[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spiął się i ześlizgnął z ławeczki, uderzając palcem stopy o nogę
fortepianu. Ból wystrzelił w górę jego stopy i goleni, przy czym powitał
odwrót. Już była dziełem sztuki. Jak pięknie by wyglądała w splotach węzłów
i lin, które podkreślałby wdzięki jej kształtów i miękkich krągłości?
Kellen oblizał wargi i przełknął ślinę, pomimo suchości w ustach.
- Muszę iść - powiedział Kellen.
W krótkim odstępie czasu zagrzmiały błyskawice. Burza sprawiła, że
dom znowu zadrżał. Wiatr wył, a tnąca ulewa rozbijała się o okna.
- Nie możesz w tym pójść - powiedziała Dawn. Prawda. I taka w stylu
Dawn.
Rozbrzmiało ciche piknięcie, gdy w ciemności znalazła klawisze i zaczęła
grać jego piosenkę. Zabawne, jak myślał o niej jak o swojej piosence. Chciał,
żeby Dawn też była jego.
Jedną ręką przycisnął twardy grzbiet swojego kutasa do uda i zamknął
oczy, całkowicie oddając się melodii, nawet jeżeli wciąż nie był gotów oddać
się kobiecie.
Rozdział 6
Dawn próbowała zatracić się w swojej muzyce. Próbowała, ale nie
udało się jej. Była tak świadoma Kellena, który stał w ciemnościach kilka
kroków od niej za jej prawym ramieniem, że równie dobrze mógłby przykleić
się do jej pleców. Chciała poczuć to ogromne wybrzuszenie w jego
bokserkach, jak przycisnęłoby się do jej kręgosłupa, gdy tak za nią stał.
Oddałaby wszystko, aby te silne, męskie dłonie sięgnęły wokół niej i chwyciły
jej piersi. %7łeby jego kciuki pocierały nieznośnie obolałe sutki. Zaczęła się
kręcić na ławeczce, próbując złagodzić nieco dopasowany ból w swoim
opuchniętym miejscu między udami.
Teraz, kiedy już znała całą piosenkę, Dawn musiała ją spisać, aby jutro
mogła ją zeskanować i wysłać swojej agentce. Niestety było zbyt ciemno, aby
zobaczyć kawałek papieru, a jeżeli światło by wróciło, to bała się, że Kellen
znalazłby dobry powód aby sobie pójść. Nawet jeżeli nie uległ jej marnym
próbom uwodzenia, to nie chciała, żeby sobie poszedł. Dostrzegła, że jego
towarzystwo było inspirujące. Jego interakcje z jego przyjacielem Owenem
zdawały się być nieco dziwne, ale kiedy opisał Shibari - o którym nigdy nie
słyszała - to zaczęła się kręcić na całej ławce. Wierciła się tak często, że
Kellen pewnie pomyślał, że musiała siusiu. Ale pilność była całkowicie
spowodowana czymś innym.
Gdy przeszła przez muzykę, sięgnęła do drugiej zwrotki, tej, która tak
bardzo była podobna do oceanu. Oceanu seksu.
Kellen westchnął zmysłowo i z całych sił swojej postrzępionej woli, nie
powaliła go na ziemię, nie usiadła na nim okrakiem i nie pokazała mu rytmu
swoim własnym ciałem. Nigdy wcześniej nie była z muzykiem. Pożądała
Pierra i wyobrażała sobie jakby to było uprawiać z nim miłość - jakby odebrał
jej dziewictwo - ale nigdy nic nie wyszło z tego zauroczenia. Nie żeby któryś z
jej byłych kochanków posiadał duszę artysty. Dlaczego czuła się tak dziwnie
wokół Kellena? Czy to przez duchową więz między muzycznymi częściami ich
jestestwa sprawiała, że chciała go za wszelką cenę, czy dlatego, że był tak
cholernie przyjemny dla oczu?
Nie, musiało to być coś więcej. Poczuła go. Nawet w mroku, była pod
jego urokiem, więc nie chodziło tu tylko o jego wygląd.
Więc jak miała go namówić, aby zapomniał o martwej kobiecie, która
była straszną szczęściarą, że zdobyła jego serce? Nie obchodziło jej, gdyby
Kellen złamał swoją obietnicę do jak-jej-tam-było; jego wierność była tak
głęboka, że aż przerodziła się w odpowiedzialność. Ale przejmowała się tym,
jeśli jej podrywy go raniły. Nie chciała go ranić. Chciała się w nim zatracić.
Chciała, aby pokazał jej swoją sztukę wiązania lin i jakby miała zrezygnować
ze swojej kontroli, aby poczuć się wolna. Chciała go poznać całego - dobrego
i złego, duchowo i fizycznie. Chciała go.
Więc jeżeli przez całą noc miała siedzieć na tej ławeczce bez
zaspokojenia, to by to zrobiła. Najgorsze co mógł zrobić, to wyjść i zostawić
ją samą.
Kiedy dotarła do końca utworu, to pozwoliła rozbrzmieć ostatniej nucie.
Zdecydowała, że była to jej najlepsza praca. Tak jak melodia, która wygrała
Grammy, ta kompozycja była prawdziwa, jakby nuty zawsze tkwiły w niej i po
prostu szukały właściwego ujścia. Kellen wyciągnął je z jej podświadomości.
Nie wiedziała, czy zdawał sobie sprawę ze swojego wpływu.
- Dziękuję, że pomogłeś mi z tą piosenką - powiedziała cicho.
- Skończyłaś ją?
- W większości - lekki strach ścisnął spód jej brzucha. Może nie była
taka dobra, jak myślała.- Brzmi na niekompletną?
- Jest doskonała - powiedział bez tchu.
Odetchnęła z ulgą. Doskonała. Właśnie do tego zmierzała.
- Nie sądzę, bym mogła ją dokończyć bez ciebie. Chcesz, abym
uwzględniła cię jako współtwórcę?
- Nie - powiedział.- Nie zrobiłem niczego oprócz słuchania.
I najwyrazniej było to, czego potrzebowała. Jego obecność pomogła.
Niezaprzeczalny pociąg seksualny jaki czuła od niego, dotarł głęboko do jej
wnętrza i uwolnił w niej niezwykle zmysłową siłę - taką, o której istnieniu nie
zdawała sobie sprawy, ale przyjęła ją z zadowoleniem.
- Dawn - Kellen szepnął.
- Tak?
- Masz jakieś sznury? Coś miękkiego, co nie uszkodziłoby twojej skóry.
Wzrostowi wilgoci między jej udami towarzyszył delikatny jęk.
Naprawdę zamierzał ją związać?
- Na poręczy na piętrze jest ozdobna lina - powiedziała.- Ma muszelki i
czerwoną rozgwiazdę, ale łatwo będzie można je usunąć. Taka będzie
pasować?
- Będzie musiała.
Dawn potknęła się, gdy zeszła z ławki.
- Pójdę po świeczki. Ty pójdz po linę. Moja sypialnia jest na górze po
prawej. Spotkamy się tam.
- Nie w twoim łóżku - powiedział.- Na fortepianie.
Aono Dawn ścisnęło się i opadła jej szczęka. Fortepian nie brzmiał jak
najbardziej wygodne miejsce do związania lub bycia związaną - wciąż nie
miała pojęcia jak wyglądało to wiązanie - ale brzmiało seksownie jak diabli.
Przygryzła wargę i skinęła głową, nie będąc pewna, czy dostrzegł ten gest w
ciemności, ale była świadoma, że słowa wydobyłyby się z niej w długim,
tęsknym jęku. Spędziwszy dni wyobrażając sobie jak jej nauczyciel od gry
kochał się z nią na pokrywie fortepianu jej taty nie przygotował ją na impakt
tych dwóch słów - na fortepianie - które wyszły z ust Kellena. Jak każda
kobieta, pożądała mężczyzn, ale nie w taki sposób. Nie swoim ciałem i
umysłem. Nie w takim stopniu. To było dla niej całkowitą nowością i siła tego
sprawiała, że drżała w miejscach, których nie podejrzewała, że mogły
poruszać się z własnej woli.
Wpadła na niego, gdy próbowała znalezć kuchnię. Złapał ją - i
przytrzymał - luzno za oba ramiona. Czuła ciepło jego ciało, ale nie
przyciągnął jej do siebie tak, jakby tego chciała. Nie pocałował jej. Nie
chwycił jej za tyłeczek i nie zmiażdżył jej swoją erekcją. Och, Boże, dlaczego
nie zrobił nic z tego? Albo tych wszystkich rzeczy?
Och, proszę, Kellen.
- Jesteś tego pewna?- zapytał blisko jej ucha.
Gdyby nie trzymał jej za ramiona, to pewnie opadłaby na podłogę.
- To boli?- usłyszała samą siebie, jak zapytała. Obchodziło ją to?
Najwidoczniej część niej owszem, ale jej pierwotna część, którą rozbudził, nie
zamierzała ustąpić z powodu jakiegoś zadrapania czy dyskomfortu.
- Wcale nie - powiedział.- Bycie związanym to fizyczne doświadczenie,
które działa również na psychikę większości osób. Bycie bezradną
prawdopodobnie wypycha nas z własnej strefy komfortu. Jeżeli nie jesteś
pewna, czy chcesz to zrobić, to musisz mi teraz o tym powiedzieć. Jeżeli
wycofasz się, gdy już zacznę, to nie sądzę bym zdołał to przetrwać. Muszę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  • ude("s/6.php") ?>