[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cą miłością. I to boli.
Freddie przytuliła twarz do ramienia Nataszy.
CZEKAJC NA NICKA 123
- Nie spodziewałam się, że tak się stanie. Kiedyś
było bardzo łatwo go kochać. - Pociągnęła nosem. -
A teraz popatrz na mnie. Płaczę jak niemowlę.
- Masz przecież uczucia, czyż nie? I masz prawo
je okazywać.
Nie mogła się nie uśmiechnąć, usłyszawszy z ust
matki prawie dokładnie te same słowa, które ona rzu
ciła w twarz Nickowi parę dni wcześniej.
- Okazałam je na pewno dziś po południu. Powie
działam Nickowi, że jest zarozumiałym idiotą.
- Bo jest.
Freddie już się trochę uspokoiła.
- Pewnie, że tak. Ale jest też uprzejmy i cudowny,
i kochany. Tylko że czasem trudno to dostrzec pod
skorupą, w której się chroni.
- Nie miał łatwego życia, Freddie.
- A ja miałam. - Freddie sięgnęła po figurkę śpią
cej królewny, którą podarował jej Michaił. - Tatuś
ciężko pracował, żeby stworzyć mi taki dom, jaki
każde dziecko powinno mieć. A potem zjawiłaś się ty
i koło się zamknęło. Staliśmy się pełną rodziną. Nick
był już prawie dorosły, kiedy wkroczyliśmy w jego
życie, i wiem, że poprzedzające lata pozostawiły bli
zny. Kocham go takim, jaki jest, mamo.
- A więc będziesz musiała nauczyć się akcepto
wać go takim, jaki jest.
- Zaczynam to rozumieć. Wszystko już przemy
ślałam - powiedziała Freddie z tajemniczym uśmie
chem. - Opracowałam szczegółowy plan. Ale nie jest
124 CZEKAJC NA NICKA
łatwo przekonać mężczyznę, żeby się w tobie zako
chał.
- A chciałabyś, żeby to było łatwe?
- Myślałam, że tak. Ale teraz już sama nie wiem,
czego chcę i co mam robić.
- Jedno możesz zrobić bez trudu. - Natasza pod
niosła się, wzięła z rąk Freddie chusteczkę i otarła jej
łzy. - Być sobą. Postępować zgodnie ze swoimi uczu
ciami. Być cierpliwa. - Roześmiała się na widok mi
ny, jaką zrobiła córka. - Wiem, że to dla ciebie trudne,
ale bądz cierpliwa, Freddie. Sprawdz, co będzie, jeśli
cofniesz się o krok, zamiast biec naprzód. Jeśli on do
ciebie przyjdzie, będziesz miała to, czego chcesz.
- Cierpliwość! - westchnęła Freddie, wznosząc
wzrok ku niebu. - Cóż, spróbuję. - Podniosła głowę.
- Mamo, czy ja jestem apodyktyczna?
- Może troszkę.
- A uparta?
- Może bardziej niż troszkę.
Freddie roześmiała się.
- To wady czy zalety? - spytała prowokacyjnie.
- I jedno, i drugie. - Natasza pocałowała ją w czu
bek nosa. - Nie zmieniłabym żadnej z tych cech. Za
kochana kobieta musi być trochę apodyktyczna i bar
dziej niż trochę uparta. A teraz umyj twarz. Zrób się
na bóstwo, niech trochę pocierpi.
- Dobry pomysł - zgodziła się Freddie.
Nick postanowił, że nie będzie żywił do Freddie
urazy. Ten wieczór należy do Jurija i Nadii, a więc nie
CZEKAJC NA NICKA 125
zepsuje go okazywaniem złego humoru. Nawet jeśli
zasłużyła na to, żeby dać jej nauczkę.
A przy tym czuł się chyba trochę winny, zwłaszcza
kiedy zszedł na dół i zobaczył na własne oczy, ile czasu
i wysiłku poświęciła, żeby to miejsce przybrało odświęt
ny wygląd. Gdyby ktoś go obudził, pomógłby jej. Spo
jrzał na weselne dzwony zawieszone nad kontuarem.
Jemu coś takiego nie przyszłoby do głowy. Nie
wpadłby też na pomysł, żeby poustawiać dokoła ko
sze i wazony z kwiatami, które napełniały pomiesz
czenie zapachem i rozweselały barwami. Nie pomy
ślałby o gołębiach zawieszonych u sufitu ani o ele
ganckich świecach w srebrnych świecznikach.
Udekorowanie sali musiało jej zabrać mnóstwo
czasu, uznał. A więc powinien może okazać trochę
więcej cierpliwości, gdy go zaatakowała, będąc już
zapewne myślami gdzie indziej.
Wybaczy jej i puści w niepamięć to, co było.
W końcu, jak mówi przysłowie, co było a nie jest, nie
pisze się w rejestr.
- Ej, Nick, próbowałeś już tych kuleczek z mięsa?
Odwrócił się i uśmiechnął do Brandona.
- Widziałem je i o mało nie straciłem ręki, kiedy
chciałem je spróbować.
- Widocznie Rio bardziej lubi mnie. - Brandon
włożył do ust kulkę nabitą na drewnianą wykałaczkę.
- Widziałeś już łóżko Freddie?
- Aóżko? - W jego głosie było poczucie winy,
strach i ukryta żądza. - Skąd! A dlaczego miałbym je
widzieć?
126 CZEKAJC NA NICKA
- Bo to prawdziwe dzieło sztuki, ogromne jak je-
zioro! - Brandon wspiął się na stołek i posłał Nickowi
sympatyczny uśmiech. - Co byś powiedział na piwo?
- zagadnął.
- Nie powiem.
- Myślałem o sobie - zawołał Brandon, gdy Nick
napełnił kufel.
- Pewno, dzieciaku. Możesz sobie pomarzyć. -
Obejrzał się na odgłos otwieranych drzwi. I był szczę
śliwy, że zdążył akurat przełknąć pierwszy łyk.
Natasza wyglądała imponująco w podkreślającej
figurę sukni z karminowego jedwabiu, ale jego wzrok
przykuła Freddie.
Wyglądała tak, jakby była przystrojona światłem
księżyca. Próbował sobie powiedzieć, że suknia jest
szara, ale błyszczała i połyskiwała srebrnymi reflek
sami. Opływała sylwetkę Freddie. Prosta linia i deli
katnie zaznaczona talia uwydatniały jej smukłą figu
rę. A sposób, w jaki rozpuściła i zmierzwiła włosy,
sprawiał wrażenie, jakby właśnie wstała z tego ogro
mnego łoża, o którym mu opowiadał Brandon.
Natasza od razu podeszła do niego, by go uścisnąć.
Freddie posłała mu tylko przelotny uśmiech, ale uni
kała jego wzroku.
- Nowy garnitur? - spytała na chybił trafił, uzmy
sławiając sobie, że musi coś powiedzieć, i przez parę
sekund wpatrywała się w klapy jego czarnej marynar
ki. Podobał jej się krój marynarki, ale oczywiście nie
miała zamiaru tego powiedzieć.
- Uznałem, że okazja tego wymaga - odrzekł.
CZEKAJC NA NICKA 127
Ale nie krawata, zauważyła. Było mu do twarzy
w rozpiętej pod szyją czarnej koszuli. W oczach, kie
dy wreszcie podniósł na nią wzrok, rozbłysły wyzy
wające ogniki. Miała nadzieję, że obojętne wzrusze
nie ramion pozwoliło zamaskować wrażenie, jakie na
niej zrobił. Wydał jej się niezwykle pociągający i pod
niecający. Po swoim zachowaniu w ciągu dnia nie
zasługiwał jednak na najmniejszy komplement z jej
strony.
- Jesteś w tym stroju niezwykle przystojny -
stwierdziła Natasza.
- Dzięki.
- Wszystko tutaj wygląda świetnie - wtrąciła
Freddie. - Przygotowania sprawiły mi dużą frajdę.
- Obróciła się powoli, obrzucając wzrokiem salę, że
by raz jeszcze sprawdzić, czy wszystko jest zapięte na
ostatni guzik.
- Dobra robota - pochwalił Nick, uznając, że tym
samym wywiesił białą flagę. Freddie jednak nie za
szczyciła go spojrzeniem. - Wygląda naprawdę impo
nująco - ciągnął, choć uznał, że najlepiej było w ogó
le się nie odzywać. - Musiało ci to zająć masę czasu.
- Niektórzy uważają, że czego jak czego, ale czasu
mi nie brakuje - odparowała. - Brandon, chodz do
mnie. Lada moment wujek Misza przywiezie dziadka
i babcię.
- Nie przywiezie ich - mruknął Nick znad kufla
piwa.
- Jak to: nie przywiezie? Przecież tak było umó
wione.
128 CZEKAJC NA NICKA
- Zmieniłem plan - rzucił. - Przyjadą limuzyną.
- Wynająłeś limuzynę? - zdziwiła się Freddie.
- Ktoś mi nasunął ten pomysł - powiedział drwią
co. - W końcu to ich święto, a nie zwykła kolacja
rodzinna.
Freddie wydała z siebie jakiś nieartykułowany
dzwięk. Brandon popatrzył zaniepokojony na matkę.
- Zająć pozycje - mruknął, szykując się na niezłe
widowisko.
- To bardzo rozsądne, Nicholas. - Głos Freddie
był lodowaty. Ku rozczarowaniu brata kontrolowała
jednak swoje zachowanie. - Jestem pewna, że to do
cenią, zwłaszcza że podniesienie słuchawki i zamó
wienie samochodu nie wymaga ani czasu, ani wysił
ku. Idę pomóc Rio.
Obróciła się na pięcie i ostentacyjnie wyszła do
kuchni. Tak w każdym razie odebrał to Nick. Odsunął
na bok kufel z nie dopitym piwem. Wygląda na to, że
czeka go bardzo długi wieczór.
ROZDZIAA SIDMY [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl