[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej wiarygodność zostanie wystawiona na ciężką próbę.
Drzwi ustąpiły w chwili, gdy Irina i Westling wysiadali z samochodu. Sanitariusze
wyjaśnili, że użyli dzwonka, ale nikt nie otworzył. Ze środka domu nie dochodziły żadne
dzwięki.
Szybko znalezli drogę do pokoju, w którym paliło się światło.
Jeden z sanitariuszy wciągnął nosem powietrze.
- Haszysz - stwierdził lakonicznie.
Irina spodziewała się narkotyków, nawet tych znacznie grozniejszych. Tamte może
jednak nie wydzielają żadnego zapachu? Nie wiedziała wiele na ten temat.
Westling otworzył drzwi do sypialni.
Dziewczyna leżała w kałuży krwi.
- Jest taka młoda - szepnęła Irina - ma najwyżej szesnaście lat. I taka blada.
Zmiertelnie blada.
Sanitariusze podjęli akcję ratunkową, wysławszy uprzednio Irinę i Westlinga po nosze
i niezbędny sprzęt. Irina wybiegła za inspektorem, trzęsąc się ze zdenerwowania.
Prowadziłam dotąd takie bezpieczne życie, pomyślała. Jak na zamku Zpiącej
Królewny.
Chwycili nosze i pozostałe przybory i wrócili pędem na górę. Na nadgarstki
dziewczyny założono już opatrunek i sytuacja zdawała się być pod kontrolą. Dziewczyna nie
odzyskała jednak przytomności, a może nie żyła. Irina nie była pewna. Nie mówiąc ani słowa,
odłożyła zakrwawioną słuchawkę na widełki. Wspólnymi siłami znieśli nosze na dół i
umieścili w karetce.
Westling wepchnął Irinę do wozu policyjnego.
- Jedziemy do szpitala - powiedział. - Jeśli się obudzi, muszę zadać jej kilka pytań.
Doda jej pani otuchy.
Jeśli się obudzi. Słowo  jeśli nabrało złowrogiego brzmienia.
Ruszyli za jękliwą syreną karetki.
- Jak się posuwa pani praca? - zapytał Westling.
- Nocne rozmowy? Ze zmiennym szczęściem. Trochę podłości, mnóstwo ludzkiego
nieszczęścia. Pomału przekonuję się, że nie jestem do tego stworzona.
- A jednak trudno nie pochwalić pani postępowania - wymamrotał ku zadowoleniu
Iriny. - Muszę przyznać - ciągnął - że kiedy dostałem pani adres, a dzisiaj po raz pierwszy
4
spotkałem, miałem inny pogląd na tę sprawę. Wziąłem panią za kolejną damę z dobrego
towarzystwa, która zabawia się w dobroczynność. Kto wie... może się pomyliłem.
- Może - mruknęła w kołnierz płaszcza.
Skręcili. Kątem oka Irina dostrzegła paru młodych ludzi odprowadzających ich
ciekawskimi spojrzeniami. Pewnie sądzą, że mnie aresztowano, pomyślała i uśmiechnęła się
blado.
- Spotykają panią nieprzyjemności? - spytał.
- Nocami? - Irina zawahała się. - Jeden zboczeniec...
- Spodziewałem się.
- Jest wstrętny i trochę mnie przeraża. Postanowił sobie, że mnie znajdzie. Twierdzi
zresztą, że się znamy. Czasami bywa... przymilny, jeśli mogę użyć tego słowa. Wydaje mu się,
że swoimi gburowatymi propozycjami sprawia mi przyjemność, ale ja to odbieram jak
grozbę. Nieraz odnoszę wrażenie, że chodzi mu o zemstę.
- To brzmi nieciekawie. Zwiat jest pełen takich zwyrodnialców.
- Powtarza, że mnie zna. To jest najgorsze.
- Nie sądzę. Już by do pani trafił.
- No właśnie. Bez przerwy dopytuje się o mój adres, którego mu, rzecz jasna, nie
podam. Chyba bierze mnie za kogoś innego. Jest strasznie nachalny, a przy tym ordynarny i
nieprzyzwoity. Nigdy się do mnie nie zwracano w ten sposób.
Inspektor powstrzymał się od komentarza.
- Twierdzi, że panią zna? Rozpoznaje go pani po głosie?
- Skądże! Ale... Teraz już sobie przypomniałam, skąd biorę pewność, że mnie z kimś
myli. Chodzi o te słowa: w mroku nocy. Twierdzi, że już je od kogoś usłyszał.
- To prawdopodobne. Uważam, że powinna pani skończyć z tym nocnym zajęciem.
- Myślałam o tym, ten człowiek zaczyna działać mi na nerwy. Już nie będę
zamieszczać ogłoszeń. Dzisiaj ukazało się kolejne, więc muszę jeszcze jakoś przetrzymać
nadchodzący tydzień.
- Nie może pani przerwać od razu?
- Zawsze dotrzymuję słowa. To należy do mojego kodeksu honorowego.
Dojeżdżali do szpitala. Jeśli Westling nawet chciał coś powiedzieć, to skorzystał z
okazji, by tego nie zrobić.
Irina siedziała przy niedoszłej samobójczyni. Dziewczyna leżała bez ruchu w białej
pościeli, była bardzo blada. Jej nadgarstki pokrywały bandaże, obok łóżka stał statyw z kro-
5
plówką. Nie spała. Okazała się pulchną siedemnastolatką o spojrzeniu przepełnionym
rozpaczą i poczuciem winy.
- Cześć, Marito, to do mnie dzwoniłaś - zaczęła ostrożnie Irina.
Dziewczyna odwróciła twarz, dość pospolitą i pokrytą krostkami.
Do pokoju wszedł Westling. Zatrzymał się z dala od łóżka i nie powiedział ani słowa.
- Ten policjant chce cię przesłuchać - ciągnęła Irina. - Masz dość siły?
Dziewczyna potrząsnęła głową.
- Rozumiem. Dlaczego zdecydowałaś się na taki krok?
- Do niczego się nie nadaję - pisnęła Marita i wybuchnęła płaczem.
- Więc wzięłaś haszysz, by sobie dodać odwagi?
- Skąd pani wie?
- Poznałam po zapachu. A może brałaś coś mocniejszego?
- Nie. Nigdy tego nie robię.
- To mądrze z twojej strony.
Rozmowa nie kleiła się. Marita zwlekała z każdą odpowiedzią, a Irina nie wiedziała, o
co pytać.
- Gdzie są twoi rodzice?
- Wyjechali.
- Opowiedz mi o sobie.
- Nie ma o czym. Jestem beznadziejna - chlipnęła.
- Chodzisz do szkoły?
- Od czasu do czasu. Właściwie chodzę. Nic tam się nie dzieje.
- Co masz na myśli? Lekcje, przerwy, może wieczory?
- Wszystko razem.
- Dokuczają ci?
Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas.
- Niech pani zgadnie!
- Masz przyjaciół?
- Nikt się mną nie interesuje. Czasami przyczepiam się do innych dziewczyn, ale one
nie chcą mieć ze mną do czynienia. Nikt nie przyszedł na moje urodziny, chociaż wysłałam
zaproszenia.
Irina poczuła ukłucie w sercu. To musiało być dla Marity przykre rozczarowanie! Dla
niej i dla jej rodziców.
- Teraz już masz przyjaciółkę - powiedziała cicho. - Mnie.
6
W spojrzeniu dziewczyny nie odczytała aprobaty. Jesteś stara, mówiło.
- Dlaczego? - spytała kwaśno.
- Bo czuję się za ciebie odpowiedzialna i ci współczuję. Poza tym ja też straciłam
przyjaciół. - I dodała, zanim dziewczyna zdążyła postawić nowe pytanie: - Dawno się na to
zdecydowałaś? %7łeby skończyć ze sobą?
- Myślałam o tym. Tak na niby. Ale...
- Tak? - ponagliła ją Irina.
- Jest jeden chłopak. Napisałam do niego list.
- Tego nie wolno robić. Nigdy!
- Teraz już wiem. Pokazał go całej klasie.
- Okropne. Chłopcy w tym wieku są tacy bezmyślni. Co napisałaś w liście?
- Nic wielkiego. Chciałam z nim pójść do kina.
- To rzeczywiście nic wielkiego. Gorzej, jak się otwarcie wyzna gorącą miłość. Sama
tak kiedyś zrobiłam.
- Naprawdę?
- Tak, nie pytaj o rezultat.
Irina skłamała, była zbyt dobrze wychowana, by pisać ' takie listy, ale dziewczyna
wyraznie potrzebowała otuchy.
- Pani jest taka ładna - stwierdziła Marita.
- Nie byłam ładnym dzieckiem. Wszyscy mamy problemy, Marito. Czasami się nam
wydaje, że życie jest ciężarem. Przeżywam trudny okres, bo mój mąż odszedł do innej ko-
biety. Mnie też nachodzą różne złe myśli. Jakoś się jednak pozbierałam i teraz jestem
szczęśliwa, że nie podjęłam żadnej pochopnej decyzji. Odkryłam, że on nie jest tego wart.
Dlaczego do mnie zadzwoniłaś? Pożałowałaś swego kroku?
- Nie, chyba nie. Przestraszyłam się śmierci.
Irina miała zamiar powiedzieć, że tego akurat nie trzeba się bać, ale się powstrzymała.
Te słowa byłyby nie na miejscu.
- A teraz? %7łałujesz, że zadzwoniłaś?
- Nie wiem - odrzekła Marita zmęczonym głosem. - Nie wiem, chce mi się spać. Chcę
przespać całe życie. Do szkoły już nie wrócę, nie po tym liście.
Irina odwróciła się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl