[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chłop, Mieszczanin
słyszałem dotąd, by ktoś gromił z kazalnicy zły humoru y v p .  Takie kazania  rzekł
starzec  powinni wygłaszać kaznoóieje miejscy, chłopi nie cierpią na zły humor. Ale
nie zaszkoóiłoby to czasem, bowiem byłoby dobrą lekcją dla mojej żony i pana Schmid-
tav ¹.  CaÅ‚e towarzystwo rozeÅ›miaÅ‚o siÄ™, a starzec wraz z innymi, aż dostaÅ‚ kaszlu, który Zmiech
na chwilę przerwał rozmowę. Potem zabrał głos młody człowiek.  Nazwałeś pan 
zaczął  występkiem zły humor, a mnie się to wydaje przesadą!  Dlaczegóż to? 
spytałem.  Wszakże to, co szkoói nam samym i bliznim naszym, zasługuje na takie
Serce
miano! Nie dosyć, że nie możemy się wzajem uszczęśliwiać, ale w dodatku pozbawiamy
się wzajemnie owej radości, jaką może dać każdemu własne jego serce! Czyż możesz mi
Kondycja luóka, Szczęście
pan wymienić bodaj jednego człowieka, który by miał na tyle męstwa, by ukryć własny
zły humor i cierpiąc sam, nie niweczył pogody innych? Jest to raczej wewnętrzne od-
czucie własnej niegodności, niechęć do siebie samego i obrzyóenie, zawsze połączone
z zazdrością i podbechtane pychą! Wióimy wokół luói szczęśliwych, którym nie my
daliśmy owo szczęście i to nas gnębi niezmiernie!
Lota, wióąc zapał, z jakim mówiłem, uśmiechnęła się do mnie, spostrzegłem też łzę
Serce
w oku Fryderyki i to mnie podnieciło.  Biada temu,  zawołałem  kto nadużywa
przewagi, jaką nad sercem drugiego posiada, w tym celu, by pozbawić go radości, kieł-
kującej na dnie jego serca. %7ładen podarunek, żadna przysługa nie są w stanie zastąpić
radości, której nas pozbawiła zawistna niechęć naszego tyrana.
Azy, Serce
Serce moje było w tej chwili wezbrane uczuciem, wspomnienia różnych przeżyć cisnęły
mi się do duszy, a łzy napełniły oczy.
Przyjazń
 Pragnę,  zawołałem z entuzjazmem  pragnę, by każdy z nas powtarzał sobie
co dnia: Nie możesz niczym baróiej przysłużyć się swym przyjaciołom, jak tym, że nie
u x otr nienia i  otrząśnięcia się.
u y Mamy już teraz pośród kazań Lawatera na temat księgi Jonasza doskonale kazanie przeciw złemu humorowi.
[przypis autorski]
v p Przypisek ten pochoói nie od Wertera, lecz, jak i poprzednie  od wydawcy.  Teraz mówi wydawca,
bo mięóy rokiem 1771, t.j. data listu Wertera, a rokiem wydania óieła (1774) ukazały się kazania Lavatera,
zawierające także kazanie na wspomniany temat. Lavater, Jan Kasper (1741 1801), autor óieła iognomi e
ragmente r e order ng der en en entni nd en en ie e (1775 1778), w którym propagował myśl
poznawania charakterów luókich z fizjonomii. Lavater był także autorem wielu pieśni relig3nych i świeckich,
kazań i rozpraw.
v ¹Wynika z tego, że żona pastora i p. Schmidt ulegali napadom zÅ‚ego humoru.
o ann olf an on oet e Cierpienia młodego Wertera 17
popsujesz im ich radości, owszem, powiększysz ją, biorąc w niej uóiał. Czyż możesz
bodaj najmniejszą przynieść im ulgę, gdy duszę ich dręczy skryta namiętność, gdy drąży
jÄ… i niszczy troska?
A pomyśl, co bęóie, gdy na istotę, której szczęście podkopałeś w chwili rozkwi- Zmierć
tu, przyjóie ostatnia, straszna choroba i gdy zlegnie w strasznym wyczerpaniu z okiem
Wspomnienia
bez czucia utkwionym w niebo, z czołem uznojonym śmiertelnym potem? Cóż uczynisz,
stojąc u jej łoża jak potępieniec, w głębokim poczuciu, że nie możesz nic pomóc, mimo
caÅ‚ego swego majÄ…tku, a strach ciÄ™ uÅ‚apiv ² za trzewia, tak, że oddaÅ‚byÅ› wszystko, byle tej
ginącej istocie luókiej dać najdrobniejszą ulgę i wlać w nią iskrę bodaj otuchy?
Wspomnienie podobnej sceny, której byłem świadkiem, owładnęło mną w chwi-
li wymawiania tych słów z siłą niezmierną. Zakryłem chustką oczy, odszedłem na bok
Anioł
i dopiero głos Loty, wzywającej do powrotu, przywrócił mi równowagę. O, jakże mnie
łajała w droóe za to nadmierne przejmowanie się każdą rzeczą, jak ostrzegała, bym się
szanował, gdyż mogę przez to pójść na marne! O ty aniele! Dla ciebie żyć pragnę!
6 li ca
Przebywa u łoża konającej przyjaciółki, ciągle ta sama, ciągle czujna, niebiańska istota,
ustawicznie gotowa, góiekolwiek rzuci okiem, nieść ulgę w cierpieniu i krzewić szczęście
òiewictwo, òiecko,
poÅ›ród luói. Wczoraj wieczorem udaÅ‚a siÄ™ na przechaókÄ™ z MariannÄ… i maÅ‚Ä… MelkÄ…v ³.
Kobieta, Mężczyzna,
Wieóiałem o tym, spotkaliśmy się i poszliśmy razem. Po upływie półtorej goóiny zna-
Obrzędy, Woda
lezliśmy się z dala od miasta, przy studni tak miłej mi, a stokroć droższej od tej pory.
Lota usiadła na przymurku, myśmy stali przed nią. Rozglądnąłem się wokół i w pamięci
Serce
odżyło wspomnienie owego czasu, kiedy serce me było tak samotne.  Droga studnio
Woda
 powieóiałem do siebie,  od dawna już nie spocząłem w twym cieniu, często nie
dostrzegałem cię nawet, szparko mimo ciebie bieżąc!  Spojrzałem na dół i spostrzegłem
Melkę, idącą pospiesznie po schodach z napełnioną wodą szklanką. Objąłem wzrokiem
Lotę i odczułem, czym jest dla mnie. Melka zbliżyła się z wodą, a Marianna chciała ją
Obrzędy, Obyczaje
wziąć z jej rąk.  Nie!  zawołało óiecko, robiąc powabną minkę.  Ty Loteczko
musisz napić się pierwsza!  Byłem tak zachwycony owym, z głębi serca idącym, ser- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl