[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okłamuje. Tyle wiem.
*
Droga Sarah...
Ponownie przeczytała list, ale z trudem, bo przeszkadzały jej odg} rozmowy
dochodzące z salonu. Coś działo się z Jamiem. Brat trochę j przerażał. Czasami
go ubóstwiała. Na przykład gdy włączał ją do tego
je zrozumiała, lub zabierał na zakupy do i trum handlowego. Ale czasami patrzył
na nią, jakby nie istniała, patr poprzez nią. Wszystko trzymał w ukryciu i
sekrecie. W jego komodzie zr lazła czasopisma ze zdjęciami pań bez żadnych ubrań
i mnóstwo egz plarzy Fantagore, zawierających filmowe zdjęcia potworów i
sztyletoy nych lub zarzynanych ludzi.
Domyślała się, że tata znalazł te czasopisma i stąd ta kłótnia.
Próbowała ją zignorować i skupić się na swoim problemie.
Zastanawiała się mianowicie, co dać Człowiekowi Słońca.
Chciała, żeby było to coś szczególnego. Coś osobistego. Jednak kie próbowała
myśleć o prezencie, w głowie miała pustkę. Może...
Hałasy dobiegające z sąsiedniego pokoju stawały się coraz głośniejsz Jamie był
wściekły, a rodzice mówili ponurymi głosami. Tak samo rozn wiali, gdy dziadek
zachorował w środku nocy i zabrali go do szpitala. Nig dy nie wrócił już do
domu.
Potem głosy ucichły i usłyszała, jak Jamie poszedł do swojego pokoju Rozległa
się muzyka z filmu science fiction, który oglądał kilka razy.
Co spodobałoby się Człowiekowi Słońca?
Kiedy rodzice szli na przyjęcie, mama zawsze zabierała ciasta albo
rodzaju. Ale Sarah nie umiała piec. Rozejrzała się po pokoju, prz rżała
zabawkom, kasetom wideo, pluszowym zwierzątkom... Och, to ch ba dobry wybór, bo
dwa tygodnie temu sprawił, że Redford T. Redfor przyleciał do kamiennego kręgu,
więc jasne, że lubi zwierzęta, a one jeg
Wybrała jedno: małego cynamonowego misia, którego mama nazwa Czatni.
Zawiązała różowy szalik wokół szyi Czatniego i zaniosła go do oh Razem wyjrzeli
na ogródek. Z kieszeni wyjęła list. Tym razem przeczj ła go głośno, żeby miś
usłyszał, co napisał do niej Człowiek Słońca.
Droga Sarah, przyjdz na spotkanie przy naszych magicznych mieniach. Będę łam o
trzeciej. Nie mów o tym nikomu. Zapewniam' że już nigdy nie będziesz musiała iść
do szkoły.
Podejrzewam, że pan stara się coś ukryć  odezwała się dziekan raby.
grian Okun wykrztusiÅ‚:  No tak, oczywiÅ›cie... Co ja mogÄ™ powie¬dzieć? To mój
przełożony. Nauczyłem się od niego więcej o literaturze niż 0d kogokolwiek
innego.
Dziekan kontynuowała:  Był w San Francisco, kiedy popełniono morderstwa. Zatem
plotki, że jest zamieszany w te zabójstwa, sÄ… bezpod¬stawne.
 Chce pani powiedzieć, że Leon jest podejrzany?
 To policja. Pan wie, jacy to ludzie. GÅ‚upcy. Ale mnie nie chodzi o te
morderstwa, tylko o to, czy profesor Gilchrist umawiał się na randki i Jennie
Gebben lub Emily Rossiter. Może pan wie, czy był z którąś z nich w zażyłych
stosunkach?
 Dlaczego mnie pani o to pyta?
 Pan jest jego najbliższym współpracownikiem. Okun pokręcił głową.  Ale
skoro nie jest podejrzany...
Dziekan odwróciła do Okuna kwadratową, pełną dostojeństwa twarz. W ten sposób
okazywaÅ‚a szczerość, ale mówiÅ‚a z grozbÄ… w gÅ‚osie.  My¬Å›lÄ™, że dla wykÅ‚adowcy
najbardziej podłym sposobem wykorzystywania ojej pozycji jest uwodzenie
studentek.
 Zgadzam się na sto procent, ale nie wierzę, że dotyczy to profesora
Gilchrista. Rzeczywiście słyszałem plotki, ale tylko o nim i Jennie. Nic o
Emily.
 Zatem coś do pana dotarło.
Milczał chwilę, jego rozbiegany wzrok wyrażał zakłopotanie.  Nie można przecież
wierzyć zaraz w plotki krążące po kampusie...
 Jeżeli sypiał z nią, to od razu go zwolnię.
 OczywiÅ›cie narażony byÅ‚ na pokusy. Mieszka sam. Jest odludkiem. ¦ Okun
pokręcił głową.  Nie, niemożliwe. Jak go znam, to nigdy się z nią nie umówił. 
Zniżył głos.  Obiło mi się zresztą o uszy, że jest... aa... homoseksualistą.
Fakt, że pani dziekan pochodzi z PoÅ‚udnia, wyraziÅ‚ siÄ™ zarówno w gry¬masie na
twarzy, jak i akcencie.  To prawie to samo  mruknęła. Okun zastanawiał się
przez moment.  Ja...
 Tak?
PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….  ChcÄ™ coÅ› zaproponować, ale nie wiem, czy to dopu¬szczalne.
 Proszę mówić.
 No...  Okun siÄ™ zajÄ…knÄ…Å‚, wzrokiem omiótÅ‚ dyplom dziekan. Uni¬wersytet
Kentucky. Wspaaniała szkooła...
 Mam nadzieję, że jest pan lojalny przede wszystkim w stosunku naszego
uniwersytetu.
Westchnął.  Pani dziekan, jestem równie zbulwersowany jak Mówiąc szczerze,
zainwestowałem dużo czasu i wysiłku we współp z Leonem. Darzę go ogromnym
szacunkiem i chcę, żeby został oczysz ny z zarzutów. Chciałbym mieć możliwość
udowodnienia jego niewinn Proszę mi pozwolić przeszukać jego gabinet, może uda
mi się znalezć coś o Jennie. Jakiś list od niej albo zapisek w jego kalendarzu
na biurku. Je-śli niczego takiego nie będzie, zaakceptujemy, że to tylko
koszmarne plo ki. Natomiast jeśli coś znajdę, obiecuję, że pokaże to pani i
wtedy po mie pani właściwą decyzję.
 To bardzo odważny pomysł.
 Wcale nie jestem odważny. Ten uniwersytet spełnia moje nia. Wiele mu
zawdzięczam.  Zawiesił głos.  Jednak jest pewien blem...
 SÅ‚ucham.
 Narażam się na ogromne ryzyko. To jest szpiegowanie.  Rozlo~ dłonie i
roześmiał się z tego niewyszukanego określenia.  Leon zwo1 mnie bez namysłu,
jak odkryje, że przeszukiwałem jego osobiste r
 Jeśli sypiał z Jennie, z miejsca jego zwolnimy. Nic wtedy nie b panu
groziło.
 Ale jak tego nie robił...  Ty głupia suko.  Wtedy  dodał d katnie 
znajdę się w trudnym położeniu.
 Oczywiście.  Dziekan zastanawiała się, a Okun niecierpliwie czekiwał, że
jej myśli podążą we właściwym kierunku. W końcu po~ działa:  Jest na to prosty
sposób... Składał pan podanie o etat wykłado cy?
 To jest uwarunkowane przyjęciem dysertacji.
 Porozmawiam z członkami komisji kwalifikacyjnej. Nie mogę ty panu
zagwarantować wysokiej pensji.
 Jestem uczonym  podkreślił Okun.  Pieniądze nie są dla najważniejsze.
Przez okno dobiegło brzęczenie starej kosiarki. Wiał wiatr, ale Ok nie wyczuwał
zapachu ściętej trawy. Przyjrzał się robotnikowi, który po szał się niczym
robot. Zrobiło mu się go żal, że prowadzi takie beznadz ne życie; tyle lat bez
żadnych podniet intelektualnych.
Dziekan spytała z fałszywą skromnością:  Zatem doszliśmy do po zumienia?
Okun przypomniał sobie cytat z Nietzschego. Sparafrazował go trochę, Dy}
zadowolony z efektu. Człowiek jest jedynym stworzeniem, które czyni hietnice i
spełnia grozby.
Po nieprzespanej nocy Corde wiózÅ‚ Jamiego do biura szeryfa. Z zaczer¬wienionymi
oczami, wÅ›ciekÅ‚y i wyczerpany, prowadziÅ‚ w milczeniu. Nato¬miast Jamie byÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl