[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ze mnie, traktowała mnie jak dziecko. Pokażę jej, że nie jestem dzieckiem. Nie boję się
gniewu ojca. Jest omotany, ta kobieta rzuciła na niego urok. Gdyby została usunięta,
jego serce powróciłoby do mnie! Ja jestem jego najukochańszym synem. Wszyscy trak-
tujecie mnie jak dziecko, ale zobaczycie! Sami zobaczycie!
Wybiegając z domu wpadł na Renisenb i prawie ją przewrócił. Chwyciła go za rę-
kaw.
 Ipy, Ipy, dokąd idziesz?
 Znalezć Nofret. Zobaczy, czy wolno jej się ze mnie śmiać!
 Zaczekaj chwilę. Musisz się uspokoić. Nie możemy zrobić niczego w pośpiechu.
 Pośpiech?  chłopiec roześmiał się pogardliwie.  Jesteś jak Jahmose.
Ostrożność! Rozwaga! Nie wolno niczego zrobić w pośpiechu! Jahmose jest jak stara
kobieta. A Sobek to tylko słowa i przechwałki. Puść mnie, Renisenb.
Wyrwał swój rękaw z jej uchwytu.
 Nofret, gdzie jest Nofret?
Henet właśnie wybiegła z domu mrucząc:
 O bogowie, to okropne... okropne. Co się z nami stanie? Co powiedziałaby moja
droga pani?
53
 Gdzie Nofret, Henet?
Renisenb krzyknęła:
 Nie mów mu!  ale Henet już zdążyła odpowiedzieć:  Wyszła tylnym wyj-
ściem. W stronę pól lnu.
Ipy wbiegł z powrotem do domu, a Renisenb rzekła z wymówką:
 Nie powinnaś była mu mówić, Henet.
 Nie ufasz starej Henet. Nigdy nie masz do mnie zaufania  skamlący ton w jej
głosie stał się bardziej wyrazny.  Ale stara Henet wie, co robi. Chłopak potrzebuje cza-
su na ochłonięcie. Nie znajdzie Nofret przy lnianych polach.  Uśmiechnęła się szero-
ko,  Nofret jest tutaj, w pawilonie, z Kamenim.
Skinęła głową w stronę dziedzińca. I dodała z niewłaściwym, zdawałoby się, naci-
skiem:
 Z Kamenim...
Ale Renisenb szła już przez dziedziniec.
Od strony jeziora przybiegła Teti, ciągnąc swojego drewnianego lwa, i Renisenb
chwyciła ją w ramiona, Przyciskając dziecko do siebie zrozumiała siłę powodującą
Satipy i Kait. Te kobiety walczyły dla swoich dzieci.
Teti krzyknęła trochę wystraszona.
 Nie tak mocno, mamo, nie tak mocno. To mnie boli.
Renisenb puściła dziecko. Powoli przeszła przez dziedziniec. W odległym końcu pa-
wilonu Nofret i Kameni stali razem. Odwrócili się, gdy Renisenb się zbliżyła.
 Nofret, przyszłam cię ostrzec  powiedziała szybko zdyszana Renisenb.  Musisz
być ostrożna. Pilnuj się.
Wyraz pogardliwego rozbawienia przemknął po twarzy nałożnicy.
 A więc psy ujadają?
 Są bardzo zli... zrobią ci coś złego.
Nofret potrząsnęła głową.
 Nie, nikt nie może zrobić mi krzywdy  rzekła wyniośle.  Gdyby tak się stało,
doniesiono by o tym twojemu ojcu, a on zemściłby się. Zrozumieją to, jeśli się zastano-
wią.  Roześmiała się  Jacyż byli głupi, z tymi drobnymi zniewagami i szykanami!
Cały czas grali w moją grę.
Renisenb powiedziała powoli:
 Więc wszystko to zaplanowałaś? A mnie było cię żal. Myślałam, że jesteśmy nie-
życzliwi! Nie jest mi już przykro... Myślę, Nofret, że jesteś podła. Kiedy przyjdziesz za-
przeczyć czterdziestu dwóm grzechom w godzinie sądu, nie będziesz mogła powie-
dzieć:  Nie zrobiłam nic złego . Ani nie będziesz mogła powiedzieć:  Nie byłam chciwa .
A twoje serce ważone piórkiem prawdy przechyli szalę wagi.
Nofret odparła ponuro:
54
 Nagle jesteś bardzo pobożna. Ale ciebie nie skrzywdziłam, Renisenb. Nic przeciw-
ko tobie nie powiedziałam. Spytaj Kameniego, czy tak nie było.
Nofret przecięła dziedziniec i wspięła się po schodach na ganek. Henet wyszła, aby
ją przywitać i obie kobiety zniknęły w domu. Renisenb odwróciła się powoli w stronę
Kameniego.
 A więc to ty, Kameni, pomogłeś jej zrobić nam to wszystko?
Kameni odparł skwapliwie:
 Jesteś na mnie zła, Renisenb? Ale co mogłem zrobić? Nim Imhotep wyjechał, na-
kazał mi solennie, abym pisał na życzenie Nofret za każdym razem, gdy mnie poprosi.
Powiedz, że mnie nie winisz, Renisenb. Cóż mogłem zrobić?
 Nie mogę cię winić. Przypuszczam, że musiałeś spełnić rozkaz ojca.
 Nie podobało mi się to, i to prawda, Renisenb, nie było tam ani słowa przeciw to-
bie.
 Tak jakby mnie to obchodziło!
 Ale mnie obchodzi. Cokolwiek Nofret by mi kazała, nie napisałbym ani słowa,
które mogłoby tobie wyrządzić krzywdę. Proszę, uwierz mi.
Renisenb potrząsnęła głową z zakłopotaniem. To, do czego najwyrazniej zmierzał
Kameni, mało ją obchodziło. Czuła się dotknięta i zła, jak gdyby Kameni zawiódł ją
w jakiś sposób. Ale w końcu był przecież obcy. Chociaż spokrewniony, mimo wszystko
był obcym, którego jej ojciec przywiózł z odległej części kraju. Był młodszym pisarzem, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl