[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wojownikami. Jednak jednym z najbardziej był dawny Kapłan-Wojownik, Rac-
khir. Nadal tak zręczny jak dawniej i zawsze tak samo się ubierał, ale chęć walki
opuściła go, gdy zamieszkał w Tanelorn.
Przy murze, w zachodniej części miasta stał dwupiętrowy dom otoczony traw-
nikiem, na którym rosły niezliczone dzikie kwiaty. Dom był zbudowany z żółte-
go i różowego marmuru. Miał wielki, spiczasty dach. Była to siedziba Rackhira.
W tej chwili Czerwony Aucznik leżał na drewnianej ławce i obserwował swojego
gościa, który nerwowo chodził po trawniku. Tym gościem był jego stary przyjaciel
 Książę z Melniboné.
Elryk miał na sobie prostą, białą koszulę i spodnie z gęstego, czarnego jedwa-
biu. Patrzył szkarłatnymi oczami na trawnik i nie zwracał najmniejszej uwagi na
przyjaciela. Rackhir nie miał zamiaru przerwać rozmyślań księcia, chociaż ani
trochę mu się one nie podobały. Miał nadzieję, że pobyt w Tanelorn uspokoi albi-
nosa, wygoni duchy i zwątpienie z jego myśli. Niestety nic takiego nie wydarzyło
83
siÄ™. Melnibonéanin byÅ‚ daleki od osiÄ…gniÄ™cia spokoju ducha.
W końcu Rackhir zdecydował się przerwać ciszę.
 Jesteś tu już od miesiąca, przyjacielu, ale widzę cię ciągle równie posępne-
go co zawsze. Nigdy nie odpoczywasz.
Albinos uśmiechnął się.
 Tak. . . Przepraszam cię Rackhirze. Jestem naprawdę okropnym gościem.
 A cóż cię tak bardzo niepokoi?
 Nic szczególnego. Po prostu nie znoszę bezczynności. Tylko przemoc może
wyrwać mnie z melancholii. Tanelorn nie jest odpowiednim miejscem dla mnie.
 Ale przemoc lub to, co z niej wynika, jeszcze bardziej pogłębia twoją me-
lancholiÄ™.
 To prawda. Ciągle się borykam z tym właśnie dylematem. Od czasu, gdy
spłonął Imrryr. A może jeszcze dłużej.
 Ale z tym dylematem boryka się wielu ludzi. Chociaż w nieco mniejszym
stopniu.
 Tak. Jaki jest cel życia i co się dzieje, jeśli się go odkryje. . .
 Dla mnie, w Tanelorn, te problemy nie mają racji bytu. Spodziewałem się,
że i ty się ich pozbędziesz. Zostaniesz tu z nami?
 Nie mam innych planów. Jeszcze nie zemściłem się na Theleb K aarnie,
ale nie wiem, gdzie on teraz jest. Zresztą ty i Moonglum powtarzacie mi w kółko,
że to on mnie zacznie poszukiwać. Pamiętam, iż kiedy dotarłeś po raz pierwszy
do Tanelorn, zaproponowałeś mi, abym przyjechał tutaj z Cymoril. . . Szkoda, że
cię nie posłuchałem. Byłbym teraz spokojny, a martwa Cymoril nie zatruwałaby
moich snów.
 Mówiłeś o tej czarodziejce, która według ciebie jest podobna do Cymoril.
 Myshella, Cesarzowa Zwitu? Kiedy ją zobaczyłem, śniła, a gdy ją opuści-
łem, to ja śniłem. Zjednoczyliśmy się w walce o wspólną sprawę. Już nigdy więcej
jej nie zobaczÄ™.
 Ale jeśli ona. . .
 Nigdy więcej, Rackhirze.
 Jak chcesz.
Znowu zapadła cisza. Słychać było tylko śpiew ptaków. Po chwili, odprowa-
dzany zaniepokojonym spojrzeniem przyjaciela, Elryk wszedł do domu. Kiedy
stamtąd wyszedł, miał na sobie szeroki pas i runiczny miecz u boku. Na ramię
zarzucił białą, jedwabną pelerynę, a na nogi włożył długie buty.
 Pojadę na Pustynię Westchnień. Zatrzymam się, gdy będę zmęczony jazdą.
Być może potrzebuję tylko odrobiny wysiłku.
 Uważaj na pustyni. Jest to ponure i zdradliwe miejsce.
 Będę ostrożny.
 Wez złocistego ogiera. Urodził się na pustyni, a wytrzymałość tych koni
jest legendarna.
84
 Dziękuję. Zobaczymy się jutro rano, albo jeszcze wcześniej.
 Mam nadzieję, że po wycieczce lepiej się poczujesz.
Czerwony Aucznik był niespokojny, gdy jego przyjaciel kierował się ku stajni.
Potem usłyszał stukot kopyt i wtedy powoli wstał. Albinos pojechał truchtem do
pomocnej bramy, za którą rozciągała się już pustynia. Moonglum wyszedł z domu.
Jadł jabłko, a pod pachą trzymał zwinięty manuskrypt.
 Rackhirze, gdzie jedzie Elryk?
 Szukać spokoju na pustyni.
Moonglum zmarszczył brwi.
 Szukał go już w wielu innych miejscach i obawiam się, że tam też go nie
znajdzie.
Rackhir przytaknÄ…Å‚.
 Ale mam przeczucie, że znajdzie coś innego, bowiem rzadko prowadzą go
własne chęci. Tyle różnych sił kieruje jego losem.
 Myślisz, że tak jest i teraz?
 Prawdopodobnie.
Rozdział 2
POWRÓT CZARODZIEJKI
Piasek trzeszczał na wietrze, a wydmy ułożyły się miękko, podobne do fal
skamieniałego morza. Gdzieniegdzie jaśniały matowo skały  resztki gór ze-
rodowanych przez wieki. Piasek, który kiedyś też był tymi skałami, budynkami
i kośćmi zwierząt oraz ludzi, skrzypiał zawodząc, jakby żył i z żałością wspo-
minał przeszłość. Elryk założył kaptur peleryny na głowę, aby uchronić się od [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl