[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Od tego twojego jedzenia dostaniesz pewnego dnia ataku serca - zauważył Larry. - Po prostu
widzę, jak ci się zamykają arterie.
- Jesteś jednym z tych maniaków zdrowia, którzy biegają w maratonach, a padają, kiedy muszą bez
samochodu dojść do najbliższej przecznicy - zadrwił Nate.
- Masz płatki zbożowe? - Larry skierował pytanie do Kelsey.
- Otręby z rodzynkami. Wez sobie.
Odmierzała kawę.
Larry'emu nie trzeba było dwa razy powtarzać.
- Zwietnie! - wykrzyknął. - Jest też jogurt i owoce. Wiedziałem.
- I piwo - uzupełnił Nate, biorąc butelkę.
- Właśnie wyszedłeś z baru.
- Nie piję podczas pracy we własnym barze.
- Prosiłeś tylko o kawę.
- Kawa i piwo. Wzajemnie zneutralizują swoje skutki.
Kelsey pokręciła głową i nastawiła ekspres, po czym usiadła na barowym stołku koło Larry'ego.
- Co w agencji? - zapytała. - Teraz nie ma tam ani mnie, ani ciebie.
- Jutro jest piątek. Zostawiłem wiadomość, że pracuję w domu. W poniedziałek wrócę. Nie prze-
27
jmuj się, w agencji zawsze sobie poradzę.
Wiedziała, że to prawda.
- Aha, tylko żeby z tego powodu nie odwołali
z urlopu mnie - odparła.
Roześmiał się.
- Jesteś wspaniała. Gejzer pomysłów. Twórczy geniusz. Nikt w agencji nie odważy się zrobić ci
czegoś takiego.
- Jest już ta kawa? - zapytał Nate.
- Na to wygląda. Nalej też mnie.
Na nieoczekiwany dzwonek telefonu Larry drgnął.
- Kto u diabła dzwoni o tej porze? - zapytał.
- No tak, druga nad ranem - zgodziła się Kelsey. - Odbierz.
Larry podniósł słuchawkę. Głos Cindy rozbrzmiewał na tyle silnie, że wszyscy go usłyszeli.
Zapytała Larry'ego, co robi o tej porze u Kelsey.
- Pora to rzecz względna - odpowiedział. - Kie
dy wcześniej rozmawiałem z nią przez telefon, była
trochę przygnębiona. Poza tym pomyślałem, że
warto zobaczyć się z tobą i z Dane'em, więc nał-
gałem coś w pracy i przyjechałem. Na weekend.
Kelsey nie usłyszała odpowiedzi Cindy. Larry odłożył słuchawkę. Kelsey i Nate patrzyli na niego
wyczekująco.
- Już tu idzie - poinformował Larry.
- Dlaczego nie? - odparła Kelsey. - Pora to rzecz względna.
Wstała i poszła otworzyć drzwi.
- Cześć! - powiedziała Cindy.
Larry uściskał ją serdecznie na powitanie. Gdy odwzajemniła się tym samym, zauważył:
- O rany, mała, ale silna! Zupełnie jakby objęła
mnie anakonda.
- Za mocno? Przepraszam.
Larry pokręcił głową.
- Coś ty. Po prostu nie wiedziałem, że jesteś taka silna.
- Trudno. Przy moim wzroście muszę dużo ćwiczyć, żeby wielcy faceci nie mogli spychać mnie z
drogi. Kelsey, powinnaś jutro pójść ze mną do sali gimnastycznej. Mam kartę do klubu w tym
nowym hotelu. Są tam wszystkie maszyny, jakie można sobie wyobrazić, basen i sauna.
Poćwiczysz i poczujesz się lepiej.
- Poczuję się lepiej, jeśli zjawi się Sheila - odpowiedziała.
Nate stanął koło nich w przejściu między salonikiem a kuchnią. On, Cindy i Larry patrzyli na
Kelsey. Tak jak dorośli patrzą na dziecko, które wierzy w Zwiętego Mikołaja.
- Nie ma jej zaledwie tydzień - zauważyła Cindy.
- Zostawiała mnie na znacznie dłużej niż tydzień - poinformował obojętnym tonem Larry.
- Ona kieruje się zachciankami - dodał cicho
Nate.
Nadal ją obserwowali. Kelsey pokręciła głową.
- Przestańcie - poprosiła -jesteśmy jej przyja
ciółmi. Powinniśmy się martwić.
Milczeli.
- No cóż - kontynuowała - wprawdzie rzadko
ją w ostatnich latach widywałam, ale sami wiecie,
jak to wygląda. Wszyscy razem dorastaliśmy, po
tem kontakty trochę się urwały. Ostatnio jednak
korespondowałyśmy z Sheilą, e-mailami. Potem
kilkakrotnie rozmawiałyśmy przez telefon. Za któ
rymś razem powiedziała, że musi się ze mną
spotkać, ponieważ znam ją tak dobrze i może mi
zaufać, może mi powierzyć nawet największe,
najbardziej ponure tajemnice. Potem dodała, że nie
wie, co zrobić, i prosiła, żebym przyjechała. Wi
dzicie więc, że chyba mam powód, żeby się mart
wić.
Larry cicho jęknął.
- Kelsey, nie pamiętasz, jaka Sheila była wstrętna, kiedy stanęłaś po mojej stronie w sprawie roz-
wodowej?
- Nie stanęłam po twojej stronie, Larry. Rozpad małżeństwa jest zawsze czymś bardzo smutnym
dla obojga.
- Niech będzie, zachowałaś się bezstronnie. - Przez chwilę milczał. - Dobrze, wspaniale, cieszę się,
28
że jesteśmy wszyscy najlepszymi przyjaciółmi, bo trochę trudno mi o tym mówić. Nie pamiętasz?
Oszukiwała. A ja byłem zraniony. Bardzo. Zacho-
wałaś się wtedy wspaniale. Pamiętam, jak stała w twoim biurze, a ty mówiłaś do niej, że powinna
po prostu przyznać, że małżeństwo nie wyszło, że nie powinna mnie ranić i poniżać, że jest mi to
winna. Sheila odpowiedziała, że jesteś jej przyjaciółką, więc powinnaś rozumieć jej postępowanie.
A ty na to, że ona jest dorosła, może żyć jak chce, ale nikomu nie wolno niszczyć innych ludzi.
Kelsey pamiętała dobrze ten dzień. Larry dowiedział się właśnie o zamiarach swojej żony. Z tego
powodu zawalił w pracy jakieś ważne spotkanie i Kelsey bała się, że go zwolnią.
Rzeczywiście, Sheila wściekła się wtedy na nią i wybiegła z biura. Umówiły się drugi raz, nalegała
na to Sheila, która chciała przedstawić swój punkt widzenia. Ale nie przyszła. Potem jeszcze
próbowała się z nią zobaczyć, ale teraz Kelsey nie miała na to ochoty, była na nią zła. Nastąpiła
przerwa. Po sześciu miesiącach zaczęły korespondować, a wreszcie Sheila zatelefonowała.
- Sheila jest naszą przyjaciółką - zauważył spo
kojnie Nate - ale traktuje nas trochę dziwnie.
Przez chwilę milczeli.
- Co więc zrobimy? - zapytała wreszcie Kelsey.
- Zawiadomiłaś policję, prawda? - chciał się upewnić Nate.
Skinęła głową.
- No, to niech się tym zajmą. Co jeszcze można zrobić?
- Znalezć ją - odpowiedziała.
Nadal patrzyli na nią wymownie. Westchnęła.
- Pójść jej śladami, rozmawiać z ludzmi, którzy mogli ją widzieć - uzupełniła.
- Zwietnie - zauważył Nate. - To znaczy z wszystkimi mieszkańcami Keys. A nie należy też
zapominać o Miami.
- Dane prowadzi firmę detektywistyczną - rzuciła niecierpliwie Cindy. - Najrozsądniej byłoby jemu
powierzyć tę sprawę.
- Kiedy z Dane'em jest tak samo jak z wami - poskarżyła się Kelsey. Nie wiedzieć czemu, nie
chciała przypomnieć Nate'owi, że to on powiedział jej, że Dane'a i Sheilę musiało łączyć coś więcej
niż przyjazń, że pokłócili się wtedy w barze i że Sheila, kiedy widziano ją po raz ostatni, wybierała
się do Dane'a. - Nikt z was tak naprawdę się tym nie przejmuje.
- Poza tobą - zauważył Larry.
- No dobrze, zróbmy tak - zaproponowała Cindy. - Kelsey, jutro rano pójdziesz ze mną do sali
gimnastycznej. Przysięgam, że to ci dobrze zrobi. Potem porozmawiamy z Dane'em u niego na
przyjęciu, to dobra okazja.
- On nas właściwie nie zaprosił - zaprotestowała Kelsey.
Cindy machnęła ręką, dając do zrozumienia, że kwestia zaproszenia jest absolutnie nieistotna.
- Przyniesiemy jedzenie ze sobą. Na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu.
- Chwileczkę - przerwał jej Nate. - O której?
- Nie wiem. Rano - odparła Cindy.
- Rano to pojęcie względne. Już jest rano. Nie planowałem wczesnego wstawania.
- Może o pierwszej? - zaproponował Larry. - Ja się wyśpię, a Cindy i Kelsey zdążą zrobić zakupy.
Spotkamy się tutaj i wyruszymy razem.
- W porządku - zgodziła się Cindy. - Dobranoc, Kelsey. Możemy wystartować o dziewiątej?
Kelsey pomyślała, że poranne ćwiczenia są ostatnią rzeczą, która sprawiłaby jej przyjemność.
- Czasami chodzi tam ze mną Sheila - zachęcała ją Cindy. - Możesz przy okazji popytać, czy komuś
czegoś nie powiedziała.
- Dobrze, niech będzie dziewiąta - zgodziła się Kelsey.
- Dobranoc - powiedziała wszystkim Cindy i wyszła.
- Ja też już się zbieram - oświadczył Nate. Spojrzał na Kelsey i zwrócił się do Larry'ego: - Dość
dziwna sytuacja.
- Jaka sytuacja? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl