[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I tak się potoczyło. Fabio, Annalena i ja spacerowaliśmy po parku, potem usiedliśmy
w małej lodziarni, a ja nie odwa\yłam się wyznać prawdy.
*
Było lato i wszyscy odczuwali zmęczenie. Dawid i ja raz byliśmy razem w kinie, dwa
razy na basenie, a raz poszłam z nim na przesłuchanie - grał na saksofonie. Miriam te\ tam
była i skinęła mi z daleka ręką. Nie odwzajemniłam jej gestu.
Czasami całowałam się z Dawidem, niekiedy nocował u mnie, le\eliśmy wtedy obok
siebie w moim łó\ku i rozmawialiśmy. Od narodzin Camilla brałam pigułkę antykoncepcyjną,
ale właściwie nie potrzebowałam jej, bo ani razu nie przespałam się z moim chłopakiem.
- Dlaczego nie chcesz? - pytał mnie czasami, ale ja sama nie znałam odpowiedzi. Po
prostu nie odczuwałam takiej potrzeby, byłam te\ zbyt zmęczona, no i sprawa z Miriam nie
dawała mi spokoju.
Poza tym był jeszcze Fabio, z którym się od czasu do czasu potajemnie spotykałam.
Tylko Annalena o tym wiedziała. Kilka razy się pocałowaliśmy: w jego pokoju, na osiedlu, na
którym kiedyś mieszkałam.
 Podobają mi się twoje oczy. Podobają mi się twoje długie włosy. Podobają mi się
twoje wąskie palce. Lubię zapach twojej skóry. Lubię sposób, w jaki się śmiejesz. Cieszę się,
\e znów się spotkaliśmy . Wszystko to powiedział mi Fabio - najpierw po włosku, potem to
przetłumaczył. Kiedy po raz pierwszy wło\ył mi rękę pod bluzkę, wstrzymałam oddech. Czy
poczuje, \e był tutaj Camillo?
- Masz piękną, delikatną skórę - powiedział tylko i uśmiechnął się do mnie z tak
bliska. Miał tyle lat co ja, i to te\ mi się podobało.
14
Potem nadszedł najstraszniejszy dzień mojego \ycia. Ju\ noc była niefortunna.
Pokłóciłam się z Dawidem, który nocował u mnie.
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Mama przyniosła zdjęcie, które zrobiła mnie,
Dawidowi i Camillowi w ubiegłym tygodniu. Mój chłopak przypiął je pinezką do korkowej
tablicy, tu\ pod fotografią  Dawid i Lilli .
 Dawid, Lilli i Camillo .
- Właściwie dlaczego przestałaś robić zdjęcia? - spytał nagle, patrząc na mnie ze
zmarszczonym czołem.
- Nie mam ochoty - mruknęłam zmęczona.
- Czasami wydaje mi się, \e na nic nie masz ochoty. Smutna i podenerwowana
zatrzymałam na tym naszym rodzinnym portrecie wzrok na dłu\ej. Smutna, podenerwowana i
zmęczona. Camillo nadal zle sypiał w nocy, ja więc siłą rzeczy te\ wcią\ czułam się znu\ona.
- Lilli, bardzo się zmieniłaś - powiedział Dawid, przyglądając mi się w zamyśleniu.
- Mo\e tak zająłbyś się Camillem raz przez cały dzień! - parsknęłam, doprowadzona
nagle do wściekłości. - Ale nie, ty tylko wpadasz do nas, akurat kiedy masz czas i ochotę!
Jak oparzona zerwałam się z miejsca i stanęłam pośrodku pokoju. Dawid siedział po
turecku na dywanie i patrzył na mnie z dołu.
- Ty i twoi rodzice, nawet Annalena, wy wszyscy mo\ecie przyjść i pójść sobie, kiedy
tylko chcecie! Tylko ja, tylko ja muszę tu być cały czas!
Głos zaczął mi skrzeczeć, usłyszałam dobiegający z du\ego pokoju płacz Camilla.
- No i proszę, obudziłaś go, Lilli - powiedział Dawid, kręcąc z dezaprobatą głową.
- To zajmij się nim chocia\ raz! - krzyknęłam ze złością i rzuciłam się na łó\ko.
Słyszałam, jak stara się uspokoić dziecko. Podgrzał mu butelkę, przewinął, potem
nakarmił i przyniósł do mnie do pokoju. Na pró\no, Camillo nie przestawał płakać.
Po pewnym, wystarczająco długim czasie podniosłam się i ukradkiem zerknęłam w
ich kierunku. Dawid siedział na dywanie i opierał Camilla na kolanach. Trzymał go swoimi
du\ymi dłońmi i delikatnie kołysał. Mimo to mały nadal płakał. Dawid był wyraznie
zmęczony.
- Lilli, mo\esz go wziąć na chwilę? - poprosił w końcu. Wyglądało to tak, jakby
Dawid był Dawidem, a Camillo - Goliatem. Dawid i Goliat - Dawid przeciwko Goliatowi.
- Jestem cholernie zmęczony - powiedział Dawid i podał mi Goliata. - Co mu jest?
Dlaczego tak krzyczy? To nie jest normalne...
Nie poruszyłam się.
- Lilli, proszę... Jutro wieczorem mam wa\ny koncert. Zawalę go, jeśli nie prześpię się
trochę.
Nadal się nie poruszyłam. Po prostu siedziałam na łó\ku i obserwowałam Dawida.
Mojej mamy nie było w domu. Pojechała razem z Bernardem do przyjaciółki do Trewiru.
Mieli wrócić dopiero nazajutrz po południu.
Zobaczyłam, \e mój chłopak podnosi się.
Dał mi na ręce Camilla.
- Sorry, Lilli, jestem wykończony. Najlepiej będzie, jak pójdę do siebie, do domu.
Muszę się poło\yć choć na godzinę...
Spojrzałam z niedowierzaniem na Dawida, potem na Camilla. Był środek nocy.
- Proszę, nie gniewaj się - dodał. Nie odezwałam się ani słowem.
- Wpadnę do ciebie jutro zaraz po szkole, OK? - usiłował mnie udobruchać.
Milczałam. Camillo darł się wniebogłosy.
- Nie gniewaj się - powtórzył, zakładając kurtkę. Stanął naprzeciwko mnie z
opuszczonymi bezradnie rękoma.
- Jednak się gniewasz - powiedział cicho i spojrzał na mnie niepewnie. Ale ja,
unikając jego wzroku, pozostałam nieczuła na jego prośby. Nieczuła z wściekłości,
przera\enia i smutku.
Potem wyszedł, a ja i Camillo zostaliśmy sami.
*
Tamtej nocy minuty ciągnęły się w nieskończoność.
- No, zaśnij wreszcie, Camillu, proszę, zaśnij - powtarzałam po raz setny. Zaparzyłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl