[ Pobierz całość w formacie PDF ]

detektywi. Pomiędzy nimi dostrzegłam też jednego czy dwóch futbolistów.
Nie przyszło mi nawet do głowy, żeby zostawić Manfreda na dole, ale szybko zrozumiałam,
że to niedopatrzenie było błędem. Zwracał na siebie uwagę, i to nie w sensie pozytywnym.
Wyprostowałam się. Manfred był moim przyjacielem i miał prawo przebywać tutaj, jak każdy
inny. Podeszła do nas wysoka kobieta z szopą brązowych włosów. Na pewno tu dowodziła.
Zresztą dowodziłaby i gdziekolwiek indziej.
 Witam  rzekła.  Jestem Beverly Powers, żona Parkera. Mogę jakoś państwu pomóc?
 Mam nadzieję  odparłam z wahaniem. Nie przewidziałam takiego tłumu i tylu oczu
skupionych na mnie.  Nazywam się Harper Connelly, Parker został ranny, kiedy ktoś chciał
mnie zastrzelić. Chciałabym mu podziękować. A to Manfred Bernardo, mój przyjaciel.
Przywiózł mnie tu zamiast mojego brata, który leży w szpitalu.
 Ach, więc pani jest tą kobietą.  Beverly Powers spojrzała na mnie z większym
zainteresowaniem.  Cieszę się, że mogę panią poznać. Krąży wiele hipotez na temat powodów,
dla których mój mąż był wtedy z panią. Mam nadzieję, że powie mi pani, jak to się stało?
 Jak najbardziej  odpowiedziałam zdumiona.  To żadna tajemnica.
Czekała w milczeniu z uniesionymi brwiami. Zaskoczona zrozumiałam, że chce wyjaśnień tu i
teraz.
Wszyscy wokół słuchali, udając, że tego nie robią. Kątem oka dostrzegłam, jak Manfred
odsuwa się, stając pod ścianą. Skrzyżował ramiona na piersiach i obserwował mnie czujnie.
Wyglądał jak jakiś tajniak na służbie. I pewnie właśnie takie wrażenie chciał sprawiać. Ten
chłopak był niczym kameleon.
 Dwa dni wcześniej został postrzelony mój brat  zaczęłam, ostrożnie dobierając słowa.  Na
miejsce przyjechał detektyw Powers. On oraz Rudy Flemmons. Detektyw Flemmons przyszedł
następnego dnia do szpitala, kiedy odwiedzałam brata, aby przekazać mi pewne informacje. A
kiedy wczoraj wróciłam do hotelu, czekał tam na mnie pani mąż. Powiedziałam, że wybieram
się pobiegać, bo przez cały dzień siedziałam z bratem, a on zaproponował, że będzie mi
towarzyszył, ponieważ nie był przekonany, czy to mój brat stanowił prawdziwy cel.  Nie
zamierzałam wspominać o żadnych błyskach, które widziałam w oczach Powersa.  Uważał, że
być może strzelano do mnie, tym bardziej że tego dnia ktoś dzwonił na komisariat, grożąc mi
śmiercią. Chyba żadne z nas nie brało tych pogróżek poważnie, co, jak się okazało, było błędem
i bardzo tego żałuję. Na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że już wcześniej mi grożono i
nigdy nikt nie posunął się poza słowa. Pani mąż przebrał się w samochodzie w rzeczy, które
miał w bagażniku, po czym ruszyliśmy na ulicę. Szybko się zmęczył, proszę wybaczyć, ale
pewnie dawno nie biegał.  Wcześniej wyczuwalne napięcie wśród zebranych opadło w trakcie
mojej opowieści, a gdy wspomniałam o braku kondycji Powersa, kilka osób nawet się zaśmiało.
Przez twarz Beverly także przemknął lekki uśmieszek.
Nagle zrozumiałam. Pani Powers i koledzy detektywa sądzili, że mieliśmy romans. Moje
konkretne wyjaśnienia rozwiały te podejrzenia. Tak naprawdę nie byli rozbawieni, po prostu im
ulżyło.
 Biegaliśmy wokół ciągów autobusów na zajezdni, tej naprzeciw szkoły na Jacaranda. 
Kątem oka dostrzegłam, że parę osób kiwa głowami.  Usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód.
Oboje pomyśleliśmy, że ktoś nas śledził, ale kierowca odjechał. Uznaliśmy jednak, że lepiej
wracać. Nagle na ulicy zza drzewa wyskoczył jakiś mężczyzna i wystrzelił. Nie wiem, czy
celował we mnie, czy w pani męża, ale detektyw Powers odepchnął mnie na bok i kula trafiła w
niego. Bardzo mi przykro. Naprawdę wykazał się ogromną odwagą i fatalnie się czuję, że został
tak ciężko ranny. Zadzwoniłam na numer alarmowy tak szybko jak mogłam.
 To ocaliło mu życie  stwierdziła Beverly. Miała miłą, śliczną twarz, ale wyraz oczu z tym
kontrastował. Niezależnie jaki rodzaj sportu uprawiała, musiała być niezwykle grozną rywalką.
Byłam szczęśliwa, że nie miałam romansu z jej mężem.
 Proszę, zaprowadzę panią do Parkera  zaproponowała.
 Jest przytomny?
 Nie  odpowiedziała i z tonu wywnioskowałam, że detektyw Powers może już nigdy nie
wrócić do przytomności.
Kobieta wzięła mnie za rękę, prowadząc do pomieszczenia o szklanych ścianach. Powers
wyglądał strasznie, leżał nieruchomo, bez ducha. Nie wiem, czy przez leki, czy tak głęboko spał,
czy może był w śpiączce.
 Przykro mi  szepnęłam. Powers był o krok od śmierci. Nie zawsze mam rację, śmierć może [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl