[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zupełnie tak, jakby karmienie żon wszystkich przyjezdnych należało do porządku dziennego.
 Pamiętasz tę rudą z Connecticut? Tej to trzeba było włożyć sondę... .  Eeeee... A ta gruba z
Utah? Kroplówka mi się wtedy zacięła .
Wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia, co dalej. Z resztką pieniędzy w kieszeni, z
niesprawną żoną, którą trzeba było się opiekować... Jego firma budowlana splajtowała tuż po
śmierci Ravena. Niespłacony do końca dom poszedł na długi. Szlag... Na karcie mógł mieć
jakieś kilkadziesiąt centów, o ile w ogóle jej już nie zablokowali. Co miał robić?
 Dobra  Sheddy skończyła karmić Maryshę.  Myślę, że już czas zabrać panią
Borowski do domu.
 Skąd znasz jej nazwisko?  podskoczył Dunn.  Ani razu go nie wymieniłem.
Sheddy zmarszczyła brwi.
 N... nie wiem  mruknęła.  Tak jakoś mi... Jezu... przyszło do głowy.
 Widzisz?  roześmiał się któryś z pomocników cieśli.  To babsko ma dar
jasnowidzenia! Cha, cha, cha...
Dunn przygryzł wargi. Podniósł Maryshę. Nie pamiętał, gdzie zostawił dres, w którym
zamierzał ją położyć. May, która poszła sikać, wracała właśnie trochę zmarznięta. Wraz z
zapadnięciem nocy zrobiło się chłodno.
 Co?  krzyknęła, rozcierając swoje gołe ramiona.  Marysha Borowski już nas
opuszcza?
 Skąd znasz jej nazwisko?  tym razem zainteresował się Brad Hotchkiss. 
Przecież, kurde, nie mogłaś słyszeć!
May zatrzymała się i zmarszczyła brwi jak przedtem Sheddy.
 Jezu, nie wiem...  przestała masować zziębnięte ramiona.  Nie wiem, skąd wiem
 roześmiała się nerwowo z własnej przypadkowej gry słów.  A zgadłam chociaż?
Brad tylko machnął ręką.
 Widzisz te baby, kurde? Plotkary stare, niewyżyte...
 Zamknij się!  mruknęła Pam.  Daj, ja ją odprowadzę  wyjęła rękę Maryshi z
dłoni Dunna i poprowadziła ją do domu.
Poza Bradem i Pittem Mallorym nikt chyba nie zauważył zajścia. Oni dwaj wymienili
się spojrzeniami. Nie jakimiś znaczącymi, bynajmniej. Obaj byli wyraznie zdziwieni.
Dunn usiadł i zapalił papierosa. Jak one to odgadły? Gdyby chodziło o nazwisko Smith,
Masters, Rogers czy choćby nawet, Myers... Ale Borowski?
Impreza dogorywała powoli. Kobiety sprzątały naczynia, mężczyzni pakowali sprzęt.
Na szczęście Fargo Junction nie cierpiało na nadmiar drogowej policji, a szeryf i tak wiedział
kto, kiedy, gdzie i z jaką dawką alkoholu we krwi jedzie. Pewnie miał to już od dawna
wpisane do kalendarza. Nikt z obecnych po wesołym pożegnaniu z gospodarzem nie miał
najmniejszych wątpliwości, czy może usiąść za kierownicą.
Kiedy pojechali, Dunn wyjął z paczki następnego papierosa. I co dalej? Bez pieniędzy,
bez perspektyw, z chorą żoną? Otworzył drzwi prowadzące na oświetloną sztormową lampą
werandę. Potem drzwi wewnętrzne i... Drgnął gwałtownie, czując czyjąś obecność. Odwrócił
się przestraszony.
To była Pam. Jakby nieobecna. Powieki drżały jej lekko.
 Powiedziałam, że muszę sikać...  wyjaśniła martwym głosem somnabulika. 
Przybiegłam tu, bo...  ukłoniła się Durniowi głęboko.
 Pam, no co ty?
 Muszę ją powitać.
Weszła głębiej i zobaczyła, że Marysha śpi. Uklękła i ukłoniła się tak, że jej dość
krótkie przecież włosy dotknęły drewnianej podłogi.
 Twój lud dziękuje ci pani za to, że wróciłaś  szepnęła tak cicho, że ledwie mógł
zrozumieć.
Podniosła się szybko, wręczyła mu malutkie zawiniątko. Była czymś tak rozradowana,
że ukłoniła mu się jeszcze raz i pocałowała w rękę. Nie zdążył wyszarpnąć. Pobiegła w
ciemność, śmiejąc się cicho.
Dunn zaciągnął się głęboko. Rozwinął trzymany w dłoni skrawek płótna. W środku był
upleciony z jakichś leśnych ziół mały pierścionek. Zaklął pod nosem. Popatrzył na swoją
śpiącą w puchowym śpiworze żonę.
Dopiero teraz zrozumiał słowa starej, które słyszał w Vegas.  Masz broń tysiąc razy
bardziej zabójczą niż karabin maszynowy . Dunn zaciągnął się jeszcze raz, a potem odrzucił
ledwie napoczętego papierosa.
Na posłaniu tuż obok spała młodziutka śliczna czarownica. Jego własna.
Akwizytor
Rafał Aleksander Ziemkiewicz
Rafał Aleksander Ziemkiewicz (1964)  jest polonistą z wykształcenia, ale od lat
pracuje jako publicysta i komentator polityczny. Został nagrodzony najważniejszą w Polsce
nagrodą dziennikarską imienia Kisiela, co wywołało stan przedzawałowy u nieznoszącego go
szefa Gazety Wyborczej  Adama Michnika. Ziemkiewicza dziesięciokrotnie nominowano
do nagrody Zajda, a otrzymał ją trzy razy. Najważniejsze książki to: powieści Czerwone
dywany, Odmierzony krok oraz Walc stulecia, zbiór opowiadań Cała kupa wielkich braci i
bestsellerowy zbiór publicystyki Viagra Mać.
Jeśli marzysz czasami o tym, by ukarać złodziei, naciągaczy, kombinatorów, posłów na
Sejm oraz innych wszarzy i chciałbyś jednym pstryknięciem dać im naprawdę popalić, to to
opowiadanie zostało napisane dla ciebie!
Możliwe, że spotkanie z Akwizytorem było nam obu pisane i doszło by do niego tak
czy owak, nawet gdyby pewnego dnia nie okradzione mnie w tramwaju linii 22, gdzieś
między Niedopałkiem a Dworcem Centralnym. Ale gdyby nie to zdarzenie, spotkalibyśmy się
znacznie pózniej i w innych okolicznościach: na pewno nie wybrałbym się tego dnia na
komisariat, co za tym idzie  firma  Sprawiedliwa Magia GmbH nie miałaby okazji kusić
mnie swoją promocyjną ofertą.
Na komisariacie dyżurny policjant ochrzaniał akurat jakąś roztrzęsioną kobietę.
 No kto, jak rany, nosi pieniądze w torebce! Jak można być tak nieodpowiedzialnym!
To pani, dorosła kobieta, nie wie, że złodzieje wyrywają kobietom torebki? No i co ja teraz
mogę komuś tak niemądremu pomóc?
Kobieta broniła się słabo, że właśnie odebrała pensję i niosła ją do domu, ale  no
trudno, proszę pani, trzeba było myśleć!  sprowokowała tylko rozmówcę do tyrady, że
mądrzy ludzie używają do rozliczeń konta bankowego, a nie noszą całą pensję, jak za króla
wieczka, w torbie. Logika wywodu gliniarza była nie do ugryzienia i w końcu natrętna
interesantka, popłakawszy sobie trochę, musiała dać mu święty spokój.
Odniesione zwycięstwo najwyrazniej wprawiło dyżurnego policjanta w przekonanie, że
i ze mną poradzi sobie równie łatwo.
 Ukradziono mi telefon komórkowy  oznajmiłem, nie czekając na pytanie, które
zapewne od razu ustawiałoby mnie na pozycji natręta i ofermy.
 No i co? Może życzy pan sobie, żebym biegł go szukać?  policjant najwyrazniej
miał dobry humor.
 A wyglądam na idiotę?
 No, to czego pan chce?
 Protokołu zgłoszenia kradzieży. Komórka była w promocji  uciszyłem od razu
jego protesty  i bez tego kwitu każą mi bulić półtora tauzena, więc i tak nie ustąpię.
Westchnął ciężko, po czym z miną  a-taki-był-piękny-dzień zaczął wyciągać z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl