[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ma chociaż strzępek zdrowego rozsądku, żeby w taki sposób
otwierać portal na drugą stronę? Czy jesteście takie narcystyczne,
żeby sądzić, że wokół was kręcą się wyłącznie dobre anioły?
- Ja... nie... w ogóle nie przyszło mi do głowy, że mogłybyśmy
wpuścić...
- Zaprosić - poprawiła ją Lacey. - Ułożyć czerwony dywan,
wezwać taksówkę dla...
- Czegoś złego.
- Czegoś złego - potwierdziła Lacey.
Ivy przykucnęła i rysowała okrąg na piasku, wodząc palcem
przeciwnie do kierunku wskazówek zegara; potem narysowała
jeszcze jeden i kolejny. Dłoń o pomalowanych na fioletowo
paznokciach chwyciła ją za ramię.
- Przestań!
- Czy to możliwe, żeby Gregory powrócił jako demon? -
spytała Ivy.
- Najwyrazniej często nie uważałaś w szkółce niedzielnej. Dla
Wielkiego Reżysera wszystko jest możliwe.
Ivy podniosła się i przeszła skrajem plaży.
- Ale dlaczego Gregory miałby wrócić? - zastanawiała się na
głos.
- Zemsta, zbrodnia, zamęt... - podpowiedziała Lacey.
Tak właśnie uważała Beth, mówiąc:  Jeżeli to Gregory, będzie
potrzebna cała moc niebios, żeby cię ochronić".
- Zemsta na mnie - powiedziała Ivy. - Ale jak miałby tego
dokonać?
Lacey zareagowała donośnym, teatralnym westchnieniem.
- Zastanów się, mała. Jestem pewna, że nie jesteś aż tak
naiwna, na jaką wyglądasz. Jak wrócił Tristan?
- Działał za pośrednictwem umysłów innych ludzi.
Dopasowywał swoje myśli do naszych i wślizgiwał się do środka.
Mogliśmy go słyszeć jako głos w naszych głowach. Beth, Will,
Philip i w końcu ja.
- Pózniej Eric i Gregory, chociaż doradzałam mu, żeby nie
właził do ich pokręconych łbów.
Ivy poczuła się tak, jakby lodowata ręka dotknęła jej dłoni.
- Gregory zdołał wniknąć w innych ludzi?
- Panie i panowie - Lacey zwróciła się do swej
wyimaginowanej widowni. - Mała nareszcie kojarzy.
- Mógłby dostać się do czyjegoś umysłu i mówić do niego?
- Nakłaniać - wyjaśniła cicho Lacey. - Kusić. Ivy zadrżała.
- Jak pamiętasz - dodała Lacey - Gregory potrafił torturować i
kusić nawet za życia.
- Czy mógłby zmusić kogoś do zrobienia czegoś?
- A kto potrzebuje zmuszania, kiedy ludzie są tacy
łatwowierni, tak łatwo dają się nabrać i przekonać? Nie
wskazując palcem, oczywiście.
- Jak możemy z nim walczyć?
- My? - fioletowa mgła Lacey zaczęła odsuwać się od Ivy. -
Kiedy byłam aktorką, zagrałam w kilku horrorach, ale w tym nie
zagram głównej roli. Jesteś zdana na siebie.
- Jak moi przyjaciele i ja możemy z nim walczyć?
- Jestem pewna, że potrafisz coś wymyślić. Albo może radio
potrafi. Ja dam ci jedną radę: uważaj, komu ufasz.
Ivy przygryzła wargę.
- Słuchaj, mała, przykro mi z powodu tego bałaganu, w jaki się
wpakowałaś, ale mam teraz pełne ręce roboty. Myślę, że
odnalazłam swoją jedyną prawdziwą rolę i brakuje mi czasu.
Muszę ograniczyć do minimum te epizodyczne występy -
fioletowa poświata anioła bladła. - Pozdrów Philipa.
Lacey już prawie zniknęła, kiedy Ivy powiedziała:
- Ale co, jeśli Tristan powrócił, żeby mnie chronić przed
Gregorym?
Jej słowa wywarły pożądany efekt.
- Co?! - wykrzyknęła Lacey.
- Widziałam znaki. Tristan jest przy mnie, tak jak obiecał, że
będzie. - Ivy poczuła silną dłoń przytrzymującą ją na skraju
zatoki.
- To niedorzeczna myśl! Gdyby Tristan był tutaj,
zobaczyłabym go.
Lacey miała rację. Dlaczego nie była świadoma jego
obecności? Czy Tristan ukrywał się w ciele Guya? Ukrywał się...
przed kim?
- Ivy, jeżeli Tristan dał ci pocałunek życia - oznajmiła Lacey -
to jest w wielkich tarapatach. Nie próbuj się z nim kontaktować.
Nie kuś go więcej. Już stracił przez ciebie życie. Nie skazuj go na
wieczne potępienie.
18
Lacey zawsze była melodramatyczna, mówiła sobie Ivy,
siedząc samotnie w domku w czwartkowy wieczór. Beth, Dhanya
i Will wyjechali na film o wpół do ósmej. Odepchnięty przez
Dhanyę, Max wybrał się z Kelsey i Bryanem na imprezę do
Harwich. Gdy tylko odjechali, Ivy wyjęła telefon, odsłuchała
wiadomość, jaką otrzymała przed godziną, chcąc ponownie
usłyszeć głos Guya:  To ja. Kip dał mi telefon komórkowy.
Chcesz przyjechać dziś wieczorem?".
Ignorując ostrzeżenia Lacey i Beth, Ivy pojechała do Willow
Pond. Kiedy tam przybyła, zobaczyła pick-upa zaparkowanego
przed domem. Ciemnowłosa kobieta pod trzydziestkę stała obok
auta, przytrzymując otwarte drzwi złotemu labradorowi, który
gramolił się na siedzenie pasażera. Kobieta przywitała się z Ivy i
przedstawiła się jako Julie, żona Kipa.
- Mam nadzieję, że nie miałaś jakichś specjalnych planów na
dziś wieczór - powiedziała Julie. - Guy jest na werandzie z tyłu i
mocno śpi. On i Kip zaczęli karczować pniaki o szóstej rano.
Ivy uśmiechnęła się.
- Tylko tak się widzimy - Ivy obeszła dom i zastała Guya
śpiącego na werandzie wychodzącej na staw, leżącego na
płóciennej płachcie. Był bez koszuli, obrócony na bok, z głową
wspartą na ramieniu. W wieczornym świetle jego opalona skóra i
jasne włosy wyglądały jak złote, przywodząc Ivy na myśl obraz
śpiącego anioła, który kiedyś widziała.
Potem jednak przypomniała sobie, co przedstawiało
malowidło: upadłego anioła po jego walce z niebiosami.
Odwróciła się i ruszyła w kierunku stawu.
Pchlarz drzemał w wysokiej trawie. Ivy usiadła na brzegu w
pobliżu kota, wpatrując się w wodę i podziwiając odbicia
ognistego nieba i ciemnozielonych drzew. To był pierwszy
naprawdę ciepły wieczór na Cape Cod; powietrze było
balsamiczne i przesycone słodką wonią, jak letnie noce w głębi
lądu. Ivy brodziła w stawie. Po słonej wodzie oceanu słodka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl