[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zniknął w ciemnościach.
- Max, chodz tu - szepnęła, słysząc stukanie jego pazurów o parkiet. - Max! - zawołała ponownie i
ostrożnie przekroczyła próg pokoju Luciena.
Jej oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Zaczynała rozróżniać meble, ale bez światła bała się
iść dalej. Rozłożyła szeroko ramiona i ostrożnie wysunęła stopę do przodu. Jeszcze raz zawołała psa.
Lucien musiał naprawdę głęboko spać, bo nawet się nie poruszył. Westchnęła i wycofała się po cichu
do swojego pokoju, zostawiając Maxa z Lucienem.
206
Margaret McPhee
Przebiegły hrabia
207
Zmagała się przez chwilę ze skrzesaniem iskry, aż w końcu zapaliła niewielki ogarek świecy stojący
na stoliku przy łóżku. W ogóle nie czuła się senna. Mogłaby poczytać, ale skończyła już  Dumę i
uprzedzenie". Pomyślała o bibliotece i postanowiła zejść na dół po inną książkę. Lektura zajmie jej
myśli i pomoże otrząsnąć się z melancholii. Wzięła dopalającą się świecę i ruszyła do drzwi.
Lucien patrzył niewidzącym wzrokiem przez okno biblioteki. Ogień dawno wygasł, a przeciąg
poruszał zasłonami, które rozsunął dwie godziny temu. W pokoju robiło się coraz chłodniej, ale on
tego nie czuł. Siedział w fotelu i popijał brandy, próbując znieczulić ból, jakim napełniła go zdrada
żony.
Za każdym razem gdy zamykał oczy, widział Madeline. Jej bursztynowe oczy i uśmiechnięte różowe
słodkie usta. To co się stało, nie było twoją winą, powiedziała i pocałowała go w usta. Jej wargi były
ciepłe i chętne, urzekające, a jednak zdradliwe. Farąuharson nigdy nie zdołałby go zranić. Zbyt dobrze
otoczył swoje serce pancerzem. A Madeline zrobiła to, nawet nie próbując
Lucien przycisnął długie palce do skroni. Po raz kolejny przypominał sobie tę scenę i musiał przyznać,
że Madeline była naprawdę doskonałą aktorką. Tak niewinnie oddawała jego pocałunki, a potem
poprosiła, żeby przyszedł wieczorem do jej łóżka. Jak daleko zamierzała się posunąć, aby zdobyć
pewność? Czy gotowa była nawet się z nim przespać? Wszystko dla Farquharsona?
Lucien wypił kolejny łyk brandy, ale ból nie ustępował. Tym bardziej że wiedział, co będzie musiał
zrobić. Nagle usłyszał dzwięk dobiegający z korytarza. Wydawało mu się, że usłyszał głos kobiety. Po
chwili drzwi do biblioteki skrzypnęły i otworzyły się. Zobaczył blade światło, a potem znowu
ogarnęły go ciemności.
- Beznadziejna świeca - mruknął cichy głos.
Lucien poczuł zapach dymu ze zgaszonej świecy i znieruchomiał w fotelu.
Usłyszał czyjś niepewny krok. Potem następny. Ktokolwiek postanowił odwiedzić nocą bibliotekę,
zbliżał się do niego. Sprężył się, gotowy do skoku.
Madeline szła w stronę okna, wdzięczna Lucienowi, że zostawił rozsunięte zasłony. Pamiętała, że
kiedy tu rozmawiali, okna były zasłonięte. Musiał je rozsunąć, idąc spać. Była pewna, że już spał, bo
spod drzwi salonu nie wydobywało się światło. Nagle promień księżyca znalazł przerwę między
chmurami i oświetlił pokój na tyle, że dostrzegła pod oknem biurko i wysokie krzesło. Pomyślała, że
może Lucien trzyma na biurku świece i krzesiwo, tak jak to robił jej ojciec.
Niestety chmury na nowo zakryły księżyc i w pokoju znów zapanowały ciemności. Wyciągnęła przed
siebie ramiona i ostrożnie posuwała się w kierunku biurka. Wreszcie wymacała rękami jego blat.
Znalazła na nim papier i przybory do pisania, ale świec nie było. Spróbowała zajrzeć do szuflad, ale
były zamknięte. Stała i zastanawiała się, co zrobić. Nie chciała wracać do sypialni, gdzie czekały na
nią myśli, przed którymi uciekła na dół. Westchnęła i spojrzała na atramentowe niebo i na grafitowe
chmury, spod których od czasu do czasu ukazywał się rąbek bladego księżyca. Nocne niebo miało w
sobie coś hipnotyzującego. Madeline, nie zwracając uwagi na ciemności, podeszła do okna.
Zanim Lucien ją zobaczył, najpierw poczuł jej zapach.
208
Margaret McPhee
Przebiegły hrabia
209
W końcu dostrzegł na tle okna drobną sylwetkę w obszernej białej nocnej koszuli. Madeline miała
rozpuszczone włosy i była bosa. Stała zapatrzona w noc i wydawała się zupełnie nieświadoma jego
obecności. Usłyszał jej ciche westchnienie i zobaczył, że linia jej ramion złagodniała, tak jakby urok
nocy zdjął z nich jakiś ciężar.
Lucien wypił trzy czwarte karafki brandy, a mimo to nie zdołał zagłuszyć w sobie potworności tego,
co usłyszał do brata i od Nortona. I jakby tego było mało, przyłapał Madeline na szperaniu w jego
bibliotece w środku nocy. Jak to bolało! Farąuharson zrobił z niego głupca przy pomocy kobiety, którą
on próbował ratować. Mógł sobie zaprzeczać, ile chciał, ale w głębi duszy wiedział, że Madeline
znalazła drogę do jego serca. Patrząc na drobną figurkę widoczną na tle okna, trzymał jednak emocje
na wodzy.
Madeline patrzyła, jak wiatr goni chmury po niebie, układając Je w coraz bardziej fantastyczne
kształty, i czuła ulgę. Choć na chwilę zapomniała o okropnych przeczuciach, które dręczyły ją w
sypialni. Za bardzo przejęła się opowiadaniem Luciena i stąd te straszne myśli. W słonecznym blasku
i z mężem u boku wszystko od razu stanie się weselsze. Postanowiła wracać na górę i wtedy właśnie
księżyc wyłonił się zza chmur. Smuga jego blasku położyła się na podłodze biblioteki, oświetlając jej
drogę. Madeline spojrzała na podłogę i uśmiechnęła się do siebie. Ruszyła srebrzystą drogą, uniosła
wzrok... i spojrzała prosto w twarz męża.
Pisnęła i cofnęła się przerażona.
- Ale mnie przestraszyłeś. Nie wiedziałam, że tu jesteś. -Jej dłoń powędrowała do dekoltu koszuli.
- Na to wygląda - powiedział cicho.
W świede księżyca jego twarz wydała się jej nienaturalnie blada. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl