[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedziała, przekraczając próg.
- Kiedy trzeba, jestem czarujący - oznajmił lodowatym tonem. - Ale wobec ciebie nie
zamierzam...
- Na moje szczęście!
Chciał coś powiedzieć, lecz zrezygnował i poszedł w stronę swego auta, a Meredith,
zamknąwszy drzwi, oparła się o nie plecami. Cała się trzęsła ze złości. Nie spotkała jeszcze w
Ŝyciu tak bezczelnego i zarozumiałego typa!
ROZDZIAŁ TRZECI
Nazajutrz rano Rey zadzwonił do Meredith i powiedział, Ŝe obaj z bratem wstąpią po
nią i razem pojadą do Jacobsville.
Wielki luksusowy samochód, najnowszej serii tej marki, zajechał na podjazd i aŜ
śmiesznie wyglądał na tle niewielkiego, obskurnego domu Meredith.
Gdy z walizką w ręku podchodziła do wozu, dostrzegła za uchylonymi firankami
twarze ciekawskich sąsiadów.
- Nie zamierzamy zatrudniać cię przy spędzie bydła - powiedział Rey, patrząc na jej
dŜinsy, koszulę kowbojską i buty.
- Wcale bym się na to nie zgodziła - rzekła i spojrzała nań ironicznie. - Nie czyści się
dywanów na wysokich obcasach i w perłach na szyi.
- MoŜesz ubierać się, w co chcesz, bylebyś co rano piekła nam placki - oświadczył,
umieszczając w bagaŜniku jej walizkę.
- Dzień dobry! - zawołał Leo z przedniego siedzenia.
Rey otworzył tymczasem tylne drzwi i pomógł Meredith przy wsiadaniu.
- Dzień dobry - odpowiedziała radosnym głosem.
- Wyglądasz juŜ duŜo lepiej.
- Boli mnie jeszcze głowa. - Przesłał jej długie, wymowne spojrzenie. - Ale ty chyba
jesteś w kiepskiej formie.
- Tak, oboje nieźle oberwaliśmy - rzekła, opierając się wygodnie na skórzanym
siedzeniu.
- Przydałaby się wam pielęgniarka - mruknął Rey i włączył silnik.
- Mnie nie jest potrzebna - stwierdził Leo.
- Ani mnie - dodała Meredith.
- Oboje wyglądacie jak ofiary wypadku - powiedział Rey.
- Nie pozwól się obraŜać, dziewczyno - rzekł Leo.
- Opowiem ci o jego licznych słabostkach, Ŝebyś mogła go zagiąć, gdy zajdzie taka
potrzeba.
Meredith nie posądzała Reya o jakiekolwiek słabostki. Milczała. Jej nowy szef miał
groźną minę, czym nawet jego brat był najwyraźniej zdziwiony.
- Czy wasza rodzina wywodzi się z Jacobsville? - zapytała, zmieniając temat.
- Nie, z San Antonio - odparł Leo. - Nabyliśmy tę posiadłość w bardzo złym stanie i
dlatego w Jacobsville urządziliśmy naszą kwaterę główną. Mamy stamtąd dobry dojazd i do
Houston, i do San Antonio. Ponadto dobrze się czujemy na tym odludziu. Nie lubimy miasta.
- Ja teŜ nie lubię - oświadczyła Meredith, i przypomniał jej się piękny ogród babci w
starym majątku niedaleko Fort North. Uśmiechnęła się. - Szkoda, Ŝe swego czasu ojciec
przyjął tę pracę w Houston.
- A czym się twój ojciec zajmuje? - zapytał Leo.
- Jest na emeryturze - powiedziała, nie wdając się w szczegóły. Nie lubiła mówić o
rodzinie, szczególnie o ojcu.
- Simon rozmawiał, z kim trzeba - pospieszył Rey z informacją. - Zapewnią mu opiekę
lekarską i nie wypuszczą go, póki nie zerwie z nałogiem. - Obejrzał się na nią. - Twierdzą, Ŝe
lepiej przez parę tygodni nie kontaktować się z nim, naleŜy przeczekać najgorsze, tak zwany
zespół abstynencji, czyli nawroty choroby.
- Wiem coś o tym - powiedziała, gładząc machinalnie materiał dŜinsów. - Złe nawyki
trudno wyplenić.
- Ty i ojciec strasznie duŜo czytacie - zauwaŜył Rey. - Nigdy nie widziałem tylu
ksiąŜek w domu. Nawet nasza biblioteka nie jest tak bogata.
- Kocham ksiąŜki - odrzekła. - A na telewizję brakowało nam zawsze czasu. Dopiero [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl