[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ci, że odeszła ze sporą sumką pieniędzy – dorzucił Jake, całkiem zado-
wolony z siebie.
– Bardzo dobrze – skomentował Luke z roztargnieniem. – Poczuł, jak
ciśnienie wzrosło mu w zawrotnym tempie, gdy zobaczył, jak Parker kładzie
swoją rękę na gołym ramieniu Haley.
– Zaraz jestem z powrotem, Jake. Teraz muszę się czymś zająć.
– Daj znać, gdybyś potrzebował w tym wsparcia, bracie – powiedział
Jake, tłumiąc śmiech.
– Haley, widziałaś moją siostrę? – spytał Luke, podchodząc do niej i
obejmując ją w ostentacyjny sposób w pasie.
– Rozmawiałam z nią kilka minut temu – odrzekła tonem tak
95
spokojnym, jakiego u niej nie słyszał.
– Może poszłabyś jej poszukać? – zaproponował, nie spuszczając
wzroku z Parkera.
– Chciałbym z nią porozmawiać, zanim wyjdziemy.
Haley spiorunowała go wzrokiem, po czym skinęła twierdząco głową.
– Oczywiście, panie Garnier. Jak sobie pan życzy.
Nie była zachwycona, gdy go mijała, lecz wytłumaczy jej się później.
W tej chwili musiał napędzić stracha temu casanovie z prowincji.
– Słuchaj, Parker. Mam zamiar powiedzieć ci to tylko raz – zagroził
Luke, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby. – Trzymaj się z dala od Haley!
– A czemu? – dopytywał Parker zdecydowanym tonem. – Zdaje się, że
o niej często zapominasz, inaczej by się nie błąkała sama. – Zaśmiał się. –
Gdy facet widzi taką dziewczynę jak Haley, zaczyna myśleć o ustatkowaniu
się i wychowywaniu grupki dzieciaków.
– Wiem, dlatego się z nią ożeniłem.
– Jest twoją żoną? – Parker pokręcił głową. – Nie ma obrączki. Jeśli
ożeniłeś się z nią, dlaczego nie nosi obrączki?
– To moja sprawa, nie twoja. Haley jest moja i trzymaj swoje parszywe
łapy od niej z daleka.
– A jeśli nie, to co? – podsunął z szyderczym uśmiechem.
– Będziesz zbierał z ziemi te swoje bielutkie zęby – ostrzegł Luke,
mając nadzieję, że mężczyzna da mu powód do udowodnienia, że nie żar-
tuje.
– Czy to pogróżka? – spytał Parker, unosząc brew.
Luke pokiwał głową.
– Nie, fakt.
Odsunął się do tyłu i wziąwszy zamach, uderzył Parkera pięścią prosto
96
w twarz. Wziął kilka głębokich oddechów, aby uspokoić nerwy, rozejrzał się
w tłumie w poszukiwaniu Haley. Nie wiedział, na kogo bardziej się
zdenerwował, na Parkera za to, że wypatrzył u Haley brak obrączki, czy na
siebie samego za to, że zapomniał jej kupić.
Tak czy owak nie zmieniało to faktu, że należała do niego i nie
zamierzał się z nią dzielić.
Zanim Haley znalazła Arielle w damskiej toalecie, jej złość na Luke’a
zamieniła się w przejmujący smutek. Nie było szansy, aby kiedykolwiek
zaczął traktować ich małżeństwo inaczej niż jako jeden ze swych interesów.
Oszukiwała siebie, gdy myślała, że jest to możliwe.
Nie tylko przedstawił ją Emeraldzie Larson jako swoją asystentkę, ale
również nie powiedział jej, że ta kobieta jest jego babcią. I jeśli nie było to
wystarczającym dowodem na to, że uważał ją jedynie za pracownicę,
wystarczy przyjrzeć się, w jaki sposób kazał jej poszukać swojej siostry.
– Haley, wszystko w porządku? – spytała wyraźnie zatroskana Arielle.
– Wyglądasz, jakbyś czuła się nie najlepiej. Może pójdę po Luke’a?
Usiadłszy na jednej z pluszowych sof w holu, Haley pokręciła
przecząco głową.
– Wszystko w porządku, naprawdę. I wolałabym nie oglądać Luke’a w
tej chwili.
– Aha. – Arielle usiadła obok niej. – Cóż ten mój tępy braciszek
uczynił tym razem?
– Raczej czego nie uczynił – odrzekła Haley, czując się nieszczęśliwa.
Chciała dziecka ponad wszystko, a w co się wpakowała? Jak
poślubienie mężczyzny, którego kochała z całego serca, i urodzenie dziecka,
którego tak bardzo pragnęła, mogło doprowadzić ją do takiego stanu?
– Kochasz go, prawda? – dopytywała Arielle, głaszcząc dłoń Haley. –
97
To dlatego zgodziłaś się na jego głupkowaty plan posiadania dziecka, czyż
nie?
– Wiesz o naszej umowie? – zauważyła nieco zaskoczona.
– Wiem o wszystkim – zapewniła ją Arielle z uśmiechem dodającym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl