[ Pobierz całość w formacie PDF ]

interesują cię moje pieniądze.
- I kto teraz jest sarkastyczny?
Spojrzał na nią i odparł poważnie:
- Tak, Clare, zdaję sobie sprawę, że założenie fundacji pomniejszy majątek, jaki
zamierzam zostawić moim spadkobiercom. Ale nie martw się. Zostanie bardzo dużo i
dla nich, i dla ich ewentualnego potomstwa. W przyszłości Matt przejmie firmę i
zarobi jeszcze więcej pieniędzy dla przyszłych pokoleń. Wierz mi, stać mnie na
założenie fundacji.
- Rozmawiałeś o tym z Myrą?
- Nie. Rozmawiałem o tym z Owenem, ale poprosiłem go o dyskrecję, dopóki
nie przedyskutuję tego z tobą.
- Po co ta tajemnica? - zapytała, wyostrzając swoje parazmysły.
- Bo najpierw chciałem zwerbować ciebie. Jego słowa pulsowały prawdą.
- Ale nie chcesz założyć tej fundacji tylko po to, żeby dać mi pracę?
- Myślałem o fundacji już od pewnego czasu.
Nie kłamie, stwierdziła. Ale też nie mówi całej prawdy.
- Od kiedy? - zapytała. Lekko drgnęły mu usta.
- Ale z ciebie sceptyczka.
- Mam problem z zaufaniem.
- Wpadłem na ten pomysł parę miesięcy temu.
- Po tym, jak dowiedziałeś się, że wylali mnie z Draper Trust i mam problem ze
znalezieniem nowej pracy?
Archer machnął nonszalancko ręką.
- Nie twierdzę, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Wszystko razem
przyszło mi do głowy parę miesięcy temu.
- Jestem ostatnią osobą, która mogłaby cię zniechęcać do podzielenia się
pieniędzmi, ale naprawdę nie uważam, żeby powierzenie mi kierowania fundacją było
dobrym pomysłem.
- A to dlaczego?
- No cóż, po pierwsze, będziesz chciał rządzić - odparła. - A ja zawsze
marzyłam, żeby być swoim własnym szefem.
- I będziesz. Masz duże doświadczenie na tym polu. Będziesz wiedziała, co
robić.
- Nie oszukujmy się, Archer. Oboje wiemy, że poświęciłeś życie na zbudowanie
swojego imperium i będziesz chciał mieć ostatnie słowo, kiedy przyjdzie zadecydować,
kto dostanie twoje pieniądze i na co zostaną wydane.
Prychnął.
- No cóż, to będzie moja fundacja. Chyba powinienem mieć coś do
powiedzenia.
- Oczywiście - zgodziła się.
- Ale to nie znaczy, że nie ty będziesz nią kierować.
- Owszem - powiedziała. - Znaczy.
Irytacja wyostrzyła rysy ogorzałej twarzy Archera.
- Jakoś nie widzę, żebyś miała lepszą ofertę.
Clare poczuła ucisk w żołądku.
- Proszę, nie mów tylko, że to ty dzwoniłeś do wszystkich potencjalnych
pracodawców, z którymi kontaktowałam się przez ostatnie pół roku, ostrzegając ich,
żeby mnie nie zatrudniali.
- Nie, do diabła. - Archer uderzył dłonią w stolik. - Naprawdę myślisz, że
zrobiłbym coś tak podłego, byle tylko wyszło na moje?
- Gdyby to było dla ciebie wystarczająco ważne, to tak.
Przez chwilę myślała, że Archer wybuchnie. Opanował się jednak i tylko ciężko
westchnął.
- Matka trochę ci o mnie opowiadała, prawda? - spytał.
- Powiedziała, że potrafisz być bezwzględny. W każdym razie taki byłeś kiedyś.
- Człowiek musi być twardy, żeby zbudować taką firmę, jaką zbudowaliśmy z
Owenem.
- Nie wątpię.
- Robiłem, co musiałem - ciągnął Archer - ale miałem pewne zasady, których
się trzymałem. I Bóg mi świadkiem, że nigdy nie wykorzystałem nikogo słabszego od
siebie ani nikogo, kto się w tej grze nie odnajdował.
Mówił prawdę, stwierdziła Clare.
- Wierzę ci - powiedziała spokojnie. - Ale musisz przyznać, że te zasady
pozostawiają trochę pola do manewru.
- Przyznaję. Ale nie ja dzwoniłem do pracodawców z San Francisco, żeby cię nie
zatrudniali.
- Okay. Wierzę ci. Spojrzał na nią.
- Bądz rozsądna, Clare. Nikt nie zaproponuje ci lepszej posady.
- Wiem. Dlatego myślę o założeniu własnej firmy.
- Jak to się stało, że zaczęłaś pracować w fundacjach?
- Początkowo chciałam zajmować się czymś innym, ale muszę przyznać, że
praca w fundacjach okazała się satysfakcjonującą alternatywą. - Urwała. -
Przynajmniej tak było do niedawna.
- A co chciałaś robić na początku?
Wahała się, ale wreszcie uznała, że może mu powiedzieć prawdę.
- Marzyłam, żeby pracować dla Jones & Jones. Archer był wyraznie
zaskoczony.
- Chciałaś być paradetektywem w J&J?
- Myślałam, że to będzie idealny sposób na wykorzystanie mojego talentu.
Przez kilka ostatnich lat co pół roku wysyłałam swoje CV do oddziału na Zachodnim
Wybrzeżu.
- Domyślam się, że bez powodzenia.
- Ten dureń, który kieruje tamtejszym oddziałem, Fallon Jones, ciągle odrzuca
moje oferty.
Archer zamrugał.
- Dureń?
- Tak, bo najwyrazniej jest zbyt głupi, żeby zdać sobie sprawę, ile mogłabym
wnieść do J&J.
- Rozumiem.
- Za każdym razem, kiedy ubiegałam się o przyjęcie, dostawałam odpowiedz, że
aktualnie nie ma wolnych etatów. Nie trzeba być wykrywaczem kłamstw, żeby
wiedzieć, że to kompletna bzdura. Fallon Jones uznał, że jestem zbyt wrażliwa do tej
pracy.
- Jak wykorzystujesz swój talent w działalności filantropijnej?
- Jest pełno oszustów, którzy chcą tylko położyć łapę na pieniądzach fundacji.
A ja mam unikalny talent do wykrywania oszustów. I właśnie to robiłam dla moich
pracodawców jeszcze pół roku temu.
Archer się zamyślił.
- Chyba nie było ci łatwo z tym talentem do wykrywania kłamstw.
- Mama i ciocia May dopilnowały, żebym poszła do naprawdę dobrego
parapsychologa. Doktor Oxlade nauczył, mnie jak kontrolować tę zdolność.
- A ten twój narzeczony? Był członkiem Arcane, miał jakiś paratalent?
- Nie.
- A wiedział o twoim?
- Nie.
- W takim razie lepiej ci będzie bez niego. Osoba tak silna jak ty nigdy nie
byłaby szczęśliwa z kimś pozbawionym parawrażliwości.
Nie odpowiedziała. Bo co miałaby powiedzieć? Prawdopodobieństwo, że
znajdzie kogoś, kto będzie obdarzony parawrażliwością i zechce zaryzykować
małżeństwo z nią, było znikome.
- Dlaczego jesteś pewna, że nie wyjdzie nam współpraca w mojej fundacji? -
zapytał po chwili Archer. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  • de("s/6.php") ?>