[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do mnie Wyrn, w drzwiach Miraf n.
 I jak wam poszło?  zainteresowałem się.
 Załatwiony  odparł Wyrn.  Był sam.
48
 Pięknie. W takim razie lepiej byłoby, jakbyście na parę dni zniknęli, ale to
wasza decyzja.
Miraf n przytaknął, Wyrn wzruszył ramionami. Dotarliśmy do sekretariatu.
 Dzień dobry, Melestav  powitałem sekretarza.  Kragar jest?
 Nie widziałem go, ale zna szef Kragara. . .
 Znam. Kragar!
Wszedłem do mojego pokoju. %7ładne wiadomości na mnie nie czekały, czyli
nie było żadnych nowych katastrof.
 Szefie?  dobiegł mnie nieśmiały głos z fotela przy drzwiach.
 Cze. . . ? A, dzień dobry, Kragar. Jak widzę, nic nowego się nie wydarzyło?
 Zgadza się.
 Coś nowego u Temeka?
 Narvane znowu z nim pracuje. To wszystko.
 Dobra. W takim. . .
Przerwało mi telepatyczne wezwanie:
 Szefie!
 Temek! Właśnie o tobie rozmawialiśmy. Masz coś ciekawego?
 Nie bardzo, ale jest tak: węszyłem właśnie wokół Potter s Market i Stipple
Road i wszedłem do tej dziury na kawę oraz posłuchać plotek, gdy podszedł do
mnie ten stary Teckla. Nigdy go na oczy nie widziałem, a ten powiada:  Powiedz
swojemu szefowi, że Kiera ma coś dla niego. Będzie za godzinę na zapleczu  Blue
Flame . Tylko zaraz mu powiedz . I poszedł. No to poszedłem za nim. Byłem nie
więcej jak dziesięć kroków za nim, kiedy wychodził, ale zniknął. I to wszystko,
szefie. Po mojemu to może być zasadzka, ale. . . 
 Kiedy to się wydarzyło?
 Ze dwie minuty temu. Próbowałem go znalezć, a zaraz potem skontaktowa-
łem się z panem, szefie.
 Doskonale. Dziękuję i wracaj do pracy.
Podrapałem się w ciemię i zacząłem myśleć.
 O co chodzi, Vlad?  zainteresował się Kragar.
Streściłem mu rozmowę.
 Kiera?  zdziwił się.  Myślisz, że chodzi o Kierę Złodziejkę?
Kiwnąłem głową.
 To to musi być zasadzka! Dlaczego. . .
 Kiera i ja przyjaznimy się od lat, Kragar.
Na moment go zatkało.
 Nie wiedziałem. . .  bąknął.
 I bardzo dobrze. Tym mniejsza szansa, że Laris wie. A to oznacza, że naj-
prawdopodobniej jest to autentyczne zaproszenie od Kiery.
 Ja tam bym był ostrożny.
49
 Zamierzam być ostrożny. Możesz tam wysłać paru naszych, żeby się rozej-
rzeli? I założyć blok na teleportację do budynku, na wypadek gdybym się mylił?
 Jasne. Gdzie mówiłeś?
  Blue Flame , to. . .
 Wiem. Hmm. . . to nie tam finalizowałeś kontrakt z półtora roku temu?
 A ty skąd o tym wiesz?!
Uśmiechnął się zagadkowo i nic nie powiedział.
 Jest jeszcze coś  dodał za to po chwili.
 No?
 Właściciel wisi nam sto pięćdziesiąt sztuk złota. Założę się, że jeślibyśmy
do niego właściwie podeszli, byłby nader skłonny do współpracy.
 Ciekawe, czy Kiera o tym wie. . .
 Całkiem możliwe, szefie. Jak to mówią: jest dobrze zorientowana.
 A jest  zgodziłem się.  Dobra, mamy pięćdziesiąt minut, więc nie
marnuj czasu.
Wyszedł.
A ja przygryzłem wąsa.
 I co o tym sądzisz, Loiosh?  spytałem po chwili.
 Myślę, że to nie pułapka, szefie.
 Dlaczego?
 Mam przeczucie.
 Hmm. . . Skoro przeczucia to twoja specjalność, to chyba ci zaufam. Ale je-
żeli się pomyliłeś i zabiją mnie, to będę z ciebie bardzo niezadowolony. Mogę
mieć nawet poważne pretensje.
 Tylko nie dramatyzuj.
* * *
Miraf n wyszedł pierwszy na zewnątrz. Za nim wyleciał Loiosh. A jako trze-
ci wyszedł Wyrn. Następny byłem ja. A za mną Varg i Zwietlik. Loiosh krążył
wpierw nad nami, zataczając wysoko kręgi, a potem przed nami, sprawdzając
drogę.
 Czysto, szefie  zameldował telepatycznie.
 I bardzo dobrze.
I wszystko to po to, by przejść jedną przecznicę.
50
* * *
Kiedy dotarliśmy do restauracji  Blue Flame , wciśniętej między dwa maga-
zyny tak, jakby próbowała się ukryć, do środka pierwszy wszedł Zwietlik. Wy-
szedł prawie natychmiast, skinął głową i do środka wleciał Loiosh, w ślad za nim
wszedł Varg, a zaraz po nim ja. Wewnątrz było trochę zbyt ciemno jak na mój gust,
choć dostrzec dało się wszystko. Pod każdą ze ścian znajdowały się cztery alko-
wy, na środku stały dwa stoły czteroosobowe i trzy dwuosobowe. W najdalszej
od drzwi alkowie, twarzą ku wejściu, siedział Shoen  członek Domu Jherega
wynajęty przez Kragara.
Shoen należał do tych nielicznych niezależnych, którzy mogą robić prawie
wszystko i to robić dobrze. Nie był wysoki  miał sześć stóp i sześć cali wzro-
stu. Czarne włosy zaczesywał do tyłu tak jak Varg. Był silnorękim, ochroniarzem,
parał się trochę lichwą, prowadził salon gry, zajmował się sprzątaniem  słowem,
próbował rozmaitych zajęć. Przez jakiś czas pracował nawet dla organizacji w pa-
łacu. Był też jednym z godniejszych zaufania zabójców, jakich znałem. Gdyby
nie skłonność do hazardu połączona z brakiem talentu do niego, lata temu miał-
by dość, by przejść na emeryturę. Byłem zadowolony, że tak się nie stało, skoro
miałem go po swojej stronie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl