[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- No, no, żono! - Głos łamał mu się z przejęcia. - A więc
urodziłaś mi dziedzica!
- Tak, panie! - Mimo zmęczenia promieniała entuzjazmem,
a oczy jej lśniły. - Piękny chłopiec! Czy już go widziałeś?
- Jeszcze nie i na ciebie też jeszcze się nie napatrzyłem! -
Pochylił się i delikatnie ją pocałował. Potem dokładnie przyjrzał
siÄ™ twarzy muskanej promieniami zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca i zoba­
czył w niej wielkie zmęczenie i wielką radość. Jeszcze nigdy
Eleanor nie wyglądała tak pięknie. - Czy dobrze się czujesz?
- spytał z niepokojem.
- Jestem trochę zmęczona. Myślałam, że on nigdy ze mnie
nie wyjdzie. Ale teraz już o tym zapomniaÅ‚am. Idz, mężu, przy­
nieÅ› mi nasze dziecko!
Przez chwilę obawiała się, że Richard odmówi. Ujrzała w
jego oczach przerażenie, więc czule się roześmiała.
- Nie ugryzie ciÄ™.
- Nie, ale mogÄ™ go skrzywdzić. Nie mam wprawy w nosze­
niu takich maleństw.
- Na pewno nic mu się nie stanie. Ręce, które potrafią
być tak delikatne jak twoje, panie, nie uczynią krzywdy
dziecku!
Richard uśmiechnął się potulnie.
- Chyba nie. Ale muszę wyznać, że nie czuję się pewnie.
- On nie jest delikatniejszy niż szczeniaki Gem. A z nimi
lubiłeś się bawić.
- To było co innego.
Rzeczywiście było, przynajmniej z jego punktu widzenia.
Ale posłusznie podszedł do kołyski i wyjął dziecko w zawiniąt-
ku. W jego rÄ™kach wydawaÅ‚o siÄ™ jeszcze mniejsze niż w rzeczy­
wistości.
Czubkiem palca przesunÄ…Å‚ po twarzy niemowlaka.
- Gdyby miaÅ‚ zakrytÄ… twarz, wyglÄ…daÅ‚by jak mumia, o któ­
rych opowiadajÄ… krzyżowcy. Biedactwo, nawet nie może siÄ™ ru­
szyć!
- Noworodki zawsze są tak zawijane. Ty też tak wyglądałeś,
jestem tego pewna. Chodzi o to, żeby miały proste kończyny.
- Och, wy kobiety bez wÄ…tpienia wiecie to najlepiej. Ale
szczeniaki wierciły się bez przerwy, a są coraz silniejsze i wcale
nie pokrzywione.
Prywatnie Eleanor miała podobne poglądy, ale tak jak
w kwestii karmienia, nie mogła postąpić wbrew tradycji. Wzięła
zawiniątko od męża i ułożyła je sobie na ramieniu.
- Na chrzcie naturalnie damy mu na imiÄ™ Richard, ale bÄ™­
dziemy go nazywać Dickon. Inaczej powstanie straszne zamie­
szanie.
- Dickonem bÄ™dzie, póki nie doroÅ›nie na tyle, by siÄ™ zbun­
tować. A na drugie damy mu Giles, na cześć świętego, w którego
dniu się urodził. Urządzimy chrzciny dziś wieczorem?
Eleanor skinęła gÅ‚owÄ…. Dziecko spokojnie spaÅ‚o, ale by­
Å‚oby z ich strony okrucieÅ„stwem ryzykować, że malec ode­
jdzie na tamten świat nieochrzczony. Nie było powodu, by
odwlekać ceremonię. Jej obecność nie była niezbędna. Joan
mogÅ‚a jÄ… zastÄ…pić jako matka chrzestna, a sir Peter mógÅ‚ wy­
stąpić w imieniu księcia Edwarda, który łaskawie zgodził się
być ojcem chrzestnym. Natomiast Cedric miał reprezentować,
samego siebie.
- Jutro z samego rana odprawiÄ™ posÅ‚aÅ„ca do twoich rodzi­
ców. Napiszesz list?
- Kiedy indziej. Dziś czuję się za bardzo zmęczona.
- Kolację zjem tutaj, z tobą. Czy chcesz coś zjeść?
- Może napiję się mleka. Jeść nie będę. A Dickona lepiej już
odłóż do kołyski.
Ostrożnie wziął noworodka i z powrotem ułożył w pościeli.
Potem usiadł na skraju łoża i ujął ją za rękę.
- To jest najszczęśliwszy dzień mojego życia, żono.
Chociaż oczy Eleanor zachodziły łzami, dokładnie przyjrzała
się jego poważnej twarzy. Szare oczy były niezwykle skupione,
usta miały wyjątkowo czuły wyraz, a na czole pojawiło się kilka
zmarszczek. Widać było, że Richard próbuje zrozumieć, skąd
u niego takie uczucie.
- Drogi lordzie, tak musi być chyba z każdym mężczyzną,
który pragnie dziedzica. Obiecuję też, że urodzę ci więcej dzieci.
- Jeśli Bóg da. Póki co, odpocznij, żono, a ja znajdę Willa
i każę mu przynieść dla nas kolację.
Eleanor już od kilku dni wstawaÅ‚a z Å‚oża, gdy Cedric przy­
wiózł w odwiedziny lady Radcliffe z Anne.
- Lady Radcliffe uznała, że nie ma przeszkód, by Anne
przyjechała do Wenfrith - wyjaśnił Cedric, gdy damy poszły do
swojej komnaty. - Anne bardzo chciała zobaczyć na własne
oczy Dickona, a Stephena z pewnością nie spotka.
- Czy wie, gdzie Stephen jest trzymany? - spytała Eleanor,
marszcząc czoło.
Niepokoiło ją, że ci dwoje znalezli się tak blisko siebie, ale
uciszyła niepokój zdrowym rozsądkiem. Stephen był dobrze
zamknięty w lochu, a Richard jeszcze się zastanawiał, co z nim
zrobić. Naturalnie nie speÅ‚niÅ‚ swojej grozby i nie zagÅ‚odziÅ‚ mor­
dercy na śmierć.
Chociaż Anne wydawaÅ‚a siÄ™ mniej radosna niż dawniej, spra­
wiała wrażenie ukontentowanej zaręczynami z Cedrikiem.
- Wkrótce zostaniemy siostrami - powiedziała Eleanor, gdy
Anne wróciła bez matki. - Czy ustaliłaś już datę ślubu?
- Jeszcze nie. Wolałabym poczekać do wiosny. Ale matka
mówi, że datÄ™ trzeba wybrać jak najszybciej, żeby poczynić nie­
zbędne przygotowania.
- Cedricowi bardzo się do tego śpieszy, chociaż będzie mi
przykro, gdy wyjedzie z Wenfrith, by zamieszkać z tobą w Cres-
well.
- Ojej, prawie skończyłaś tapiserię!
Zmieniły temat, a gdy Anne obejrzała tkaninę, Eleanor
zaprowadziła ją piętro wyżej, gdzie mieścił się teraz pokój
dziecka.
Dickon byÅ‚ wÅ‚aÅ›nie obmywany, wiÄ™c radoÅ›nie machaÅ‚ pulch­
nymi rÄ…czkami i nóżkami, rozpryskujÄ…c pÅ‚ytkÄ… wodÄ™. Kate pochy­
lała się nad miedzianą miską, śmiejąc się i łaskocząc malucha.
Eleanor poczuÅ‚a ukÅ‚ucie zazdroÅ›ci. UklÄ™kÅ‚a przy misce. Na­
turalnie Dickon był jeszcze za mały, by kogokolwiek poznawać,
ale ona była święcie przekonana, że uśmiechnął się do mamy,
Poskrobała go pod bródką i została nagrodzona gulgoczącym
odgłosem, który brzmiał jak śmiech. Piąstka zacisnęła się na
siatce okrywającej jej włosy i omal jej nie ściągnęła.
- Ho, ho, ale jest silny! - powiedziała z dumą Eleanor.
- Jak ojciec, jego lordowska mość - szepnęła Kate.
Następnego dnia wrócił posłaniec z Colchester. Przywiózł
dobre wieÅ›ci od rodziny i podarki dla wnuka. Ale pozostaÅ‚e no­
winy nie były radosne.
- Mimo stosowania środków ostrożności w portach, wielka
zaraza dotarÅ‚a do naszych brzegów, panie - oznajmiÅ‚ kurier za­
troskanym gÅ‚osem. - Podobno zaczęła siÄ™ na poczÄ…tku ubiegÅ‚e­
go miesiÄ…ca w Melcombe Regis, niedaleko zamku Corfe, i od
tej pory rozprzestrzenia siÄ™ jak szalona, tak samo jak na konty­
nencie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  • hp") ?>