[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ratunek delfinowi i pomogła mu Wypędzić nieprzyjaciół, którzy zajęli jego ziemię...
 Wypędzić? Jak to? Przecież to są mocni żołnierze, którzy nie dadzą się wypędzić? Jak
się to może stać?
 Jeśli nie odejdą na twoje wezwanie, musisz sięgnąć po miecz...
I jakby dopełniając tych słów, wyciągnął w jej stronę swój miecz świetlisty. Ale ona
ogarnięta nagłą trwogą zasłoniła sobie twarz obu dłońmi.
 Nie!  krzyknęła.  Nie! Nie chcę, nie mogę...! Jestem dziewczyną. Boję się krwi.
Wszyscy o tym wiedzą. Nie potrafię patrzeć, jak ludzie zabijają zwierzęta. Jakże mogłabym
patrzeć, jak ludzie zabijają ludzi? Nie trzymałam nigdy w dłoni miecza. Nie chcę zabijać, nie
potrafię zabijać! Nie, nie, nie!
Powtarzała swój sprzeciw długo. I kiedy w końcu nieśmiało odsłoniła oczy, nie było już
przed nią oślepiającej blaskami kuli. Otaczał ją zwykły, znajomy świat. Nic nie przypominało
przerażającego wezwania, jakie usłyszała. Tylko serce szarpało się ciągle przerażone.
Jeśli sama myśl o murach klasztornych wywołała w niej tyle niepokoju, to czymże on był
wobec uczucia, jakie obudziły usłyszane obecnie słowa? Joanna nie należała do dziewcząt
obawiających się wszystkiego. Gdy słuchała opowiadań o napadach i rozbojach, którymi
chętnie raczyli rodzinę Darków rozmaici goszczący w ich domu uciekinierzy i wędrowcy,
przerażenie łączyło się w niej z gniewem. Wojna, zabijanie, rozlana krew budziły w niej
bardziej niż obawę bunt wobec wszystkiego, co jest gwałtem człowieka na człowieku. Nie
było w niej żadnej wrogości wobec drugiego człowieka. Miała przyjaciół wśród mieszkańców
Greux, uważających się za Burgundczyków. Każdy człowiek  jeżeli tylko nie był pijany, bo
tego nienawidziła  budził w niej przede wszystkim sympatię. Ale jeśli widziała czyjąś
167
krzywdę, gotowa była zawsze stanąć po stronie skrzywdzonego. W takich chwilach
opuszczała ją wszelka nieśmiałość.
Nie wyobrażała sobie przecież, co musiałby uczynić człowiek, aby zapragnęła go zabić.
Iść walczyć z Anglikami? Nie, nie! Nigdy Anglika nie widziała. Mówiło się o nich zle, że są
najezdzcami, grabieżnikami, okrutnikami. Oskarżano ich, że są winni nędzy, jaka panowała
w kraju. Gdzieś daleko toczyła się z nimi wojna. Wędrowny zakonnik opowiadał o broniącej
się od lat przed Anglikami wyspie Zwiętego Michała. Nazywano ich Goddonami
przeklinającymi bezbożnie.
Ale wojna to wojna. Wojny to były sprawy króla, delfina, jego wodzów, nie chłopów, nie
dziewczyn jak ona. Kim był przybysz, który do niej przyszedł? Nie miała wątpliwości, że
przybył z nieba, gdyż mówił takie rzeczy i wzywał ją, by była pobożna. Zrodziło się w niej
przypuszczenie, że musiał to być Archanioł Michał. Nieraz w tym właśnie kształcie widziała
tego pogromiciela szatana w kościołach. Ale choćby był Archaniołem odpowiedziała  nie na
jego wezwanie! I była gotowa odpowiedzieć tak samo, gdyby się znowu zjawił.
Mijały jednak miesiące, a skrzydlaty gość nie pojawiał się. W uczuciach Joanny
dokonywał się powolny przełom. Sprzeciw wobec wezwania pozostał, ale łączył się z żalem,
że tak twardo i bezwzględnie odrzuciła słowa Archanioła. Wędrując co sobota z zapaloną
świecą do Matki Bożej do Bermont zapytywała siebie, co by to było, gdyby to Ona ją
wezwała? Przecież Archanioł nie przyszedł od siebie. Przyszedł z wezwaniem nie swoim 
ale Boga. A jeżeli to Jezus, który dla ludzi i dla niej, Joanny, dał się przybić do krzyża, wzywa
ją, by szła ratować Francję? To nie może być!  Próbowała zaprzeczać sama sobie.
Dziewczyny nie chodzą na wojnę. Nie walczą, nie wylewają krwi  nie zabijają! Bóg nie
mógł tego żądać!
Matka wychowała ją na pobożną dziewczynę. To ona sama uczyła ją modlitw
i pobożnych pieśni. Często mówiła o Bogu, o swej pielgrzymce do stolicy Papieża. W miarę
dorastania Joanna modliła się coraz częściej. Nie znała wielu modlitw, więc jej modlitwa była
po prostu rozmową. Te rozmowy były jak woda  wciągały ją i pochłaniały. Modląc się
zapominała o otaczającym ją świecie.
Mówiła:  Chcę Ci, Boże, służyć, chcę Ci być we wszystkim posłuszna. Wolałabym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl