[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjdzie jej wysłuchać złych wieści, było bezcelowe.
 Akimos chce nam wyświadczyć przysługę  powiedział posępnie Reza.  Tak przynajmniej twierdzi w
swoim liście.
 Mogę?
Liwia wyciągnęła dłoń. Iranistańczyk podał jej zwój pergaminu.
 Widać, \e nie spisał go skryba  powiedziała.  To bazgranina samego Akimosa.
Przeczytała szybko pismo, najpierw unosząc brwi, potem czując, \e włosy na głowie zaczynają stawać jej
dęba.
 Skąd wie o napaści?  szepnęła.
 Chcesz, \ebym się tego dowiedział, pani?
Strona 18
Green Roland - Conan stra\nik
 Na pewno od Doris, nie sądzisz?
 Być mo\e.
 Je\eli ją o to zapytamy, zorientuje się, \e jesteśmy zaniepokojeni jej postępkiem. Nie zamierzam sprawić
jej tej przyjemności  potrząsnęła głową.  Poza tym mo\e to Harfos nie potrafił utrzymać języka za
zębami, nie ona  na widok grymasu Rezy, dającego do zrozumienia co zrobić z językiem młodego
mę\czyzny, Liwia ponownie potrząsnęła głową.  Cokolwiek zrobimy, przyprawimy go o wstyd przed matką.
Nie sądzę, by na to zasługiwał.
 Wbił sobie do głowy, \e jest ciebie godzien, pani!  wybuchnął Reza.  Atlantyda wynurzy się z morza,
zanim tak się stanie!
 Kto wie, co mo\e się stać, skoro do Argos wróciła magia?  rzekła Liwia, nie zdołała jednak
powstrzymać uśmiechu na widok wzburzenia Rezy. Iranistańczyk nie miał dzieci. Po śmierci jej ojca i
kuratora zaczął darzyć Liwie ojcowskimi uczuciami.
 Na pewno nie dojdzie do tego, by Harfos był ciebie godny  odparł z uporem Reza.  Być mo\e zdany
na własne siły, zdołałby wyjść na ludzi, ale czy jego matka wypuści go spod spódnicy za swojego \ywota?
 Pewnie masz rację, wróćmy jednak do Akimosa  powiedziała Liwia.  Twierdzi, \e śle nam
czarnoksię\nika, który jest równocześnie kapitanem najemników, czy te\ kapitana, który para się magią, oraz
dwudziestu jego \ołnierzy. To nie \aden wioskowy zaklinacz, lecz człowiek, który zabił rzecznego smoka przy
Wielkim Moście.
 W Messancji nie ma smoków, które mógłby uśmiercić  odrzekł Reza.  Nie podoba mi się, \e
podsyła nam zbieraninę obcych, choćby ich przywódca znał się na czarach.
 Skoro zostaliśmy zaatakowani za pomocą zaklęć, czarnoksię\nik powinien sobie z nimi poradzić 
powiedziała Liwia.  Magowie są w Argos taką rzadkością, \e nie mo\emy odrzucić jak zgniłą kapustę tego,
który się nam trafia. Gdybyśmy musieli sprowadzić czarownika z Shemu czy Koth, zabrałoby to więcej czasu i
rozniosłaby się wieść o tarapatach, w które wpadliśmy.
 To prawda  przyznał Reza.  W takim razie przyjmiemy tego kapitana, jak mu tam, Conana, do
pałacu?
 Owszem, łącznie z paru jego ludzmi.
 Nie wszystkimi?
 Tylko tyloma, ilu twoim zdaniem zdołałbyś pokonać wraz ze słu\ącymi. Zadbamy równie\, by nie ostały
się przed nami \adne ich sekrety.
 Aha  odparł Reza.
Jego twarz nabrała blasku, a nozdrza rozszerzyły się jak starej wojskowej szkapie na dochodzący z oddali
dzwięk trąbki.
 Właśnie. Ufam, \e znajdziesz sposób, by odkryć te tajemnice  uśmiechnęła się.  Je\eli ci się nie
uda, zacznę podejrzewać, \e w Turanie byłeś zwykłym sier\antem, a mo\e nawet obozowym ciurą.
Pieniądze Akimosa nie wystarczyły na zaopatrzenie całej kompanii Conana w konie. Najemnikom przyszło
maszerować przez pięć dni, nim przed nimi na tle zatoki wyrosły białe mury Messancji.
Nie był to najłatwiejszy przemarsz z tych, które Conan miał za sobą. Wprawdzie drogi były doskonałe,
pogoda równie\, lecz między górskim obozem i Messancją znajdowała się niejedna winiarnia. Prawdę
mówiąc, przypadało ich kilka na ka\dy dzień marszu.
Ka\dego ranka Conan musiał wło\yć wiele wysiłku, by zmusić ludzi do dalszej drogi, a przynajmniej do
utrzymania się na nogach. Nim pokonali połowę odległości do Messancji, Cymmerianin nabrał ochoty
pozwolić im spić się do nieprzytomności i samotnie przemierzyć resztę drogi.
Jedyną skazą w tym planie byli mieszkańcy Argos. Instynkt i poczynione spostrze\enia podpowiadały
Conanowi, \e nie ma najmniejszych powodów, by im ufać. Jego ludziom słusznie lub nie, ale z pewnością
bardzo szybko zarzucono by złamanie niejednego z argosańskich praw. Kompania Conana znalazłaby się
wtedy w takim samym poło\eniu jak przedtem, a Akimos niewątpliwie zwróciłby się przeciwko nim za
zlekcewa\enie jego wspaniałomyślnego gestu.
Ostatnia mila drogi do Messancji prowadziła z góry. Nawet z wyschniętym gardłem i bolącą głową mo\na
było utrzymać niezłe tempo. Pochód otwierał prowadzący muła Talouf, Conan zaś jechał na końcu na podłej
szkapie, ledwie utrzymującej jego cię\ar. Przez grzbiet muła przerzuconych było dwóch najemników, którzy
tego ranka nie zdołali powstać na nogi.
Do kompanii podjechał konny patrol Gwardii. śołnierze przyjrzeli się badawczo najemnikom, przeczytali list
z pieczęcią Akimosa, który podał im Conan, po czym pozwolili im przejechać. Powtórzyło się to dwukrotnie,
nim dotarli do Bramy Sadowej w murach miejskich Messancji. Gwardziści ze stra\nicy ociągali się z
wpuszczeniem kompanii do stolicy. Gdy w końcu to uczynili, było ju\ grubo po południu.
 Niech zaraza wezmie te rozpieszczone bachory  mruknął Jarenz.  Ciekawe, co zrobiliby, gdybyśmy
wyciągnęli broń?
Conan miał ochotę roześmiać się. Niektórzy z gwardzistów wyglądali na wystarczająco starych, by być
dziadkami Jarenza. Talouf wzruszył ramionami.
Strona 19
Green Roland - Conan stra\nik
 Naliczyłem stu stra\ników tylko przy tej bramie  powiedział Shemita.  Zało\ę się, \e to, co by zrobili,
nie poszłoby na zdrowie dwudziestce niezbyt trzezwych najemników.
Mury Messancji prezentowały się wystarczająco okazale, by otrzezwić najbardziej pijanego rozrabiakę.
Wysokości pięciu dorosłych ludzi i szerokości trzech, były strze\one przez gęsto rozstawionych na nich
gwardzistów. Choćby ulice miasta były brukowane szczerym złotem, ka\dy, kto miał chocia\ trochę oleju w
głowie, musiał dwukrotnie zastanowić się przed próbą sforsowania bramy.
Wreszcie kompanii najemników wydano przepustkę. Był to arkusz pergaminu lepszego gatunku ni\ patent
kapitański Conana w turańskiej armii. Nie udzielono im wskazówek, jak znalezć drogę do pałacu Damaos,
lecz jak mogliby zgubić się w mieście dwukrotnie mniejszym od Aghrapur? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl