[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Cały świat się obudził  odparła Janeczka z przekonaniem.  Jak jej teraz
pomachamy przed nosem mordą upiora, to już wreszcie powinna się załamać. . .
15
Głęboka, bezwietrzna, czarna noc panowała nad światem, kiedy Janeczka
i Pawełek, po tysięcznych trudach, przeszkodach i ostrożnościach przekradali się
wreszcie do okienka na strychu zmory. Mordę upiora, zniesioną po dachu niczym
najcenniejszy kryształ, Pawełek-czule piastował w objęciach, z konieczności tyl-
ko dając ją Janeczce do potrzymania. Niosła za to wędkę z kołowrotkiem. Haczyk
był już porządnie przyczepiony do szczątków ogonka dyni, a papier do zaklejania
dziury przygotowany. Załatwili to ostatnie w swoim pokoju, przy świetle lampy,
po czym zdążyli nawet przebrać się z powrotem w nocną odzież i ranne kapcie,
żeby zatrzeć wszelkie ślady.
Skradając się na palcach, porozumiewając szeptem i przyświecając tylko jed-
ną latarką, dotarli do okienka, otworzyli je i wyjrzeli. Umieszczone było tak, że
pod nim znajdowała się już ściana budynku, nie zaś dach, który zasłaniałby wi-
dok. Balkon babci był niżej i z boku, natomiast wprost pod nim, na parterze,
odgrodzone całym piętrem, czekało okno zmory.
Pawełek zapalił świeczkę we wnętrzu mordy i czym prędzej zalepił najwięk-
szy otwór przygotowanym papierem. Zalepił trochę krzywo, pozostała wąska
szczelina, ale klej istotnie łapał bardzo szybko i nie udało mu się już tego po-
prawić.
 Co tam!  szepnęła przejęta i zdenerwowana Janeczka.  Tyle może być,
nie szkodzi. %7łeby się tylko nie urwała. . . Pawełek jeszcze raz sprawdził haczyk.
 Trzyma się na mur. Aby jej tylko wiatr nie zgasił. Janeczka niespokojnie
wyjrzała przez okienko.
 Chyba nie ma wiatru. . .
Pawełek niecierpliwie odsunął ją od okienka, wypchnął przez nie dynię i z naj-
większą ostrożnością zaczął ją spuszczać, przytrzymując odkręcający się koło-
wrotek. Janeczka obok, półprzytomna z emocji, właziła mu na wędkę. Obejrzał
się na nią.
 Zgaś tę latarkę!  zażądał gniewnie.  %7łeby nic więcej nie świeciło, tylko
morda!
Janeczka posłusznie zgasiła latarkę i usiłowała wepchnąć się w ciasne okien-
ko razem z Pawełkiem. Zwiecąca niesamowitym blaskiem morda upiora, wirując
116
z wolna wokół swej osi, zjeżdżała majestatycznie w dół.
 Zejdz mi z tej wędki, jak rany!  szepnął Pawełek, spocony z przejęcia.
 Potem ją wysunę, ale teraz muszę trafić z bliska do jej szyby.
 Chyba już?  odszepnęła niespokojnie Janeczka.  Mnie się wydaje, że
już. . .
Pawełek próbował ocenić wysokość.
 Nie wiem, czekaj, posłuchajmy, w co puknie. W szybę czy w mur. . .
Delikatnie poruszył wędką. Wokół panowała najdoskonalsza cisza. Upiorne
widmo odpłynęło powoli w dal, po czym zbliżyło się do ściany budynku. Pawełek,
zaniepokojony, pośpiesznie wysunął wędkę dalej. W kompletnej czerni trudno
było zorientować się w odległości, wysunął ją trochę za daleko, widmo znów
odpłynęło.
 O Boże!  szepnęła zniecierpliwiona Janeczka.  Wyceluj wreszcie. . . !
Pawełek, zgrzany, zdenerwowany, w okropnym napięciu walczył z przerazli-
wie długą żyłką. Każdy najmniejszy ruch powodował jej kołysanie się w jakimś
nieprzewidzianym kierunku. Morda upiora wykonywała powolny, majestatyczny
pląs, to zbliżając się, to oddalając, płynąc także na boki w jedną i drugą stronę.
Po szaleńczych wysiłkach Pawełkowi udało się wreszcie prawie ją unierucho-
mić. Znów poruszył żyłką najdelikatniej w świecie. Zwiecące zjawisko w dole
znów odpłynęło, po czym zbliżyło się i w doskonale nocnej ciszy dzieci wyraznie
usłyszały puknięcie w szybę. Obydwoje wstrzymali oddech, Pawełek znierucho-
miał.
Morda upiora odpłynęła, wróciła, puknęła w szybę. Odpłynęła, wróciła, puk-
nęła. Pawełek poruszył wędką, morda odpłynęła, wróciła, puknęła mocniej. . .
Szczęk otwieranego na dole okna zaskoczył ich tak, że aż podskoczyli. Morda
właśnie wracała. W sekundę potem ciszę rozerwał straszliwy, przerazliwy, krew
w żyłach mrożący krzyk, jakiś brzęk, rumor i znów krzyk. . .
Pawełek mimo woli poderwał wędkę.
 No, zobaczyła!  mruknął z bezgraniczną satysfakcją. Morda nieco szyb-
ciej popłynęła trochę w dal, a trochę ku górze. Janeczka zaniepokoiła się.
 Nie do góry!  zawołała szeptem.  Na bok! Niech odfrunie bardziej
w bok! O tak, bardzo dobrze!
Pawełek w pośpiechu kręcił kołowrotkiem na wysuniętej wędce, morda pły-
nęła ku nim, mijała piętro. . .
Drugi straszliwy krzyk zabrzmiał zupełnie nieoczekiwanie, jak echo tamtego,
nieco krótszy, stłumiony, ale nie mniej przerazliwy!
 Rany. . . !  przeraził się Pawełek.  Babcia. . . !!!
Janeczka przeraziła się tak samo.
 Zabieraj!!! Do góry zabieraj, więcej do góry, żeby nie widzieli, dokąd leci!
 Nie świeć jeszcze! O rany, ręce mi się trzęsą!
117
Upiorne widmo wionęło ku górze, Pawełek zrezygnował z kołowrotka, ciągnął
żyłkę ręką, wepchnąwszy wędkę do wnętrza. Walnął Janeczkę w goleń. Usłyszał
szczęk otwieranych drzwi balkonowych, za wszelką cenę musiał zgasić mordę,
zanim ktokolwiek mógłby stwierdzić, że upiór zniknął na strychu.
 Odsuń się!  syknął na siostrę.  Zabierz te nogi! Muszę zdmuchnąć. . . !
Dmuchnął potężnie, kiedy dynia była jeszcze na zewnątrz. Zdążył w ostatniej
chwili. Sądząc z dzwięków, ktoś wyszedł na balkon, zapewne dziadek, na szczę-
ście nic już nie mógł zobaczyć. Strych pogrążony był w egipskich ciemnościach,
światła zapalały się na piętrze i na parterze.
Pawełek po omacku wciągnął dynię z powrotem do wnętrza i poczuł, że cały
oplatany jest żyłką. Spróbował uwolnić chociaż jedną rękę i nogę.
 Zamknij to okno  szepnął do Janeczki.  Tylko cicho!
 Nic nie widzę  odszepnęła rozpaczliwie Janeczka.  Czekaj, nie lez po
ciemku, bo się o co przewrócisz!
 Nie lezę przecież, ta żyłka mi się tu plącze! Ty, domacaj się wędki i koło-
wrotka! I pokręć trochę, za dużo mam tego. . . [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  • clude("s/6.php") ?>