[ Pobierz całość w formacie PDF ]

handlowego, rozglądała się na wszystkie strony, szukając Josha wśród niezliczonych dzieci
wpatrzonych z zachwytem w świętego Mikołaja. Gdzie jest Josh? Dlaczego nikt go jeszcze
nie znalazł?- Dlaczego sam nie przybiegł do świętego Mikołaja?
Nagle zadzwonił telefon komórkowy. Nick odebrał go i rozejrzał się wokół, jakby chciał
dokładnie ustalić, gdzie jest.
- Dobra - rzekł w końcu i wyjaśnił, w której części budynku się znajduje. - Już tam idziemy.
- Co się dzieje? - spytała Amy, czując, że serce bije jej coraz szybciej.
- Ochrona znalazła chłopca błąkającego się po centrum handlowym. Mały mówi, że ma na
imię Josh.
Amy była bliska omdlenia.
- Czy nic mu nie dolega?
- Podobno płacze i jest trochę przerażony, ale poza tym ma się dobrze.
- A gdzie jest?
- W zupełnie innym skrzydle centrum handlowego. Ochrona przyjedzie po nas meleksem
66
i zawiezie nas do niego. Proponuję, byśmy wyszli im naprzeciw.
Niewiele myśląc, Amy ruszyła we wskazanym przez Nicka kierunku.
- Poczekaj! - krzyknął, doganiając ją. - Nie zapominaj, że ochroniarz będzie rozglądał się za
mną, nie za tobą.
- Masz rację - przyznała. - Przepraszam. Nick musnął ją po ramieniu.
- Nic się nie stało. O proszę, oto on. Meleks zatrzymał się tuż przy nich. Amy
usiadła koło kierowcy, zaś Nick, trzymając Emmę na rękach, usadowił się z tyłu.
- Czy był pan przy odnalezieniu chłopca? - spytał ochroniarza.
- Nie. Dostałem tylko polecenie, by po państwa przyjechać.
Meleks poruszał się bardzo powoli. Na dodatek musiał się bez przerwy zatrzymywać, gdyż
na drodze stawały zafascynowane świętym Mikołajem dzieci. Amy kilkakrotnie miała
ochotę wysiąść i sama pobiec dalej, ale opanowała to pragnienie. Nick miał rację, mówiąc,
że ochroniarz wie, dokąd ich zawiezć. A ona tego nie wie. Gdyby teraz się zgubiła,
straciłaby kolejne cenne minuty.
Serce biło jej jak młot. Czuła, że już długo nie wytrzyma tego napięcia. Nick spostrzegł jej
niepokój.
- Jesteśmy już prawie na miejscu - rzekł.
67
Meleks nagle skręcił w lewo w długi korytarz, a następnie zwolnił.
Amy nieprzytomnie szukała wzrokiem Josha, lecz zamiast niego zobaczyła zmierzającego
w jej kierunku młodego pracownika ochrony. Miał zatroskaną minę.
- Tak mi przykro - powiedział, unikając jej wzroku.
- Co się stało? - spytała niecierpliwie. Czuła, że robi jej się słabo. - Znowu uciekł?
- Proszę nam natychmiast powiedzieć, co się dzieje! - zażądał Nick.
Ochroniarz pokręcił głową.
- Okazało się, że to inny chłopiec - wyjaśnił przejęty. - Też miał na imię Josh, ale tuż po
moim telefonie do pana pojawili się jego rodzice. - Przelotnie spojrzał na Amy i odwrócił
wzrok. - Tak mi przykro, proszę pani. Już poinformowałem ochroniarzy, że mają wznowić
poszukiwania. Na szczęście zorientowaliśmy się po kilku minutach.
Wydawało się, że Amy całkiem straciła nadzieję. Azy zaczęły płynąć strumieniami po jej
policzkach. Wstrząsały nią łkania. Nie zauważyła nawet, że Nick podał Emmę
zaskoczonemu ochroniarzowi. Stanął obok Amy i przytulił ją do siebie.
- Proszę cię, Amy - wyszeptał. - Wiem, że jesteś silna. Nie rozklejaj się teraz, bardzo cię
proszę. Wszystko będzie w porządku. To było po prostu nieporozumienie.
68
- Wiem - odpowiedziała cicho, starając się stłumić łzy. Nie była jednak w stanie ani przestać
szlochać, ani odepchnąć Nicka, na którym wsparła się całym ciałem. Wcale nie miał racji,
mówiąc, że jest silna. Czuła, że przed wznowieniem poszukiwań musi przejąć trochę sił od
niego. - Zaraz się uspokoję - dodała.
- Wszystko będzie dobrze - pocieszał, gładząc ją po plecach, tak jak parę minut wcześniej
Emmę. Nie było w tym geście niczego dwuznacznego. Miał on jedynie uspokoić Amy.
Ponieważ jednak minęło tak dużo czasu od dnia, kiedy po raz ostatni ktoś ją przytulał, Amy
zapragnęła, by ta chwila jeszcze trwała.
W czasie sprawy rozwodowej ani razu nie szukała oparcia w rodzinie czy przyjaciołach.
Chciała, by wszyscy widzieli, jak sama radzi sobie z trudną sytuacją. Ale dzisiejsze
wydarzenia całkowicie wytrąciły ją z równowagi. Nie miała już sił, potrzebowała wsparcia
drugiej osoby. Nick, człowiek zupełnie obcy, którego poznała zaledwie kilkadziesiąt minut
wcześniej, nagle zapełnił tę okropną lukę w jej życiu. Pragnęła jeszcze przez chwilę pozostać
blisko niego.
Przytulając się do jego piersi, poczuła kombinację ulotnych zapachów: wody po goleniu,
miętowego płynu do ust, a także środka przeciwmolowego, pochodzącego bez wątpienia ze
stroju świętego Mikołaja. Aksamitna faktura tego
69
ubrania była bardzo przyjemna w dotyku i Amy zapragnęła dotknąć również sztucznej
brody Nicka. Przypomniały jej się słowa starej kolędy, opowiadającej o pewnej mamie,
która całuje świętego Mikołaja.
- No proszę. Cóż ja widzę? - spytał Nick, delikatnie unosząc głowę Amy i patrząc jej w oczy.
Amy zarumieniła się.
- O czym mówisz? - zapytała zmieszana.
- O twoim uśmiechu - wyjaśnił. - Jeszcze dwie minuty temu płakałaś rzewnymi łzami.
- Coś mi się przypomniało - powiedziała wykrętnie. - To nic ważnego.
Nick nie odrywał od niej oczu. Działo się między nimi coś trudnego do określenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl