[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przy koszuli Guya.
- Au!
- Ostrożnie - powiedział. - Zaraz panią oswobodzę. Patrzyła na niego ufnym wzrokiem,
gdy manipulował przy guziku.
- Chciałabym, żeby z całym moim bólem można sobie było tak łatwo poradzić.
- Ja też - przyznał szczerze. Gdy uświadomił sobie, co powiedział, uznał, że się
zagalopował. Powinien bardziej panować nad swoimi odruchami. Jasno zdawał sobie
sprawę z tego, że dla niego i Felicji jako pary nie ma dobrego rozwiązania. -Najlepiej
będzie, jeśli wróci pani do łóżka. Powinna pani wypocząć i dobrze się wyspać. - Wstał i
delikatnie złożył ją na wielkim łożu, wspartym na czterech masywnych nogach.
Drobna postać Felicji prawie znikła wśród poduch i kołder.
- Należy się panu od mnie wyjaśnienie, kim jestem i co robiłam, kiedy zatrzymał mnie
wypadek powozu - powiedziała.
Zatrzymał się przy łóżku.
- Pózniej. Najpierw proszę spokojnie wypoczywać. Aadną twarz o regularnych rysach
wykrzywił grymas.
- Czuję się tak, jakbym od roku nie miała ani chwili spokoju. Nawet kiedy po katastrofie
straciłam pamięć i leżałam tutaj, dręczyły mnie lęki. Przeczuwałam, że mam za sobą
tragiczne przeżycia. Nie, nie mogłabym zasnąć, najpierw muszę o tym porozmawiać.
Mam nadzieję, że jeśli panu wszystko opowiem, łatwiej będzie mi uwolnić się od tych
dramatycznych wspomnień.
Guy pomyślał, że jest w tym przeświadczeniu wiele racji. Rozmowa rzeczywiście mogła
przynieść ulgę.
- Dobrze, niech pani mówi.
- Nazywam się Felicja Anna Marbury, z domu Dunston. Głośno odetchnął.
- Dunston?
- Tak. Moim ojcem jest Nathan Dunston.
- Węglowy baron. - Guy gwizdnął pod nosem. - Jeden z najbogatszych ludzi w
Newcastle.
- Owszem, i jeden z tych ludzi, którzy myślą wyłącznie o pieniądzach. Moja matka
zmarła podczas porodu, brat też przyszedł na świat martwy. - Guy mimo woli drgnął. -
Ojej -zreflektowała się Felicja. - Powinnam była pomyśleć, co mówię. Bardzo
przepraszam. Nie chciałam panu sprawić bólu.
- Było, minęło. To dawne dzieje. Niech pani kontynuuje -powiedział łagodnie Guy.
- Wychowywał mnie ojciec. Nie zawsze był węglowym baronem. Zawsze jednak był
ambitny i postępował tak, by stopniowo wspinać się na kolejne szczeble drabiny
społecznej. Wprawdzie twierdził, że robi to dla mnie, ja jednak wiedziałam, że myśli
przy tym wyłącznie o sobie. Posyłał mnie do najlepszych szkół, żebym wyglądała i
mówiła jak dobrze urodzona dama. - Mocno zacisnęła palce na kołdrze. - Zmusił mnie
do poślubienia Edmunda. Pewnego dnia wezwał mnie do siebie i wyjaśnił, dlaczego
życzy sobie tego małżeństwa.  Edmund jest właścicielem dużego majątku ziemskiego -
powiedział i dodał: - Moje dzieci odziedziczyłyby i bogactwa dziadka, i ziemię
Edmunda. A wtedy ich dzieci mogłyby przez małżeństwo wejść do świata arystokracji".
Mój ojciec zaplanował wszystko z dużym wyprzedzeniem. Już dawno zaczął snuć takie
plany.
Mimowolnie, nerwowo mnąc w dłoni kołdrę, Felicja przebiła paznokciem poszewkę i
zaczęła wyskubywać pierze. Szybujące białe drobiny opadały na podłogę. Guy odniósł
wrażenie, że Felicja nie zdaje sobie z tego sprawy. Bez reszty pochłonęła ją przeszłość.
- Rzeczywiście poślubiłam Edmunda, potem jednak straciłam dzieci. Zachorowały na
szkarlatynę i odeszły niemal z dnia na dzień. To było jedenaście... nie, dwanaście
miesięcy temu.
W jej oczach znowu pojawiły się łzy.
- Po ich śmierci Edmund oskarżył mnie o niewłaściwą opiekę nad dziećmi, krzyczał, że
przez własną głupotę pozwoliłam im umrzeć. To było okropne! - Przez twarz Felicji
przemknął grymas bólu. - Na pewno nie pomogło mi również to, że od czasu narodzin
Cedrica odmawiałam mu dostępu do łoża. Innego dziedzica Edmund nie ma. - Na
podłogę opadły kolejne piórka. - Mój ojciec wpadł we wściekłość, gdy dowiedział się o
naszym małżeńskim konflikcie. Kazał mi pogodzić się z Edmundem i urodzić następne
dziecko. - Ręka jej zadrżała, a drobinki pierza zatoczyły szerszy krąg. - Nie mogłabym
go usłuchać. - Guy pomyślał, że dawno nie widział w niczyich oczach tyle cierpienia. -
Wiem, jakie znaczenie ma dziedzic dla mężczyzny, ale Cedric był także moim synem,
moim dzieckiem. Nie kimś, kto miał odziedziczyć pieniądze po dziadku i ziemię po
ojcu. Rozumie pan, prawda?
Wolno skinął głową, bo słowa nie chciały przejść mu przez gardło. Gdyby miał w
zasięgu ręki ojca Felicji, tego bezwzględnego karierowicza, bez litości stłukłby go na
kwaśne jabłko. Ponieważ go jednak nie było, Guy usiadł na łóżku i mocno przytulił
Felicję, aby ją pocieszyć. W tym momencie nic innego nie mógł zrobić. Takiej
bezradności i bezsilności nie zaznał od czasu śmierci Suzanne. Nie znosił tego stanu.
Nie wiedział, jak długo trzymał Felicję w objęciach, bo stracił rachubę czasu. Tym
razem jednak tulił ją tylko po to, by ukoić jej ból, dać jej pokrzepienie. Nawet nie
myślał, że jest do tego zdolny.
Trzasnęło polano w kominku, zegar wybił godzinę. Felicja nagle drgnęła.
- Guy?
- Hm? - On również był bliski zaśnięcia.
- To jeszcze nie wszystko.
Rozdział dziewiąty
Guy westchnął.
- Na ogół nie da się powiedzieć wszystkiego. - Poczuł, że Felicja sztywnieje i
natychmiast pożałował szorstkich słów. -Słucham, proszę mówić dalej.
- Jestem... to znaczy byłam w drodze do Londynu, ponieważ Edmund zamierza się ze
mną rozwieść.
Zapadło ciężkie milczenie. Początkowo Guy bardzo się ucieszył, że Felicja będzie
wolna, ale chwila radości szybko minęła. Przecież miał poślubić Emily Duckworth,
ponieważ potrzebował dziedzica dokładnie tak samo, jak potrzebowali go ojciec i mąż
Felicji. Kobiecie, która nosiła dziecko pod sercem, mogło się to wydawać bezlitosne i
bezduszne, ale dziedziczenie było fundamentem, na którym opierało się życie w
świecie arystokracji.
Nagle Guy uświadomił sobie, że także Felicja mogłaby dać mu dziedzica. Wiedział już,
że pod pewnym względem są jakby dla siebie stworzeni. Dane mu było przeżyć z
Felicją cudowne zbliżenie. Och, jak bardzo jej pragnął.
Spojrzał jej w twarz. Nie mogłaby uchodzić za uznaną piękność, Emily Duckworth na
pewno bardziej zwracała na siebie uwagę, ale Felicja miała klasę, i to mu się w niej
podobało. Regularne, delikatne rysy twarzy, bujne wspaniałe włosy, zgrabna figura,
tworzyły urzekającą całość. Dla Guya Felicja miała nieodparty urok; ciągnęło go do niej
niczym lekkomyślnych żeglarzy do syreniego śpiewu. Budziła jego pożądanie jak
żadna inna kobieta.
Felicję charakteryzował nie tylko urzekający wygląd. Była kobietą wrażliwą, a zarazem
silną duchem. Niestety, nie mógł się z nią ożenić, i wiedział, że nigdy do tego nie
dojdzie. Potrzebował dziedzica, a nie mógłby spłodzić go z kobietą, która stała się dla
niego kimś ważnym. Lęk o jej zdrowie i życie, nad którym Guy nie potrafiłby
zapanować, zatrułby im życie. Nigdy więcej nie chciał stracić nikogo bliskiego.
- Niech pan coś powie, proszę - szepnęła, gdy milczenie się przedłużało.
Guy objął ją mocniej.
- Z jakiego powodu mąż się z panią rozwodzi? Zazwyczaj jej twarz cechowała się
niezwykłą łagodnością,
teraz jednak pojawił się na niej gniewny wyraz.
- Ponieważ nie jestem w stanie obdarzyć go dziedzicem. Co za ironia losu!
- Moja droga - powiedział Guy - rozwodu to on może chcieć, ale z tego powodu na
pewno go nie dostanie.
- Istotnie. Powiedziałam tylko, jaka jest rzeczywista przyczyna. Ponieważ jednak nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  • >