[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Opiekuj się mną - poprosił. - Naucz mnie seksu. Słyszałem, że
to działa bardzo uspokajająco na osoby płci męskiej, a to
męskie ciało, które masz przed sobą, jest bardzo niespokojne.
- John!
Przerwała i pocałowała go. Także ku swemu zdziwieniu.
John po chwili przejął inicjatywę i przyciągnął ją mocno
do siebie. Potem wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Jęknęła,
kiedy ją na nie rzucił.
- W podręczniku piszą:  Połóż ją na łóżku". Wszystko się
zgadza. Przecież cię położyłem.
- Delikatnie.
- Przecież podskoczyłaś zaledwie o kilkadziesiąt
centymetrów. - Mówiąc to John zamknął drzwi i zdjął ubranie.
- To okrycie jest bardzo niewygodne i zupełnie niepotrzebne.
A dlaczego ty nie jesteś naga? A, już wiem, w raju przez to
jabłko nabrałaś poczucia wstydu.
Zdjął jej ubranie i zafascynowany porównywał ich ciała.
Przechwalał się, że ma pewien dodatek, którego ona nie ma.
Czuł się oszukany, że jego sutki nie są takie jak jej, lecz
otoczone włosami. Ssał piersi i żałował, że nie ma w nich
mleka. Uczył się seksu.
Pytał, jakie odgłosy ma wydawać i jakie ruchy
wykonywać. Był zafascynowany prezerwatywą i jedną nawet
nadmuchał, zawiązał i zaczął podrzucać jak balonik. Nie mógł
uwierzyć, że powinien nałożyć ją na swój dodatek. Był taki
przekonujący, że prawie mu uwierzyła.
- Czy jesteś prawdziwy? - zapytała.
- Jestem taki prawdziwy, jak to tylko możliwe. Kocham
cię, żonkilku.
- Moje włosy są brązowe.
Lekko ujął w palce pukiel jej włosów.
- To jest kolor brązowy? Myślałem, że blond. Mylą mi się
słowa. To strasznie trudny język. Nasz jest dużo prostszy.
Zaczęli więc rozmawiać swym własnym językiem.
Językiem, który znały ich ciała.
Potem leżeli obok siebie, zmęczeni, szczęśliwi, milczący.
- Nie wstydzisz się, że zrobiłaś to tak szybko? Czy tak
mało mi ufasz?
- Byłam zazdrosna.
- Jak to możliwe?
- Zaledwie trzy dni temu chciałeś spędzić cały wieczór w
żałobie.
John westchnął głęboko.
- Wtedy jeszcze cię nie znałem. Skąd mogłem wiedzieć,
że kiedy wyląduję na tej planecie, spotkam tam ciebie?
- To prawda.
- I że będziesz miała takie długie rzęsy.
- Nigdy w życiu nie byłam zazdrosna.
- Do dziś.
- Do dziś - przyznała.
- Nie masz najmniejszego powodu.
- Zerwałeś się jak oparzony i pobiegłeś do niej.
- To stara znajoma. Gdybym ją zignorował, uznałabyś
mnie za zle wychowanego.
Wiedziała, że John ma rację. Powie mu to kiedyś.
- Nie masz powodu być zazdrosna o jakąkolwiek kobietę
na świecie. Kocham cię, Margot Pulver. Chcę się z tobą
ożenić, kiedy już przyzwyczaisz się do tego pomysłu, i żyć z
tobą długo i szczęśliwie. I pragnę, żebyśmy byli życzliwi i
tolerancyjni także dla innych ludzi.
Margot nie była kiedyś życzliwa wobec niego i wobec
Lucilli, którą nazywała Priscillą.
- Wiem - westchnęła.
- Chciałbym cię wykąpać.
- Jeszcze nie.
- Jesteś zazdrosna i samolubna. Czy masz jeszcze inne
wady?
- Tak - odparła bez wahania.
- A więc będę się musiał nad tobą napracować. Czemu
twoi rodzice zostawili dla mnie całą tę robotę? Już za młodu
powinni cię byli wysłać do Salty'ego i Felicji.
W końcu zeszli na dół, akurat na kolację. Przy długim
stole Margot siedziała po prawej stronie Johna, ale po jego
lewej - Lucilla.
Margot zaczerwieniła się, ale usiadła bez komentarza.
John kopnął ją w kostkę!
- Lucilla pytała o twoje siostry - rzekł z uśmiechem.
Oczy Margot spoczęły na Lucilli.
Była piękna. Idealnie umalowana i uczesana.
- Znam twoje starsze siostry - powiedziała. - Zawsze im
zazdrościłam. Ja byłam jedynaczką. A one tak się dobrze
razem bawiły. W ogóle nie zwracały na mnie uwagi.
Wystarczało im zupełnie własne towarzystwo.
- One myślały, że jesteś taka piękna i pewna siebie, że ich
nie potrzebujesz.
- Wszyscy potrzebujemy innych ludzi.
Pozostali goście włączyli się do rozmowy. Mówiono o
przyjazni, zazdrości i tolerancji.
Dopiero teraz Margot zrozumiała, co znaczy rodzina, którą
zawsze traktowała jak coś oczywistego.
- Tak jest u Brownów w Tempie, w stanie Ohio, gdzie się
wychowałem - rzekł John.
I była to kolejna rzecz, jaka ich łączyła.
Wychowana w podobnych warunkach Margot nie była
zdziwiona ogromną liczbą członków rodziny Brownów.
Pasowała do nich znakomicie.
Zlub Margot i Johna, który odbył się tego lata, połączył
obie rodziny. Choć młoda para tuż po ceremonii zaślubin
wyjechała na miesiąc miodowy, wesele przeciągnęło się do
następnego dnia.
A Margot i John żyli razem długo i szczęśliwie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl