[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze bardziej gorąco w twarz i okropnie ściskał mnie krawat.
Podwieczorek był niezły: ciasteczka i czekolada. Przyniesiono też
tort ze świeczkami. Jadwinia dmuchnęła, a wszystkie dziewczyny
klaskały w ręce. Tylko dziwna rzecz, nie bardzo chciało mi się
jeść. A przecież, nie licząc śniadania, obiadu i kolacji, najbardziej
lubię właśnie podwieczorek. Prawie lak samo jak kanapki, które
jemy na przerwie.
Za to dziewczyny dużo jadły i przez cały czas mówiły wszystkie
naraz. Chichotały i udawały, że dają tort lalkom.
W końcu pani Courteplaque powiedziała, żebyśmy przeszli do
salonu. Ja znów usiadłem w kącie na fotelu.
Pózniej Jadwinia pośrodku salonu, z rękami na plecach,
deklamowała coś o ptaszynach. Kiedy skończyła, wszyscy żeśmy
zaczęli klaskać i pani Courteplaque zapytała, czy ktoś inny nie
chciałby czegoś zrobić, powiedzieć, zatańczyć albo zaśpiewać.
- Może Mikołajek - pokazała na mnie. - Taki miły chłopczyk na
pewno zna jakiś wierszyk.
Miałem wielką gulę w gardle i pokręciłem głową, że nie, a one się
wszystkie roześmiały, bo w tej szpiczastej czapce musiałem
wyglądać jak pajac. Wtedy Berta dała potrzymać swoją lalkę
Leokadii i siadła do pianina. Grała coś z wyciągniętym językiem,
ale zapomniała końca i rozpłakała się. Więc pani Courteplaque
wstała, powiedziała, że to było bardzo ładne, pocałowała Bertę i
poprosiła, żebyśmy klaskali, no i one wszystkie klaskały.
A potem Jadwinia ułożyła prezenty pośrodku pokoju i dziewczyny
zaczęły piszczeć i chichotać, chociaż nie było tam ani jednej
prawdziwej zabawki! Tylko moja kuchnia, druga kuchnia,
większa, maszyna do szycia, sukienki dla lalek, mała szafa i
żelazko.
- Dlaczego nie bawisz się z koleżankami? - zapytała mnie pani
Courteplaque.
Popatrzyłem na nią, nic nie mówiąc. Wtedy pani Courteplaque
klasnęła w ręce i zawołała:
-Wiem, co zrobimy! Kółeczko! Ja będę grała na pianinie, a wy
będziecie tańczyli!
Nie chciałem wcale tańczyć, ale pani Courteplaque wzięła mnie
pod pachę i musiałem dać rękę Blandynie i Eudoksji. Ustawiliśmy
się wszyscy w koło, pani Courteplaque zaczęła grać na pianinie tę
swoją piosenkę, a my zaczęliśmy się kręcić. Pomyślałem sobie, że
gdyby chłopaki mnie widziały, musiałbym zmienić szkołę!
W końcu ktoś zadzwonił do drzwi. Przyszła po mnie mama.
Okropnie się ucieszyłem na jej widok!
- Mikołajek jest słodki - powiedziała pani Courteplaque do mojej
mamy. - Nigdy nie widziałam równie grzecznego chłopca. Jest
może trochę nieśmiały, ale to na pewno najlepiej ułożony ze
wszystkich moich małych gości!
Mama zrobiła trochę zdziwioną, ale zadowoloną minę. W domu
usiadłem na fotelu, nic nie mówiąc. Kiedy przyszedł tata, spojrzał
na mnie i zapytał mamy, co mi jest.
-Och, bardzo jestem z niego dumna - powiedziała mama. - Poszedł
na urodziny do naszej małej sąsiadki. Był jedynym zaproszonym
chłopcem. Pani Courteplaque powiedziała mi, że właśnie on jest
najlepiej ułożony!
Tata podrapał się w brodę, zdjął mi z głowy tę szpiczastą czapkę,
pogładził mnie po włosach, chusteczką starł brylantynę z ręki i
zapytał, czy dobrze się bawiłem. Wtedy się rozpłakałem.
Tata roześmiał się, a wieczorem zabrał mnie na film z kowbojami,
którzy bez przerwy się tłukli i strzelali z rewolweru jak opętani.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]