[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kasią i dowiedziałem się od niej, że wyszła za mąż, i że małżonek jej w bujnym polocie swojej ambicji sięga po posadę
dozorcy robót przy kolei żelaznej, do czego posiada zupełną kwalifikację. Byłem uszczęśliwiony, że mogę mu
dopomódz w zdobyciu tego złotego runa, a Kasia uszczęśliwioną była z tej nowej sposobności wycałowania mi rąk i
nóg mimo wszelkiej opozycji z mojej strony.
Myślałem, że chce już odejść, pokazało się jednak, że ma jeszcze coś do powiedzenia, tylko nie wie, jak zacząć, aby
swego kochanego panicza znowu nie zasmucić. Gdy mi się udało uspokoić jej obawę, przyznała się, że ma mi coś
oddać, co jej ktoś dał dla mnie-
 Któż taki, Kasiu?
 Nieboszka pani.
 Moja matka!
 To tak było, proszę panicza. Kiedy nieboszka pani tak bar-
dzo zachorowała nad ranem, a panicz mały jeszcze spał, pani zawołała mię i powiedziała mi, że umrze. Tak ja zaraz
poznała, że pani ma gorączkę, i pani sama mówiła, że jej się robi ciemno w oczach i że traci przytomność. Wtenczas
pani wyjęła z szuflady papiery, i powiedziała mi: Kasiu, oddasz to Mundziowi, ale dopiero, jak wyrośnie i będzie
słuszny. Przysięgnij mi, że mu oddasz, a nikomu więcej. Tak ja się zaklęłam na moją duszę i na Przenajświętszy
Sakramet, że nie oddam nikomu, tylko paniczowi, jak wyrośnie, i schowałam te papiery. A potem jak ten pan ze wsi
przyjechał i z nim przyszedł kancelista z magistratu i szukali wszędzie, w pokojach i na strychu, to ja się zaraz
domyśliłam, że szukają tych papierów, alem nic nie mówiła nikomu, nawet potem memu mężowi. Ale teraz dzięki
Bogu, kiedy nasz panicz tak wyrósł i taki piękny i taki słuszny, że się aż dusza raduje, to ja przyniosła te papiery.
Zrozumiałem powody polecenia, które biedna matka moja dała Kasi. Mogła jej była polecić, aby oddala papiery
komornikowi Wielogrodzkiemu, ale szybko postępujące zapalenie mózgu złamało jej umysł: pamiętała jaż tylko o
mnie, i o tem, że jestem mały, i że mogą mi odebrać bezkarnie, cokolwiekbym miał w ręku: Kasia od kilkunastu lat
służyła u niej i czuła, że może jej zaufać. Podczas tego mojego melancholicznego rozumowania, Kasia wydobyła spore
zawiniątko, troskliwie obwiązane chustkami, rozpakowała i wręczyła mi papiery.
Skonstatowaliśmy, że papier zawierał:
. Trzydzieści listów zastawnych Towarzystwa kredytowego po złr. z kuponami.
. Skrypt Wgo Klonowskiego, ostemplowany i zaopatrzony podpisami żyjących jeszcze świadków, a zeznający, iż Wny
Klonowski pożyczył od mego ojca dwadzieścia siedm tysięcy sztuk srebrnych austrjackich cwancygierów pełnej wagi,
które to cwancygiery w równej jakości co do srebra każdego czasu oddać się obowiązuje po wypowiedzeniu
półrocznem, przez czas zaś trwania pożyczki płacić będzie procent % od tej sumy w ratach półrocznych z dołu,
srebrem lub banknotami podług każdorazowego kursu srebra na targu lwowskim, jak tenże wykazany będzie w
Gazecie Lwowskiej w ostatnim dniu półrocza.
. List Wgo Klonowskiego do śp. mojego ojca, poświadczający, iż Wny Klonowski za pieniądze dane mu przez p.
Alfreda Moulard kupił dożywocie na Krasnopolu, że skrypt powyższy dany był pro forma, że p. Kloaowski otrzymał
pismo p. Moularda uwalniające go od płacenia procentu od pożyczonej sumy, i że po śmierci pani Wil-
skiej, pan Alfred Moulard w dwóch trzecich, a W. Klonowski w jednej trzeciej części będą właścicielami Krasnopola,
w ten sposób, że gdyby wobec ustaw austrjackich p. Moulard nie mógł nabyć posiadłości tabularnej, Krasnopol ma być
otaksowany przez wskazanych z góry mężów zaufania i p. Klonowski albo natychmiast wypłaci p. Moulardowi /
oszacowanej sumy, albo też pozwoli mu się zahipotekować z tą sumą w stanie biernym dóbr Krasnopola.
. Różne inne listy Wgo Klonowskiego, stwierdzające szczegółowo układ powyższy.
. Małą karteczkę, a na niej skreślonych ołówkiem pięć słów, na których widok stracić musiała w moich oczach wszelką
wartość reszta pakietu. Były to wyrazy "God bless my dear child" (Niech Bóg błogosławi moje drogie dziecię)
napisane drżącą ręką mojej konającej matki  jej pożegnanie ze mną, pożegnanie, którego już ustnie powtórzyć nie
mogła, i które po ośmiu latach rozdarło mi serce takim bolem, jak wówczas nieme jej spojrzenia. Kasia opowiedziała
mi z płaczem, że tę karteczkę napisała pani w chwili, gdy jej wręczała papiery. Mnie łez brakło... przycisnąłnm tę
świętą relikwię do ust i byłem wdzięczny obecnym, że nikt nie przemówił ani słowa w tej chwili......
Kasia odeszła obiecawszy, że przyjdzie oglądać mię codzień, póki będę w %7łarnowie. Komornik zgadzał się w zdaniu
ze mną, że za pomocą odszukanych teraz dokumentów najlepiej jest trzymać Klonowskiego w szachu, a użyć ich
należy dopiero w ostatecznym razie. Dałem je do przechowania Herminie, bo na moich wędrówkach wzdłuż trasy
kolejowej skarb ten łatwo mógł się dostać w ręce jakiego p. Szlomy. Wziąłem z sobą tylko karteczkę mojej matki, z
którą rozstać się nie mogłem, i listy zastawne, owoc długoletnich oszczędności tej świętej kobiety, której raz
Klonowski wyrzucał rozrzutność! Miałem nadzieję, że uda mi się włożyć ten kapitalik w jakie korzystne
przedsiębiorstwo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  • ude("menu4/1.php") ?>