[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szklanki.
Kiedy barman zajął się innymi gośćmi, Mike znów
mógł się skupić na swoim zadaniu. Jak skłonić upartą
Irlandkę do tego, by go wysłuchała i przyznała wresz-
cie, że należą do siebie?
Był tak wstrząśnięty jej reakcją na oświadczyny, że
dopiero kiedy Kelly wyszła, dotarło do niego jej sta-
nowcze  nie". Ale Mike Connelly nie zamierzał przy-
jąć odmowy. Nie teraz. Nie, kiedy znów odnalazł Kel-
ly.
S
R
Tę cholerną Irlandkę, która nawet świętego dopro-
wadziłaby do szału swoim uporem. I przy okazji roz-
kochałaby go w sobie, choć to przecież święty.
Lecz Mike też potrafił być uparty.
Wiedział już, jak wygląda życie bez Kelly. Było
nieznośnie puste. Wprost nie do zaakceptowania.
Nie zamierzał się z tym dłużej godzić.
- Zamknąć rozdział, dopisać epilog - burknął, wpa-
trując się w tłum ludzi oczami zwężonymi ze złości.
Dostrzegł Donnę, która śmiała się razem z jednym z
gości, i grymas na jego twarzy jeszcze się pogłębił.
Kelly chciała z nim skończyć, a potem ułożyć sobie
życie po swójemu ? Z innym mężczyzną?
Niedoczekanie!
Nigdy, przenigdy do tego nie dopuści, bo kochał ją
tak mocno, że aż bolało. Kelly należała do niego. Była
jego sercem i duszą. Tym wszystkim, co w nim naj-
lepsze. Mike nie mógł jej stracić.
Nie teraz.
S
R
- Nigdy.
- Mówiłeś coś? - spytała kobieta, która siedziała
obok przy barze.
- Nic. - Odsunął się, nawet nie dostrzegając błysku
zainteresowania w jej błękitnych oczach.
Była tylko jedna kobieta, o której uśmiechu marzył.
Po drugiej stronie baru drzwi do kuchni otworzyły
się i wyszła Kelly z tacą pełną przekąsek. Serce Mike'a
mocniej zabiło.
Wyszedł na środek sali i patrzył, jak Kelly obsługuje
gości. Dostarczyła zamówienie do stolika z beztroskim
uśmiechem. Dałby się nabrać, gdyby nie patrzył na jej
oczy. W nich dostrzegł to, co powinien. Gorycz i żal.
Dobrze, pomyślał i pozwolił urosnąć iskierce na-
dziei. Jeśli była nieszczęśliwa, może zechce go wysłu-
chać.
Kiedy go dostrzegła, jej twarz zmieniła się w maskę
bez wyrazu. Powieki opadły i ukryły emocje malujące
się w zielonym spojrzeniu. Było już jednak za pózno.
Wiedział, że go kochała i nie zamierzał opuścić  Ste-
amu", póki sama się do tego nie przyzna.
Uczynił krok w jej kierunku, lecz ona potrząsnęła
głową i zasłoniła się pustą tacą jak tarczą.
- Odejdz - powiedziała głosem wypranym z emocji.
S
R
- Nie ma mowy! - Nie silił się, by ich rozmowa była
cicha, wręcz przeciwnie.
Do diabła, pomyślał zdesperowany. Gdybym musiał,
wlazłbym na dach i stamtąd wykrzyczał, że ją kocham.
Kilka osób popatrzyło w ich stronę, zdziwionych
awanturą toczącą się pomiędzy kelnerką a klientem.
Mike nie dbał, czy ktoś patrzy. Stał bez ruchu ze wzro-
kiem wbitym w Kelly. Jego mięśnie napięły się, prze-
widywał bowiem, że Kelly rzuci się do ucieczki, a on
będzie musiał ją gonić.
Jednak Kelly stała nieruchomo, jakby wrosła w
podłogę. W miarę jak ludzie zauważali rozgrywającą
się scenę, rozmowy w klubie powoli zamierały.
W zapadającej ciszy przejmująco rozbrzmiewały
łagodne, płaczliwe dzwięki saksofonu.
- Wyszłaś. - Rozstawił szerzej nogi i splótł przed
sobą ramiona.
- Zauważyłeś, gratuluję spostrzegawczości - próbo-
wała ironizować.
Jednak Mike wychwycił ból w jej głosie.
- Dlaczego? - drążył bezlitośnie.
- Nie rób tego, Mike - poprosiła cicho.
- Owszem, właśnie tym się teraz zajmiemy - odparł
stalowym tonem.
- Nie tutaj.
- Tutaj, kochanie.
S
R
Aż sobie wszystko wyjaśnią. Aż Kelly przyzna, że
jej miejsce jest przy nim.
Westchnęła sfrustrowana i przeczesała dłonią włosy.
Zamiast poprawić fryzurę, tylko ją zburzyła i kilka
niesfornych, rudych loczków spadło jej na czoło.
- Jesteś niewiarygodny.
- Dzięki.
- To nie był komplement.
- Zależy od punktu widzenia.
- Mike...
Coraz więcej gości odwracało się z krzesłami w ich
stronę, by lepiej obserwować, co się dzieje. Nawet nie
starali się ukryć ciekawości. Zwiece migotały w lich-
tarzykach, muzyka stała się nieco żywsza.
- Poprosiłem cię o rękę.
Kobieta siedząca najbliżej westchnęła, chwyciła się
za serce i posłała Michaelowi ciepły uśmiech. To wię-
cej, niż otrzymałem od mojej ukochanej, pomyślał z
goryczą.
- A ja powiedziałam  nie" - odparła przez zaciśnięte
zęby.
- Pomyłka. Chciałaś powiedzieć  tak".
- Nieprawda. Powiedziałam, co chciałam.
- Kłamczucha.
Potrząsnęła głową i rozchyliła ze zdumienia usta. Po-
tem jej oczy zwęziły się w dwie cieniutkie szparki.
Rozejrzała się wokół, widząc ludzi
S
R
czekających na jej słowa. W końcu znów popatrzyła
na Mike'a. Wyglądała tak, jakby miała ochotę czymś w
niego rzucić. Czymś ciężkim. Albo wrzasnąć. Z całych
sił.
Mike nie pozwolił jej ani na jedno, ani na drugie.
- Kochasz mnie, O Shea.
Kelly potoczyła wokół dzikim spojrzeniem, jakby
liczyła, że ktoś z gości przyjdzie jej z pomocą, jednak
nikt się do tego nie kwapił. Wszyscy czekali w napię-
ciu na ciąg dalszy tej pysznej sceny. Zrobiło się jeszcze
ciszej. Słychać było jedynie muzykę płynącą z głośni-
ków.
Sekundy mijały, a Michael czekał. Cierpliwość nie
była jego najmocniejszą stroną, ale nauczył się jej w
wojsku. Szybko zrozumiał, że niecierpliwi mogą obe-
rwać kulkę. Jak się okazało, wojskowa taktyka przy-
dała mu się teraz w kłótni z Kelly. Gdyby musiał,
mógłby tak czekać całą noc.
Nie zamierzała go na to narażać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl