[ Pobierz całość w formacie PDF ]

33
- A jaki jest ten ostatni powód? - zapytałem.
- Ostatni powód - powiedział, a właściwie wyszeptał. Ale nie dokończył. Popatrzył gdzieś w głąb
pokoju, jakby myślał o czymś innym.
- No? - spytałem. Byłem ciekawy, o co chodzi. - Powiedz. Zapytał tylko:
- Jak sądzisz, czy w tym domu jest barek?
Właśnie sobie pomyślałem, że dobrze by było się czegoś napić. Poszedłem do kuchni, ale oczywiście
w lodówce nie było żadnego piwa, dlatego że właściciele zamknęli dom i wyłączyli prąd. Mieli jednak
szkocką, którą i tak wolę od piwa.
Znalazłem szklanki i zabrałem butelkę do salonu. To był niezły pomysł. Kiedy przyjdzie pora, pójdzie
mi łatwiej, jak będziemy trochę zalani. Wcisnąłem mu w szyję lufę smitha, rozciąłem taśmę, którą
miał związane ręce, a potem okleiłem mu ręce z przodu. Usiadłem, na wszelki wypadek mając pod
ręką nóż, gdyby próbował jakichś sztuczek. Ale wydawało mi się, że niczego nie kombinuje. Popatrzył
na naklejkę na butelce, jakby trochę rozczarowany, że to tania szkocka. Tu się z nim zgadzałem. Już
dawno temu nauczyłem się, że jeżeli masz kogoś okraść, okradaj bogatych.
Usiadłem tak, żeby mieć go na oku.
- Ostatni powód. Zgoda, powiem ci. Udowodnię, że powinieneś mnie wypuścić.
- Naprawdę?
- Wszystkie pozostałe powody - praktyczne, humanitarne... przypuszczam, że niewiele cię obchodzą -
nie wyglądasz na przekonanego. Mam rację? Wobec tego zastanówmy się nad jedynym powodem,
dla którego powinieneś mnie wypuścić.
Uznałem, że znowu będzie mi wciskać kit. Powiedział jednak coś, czego w ogóle się nie
spodziewałem.
- Powinieneś mnie wypuścić ze względu na siebie.
- Na mnie? O czym ty mówisz?
- Widzisz, Jack, uważam, że nie jesteś całkiem zgubiony.
- Zgubiony? Co to niby ma znaczyć?
- Uważam, że twoją duszę można jeszcze uratować.
Roześmiałem się głośno, bo normalnie nie mogłem się powstrzymać.
Po takim ważnym wiceprezesie od sprzedaży oczekiwałem czegoś znacznie lepszego.
- Duszę? Myślisz, że mam duszę?
- Każdy ma duszę - powiedział takim tonem, jakby się dziwił, że
w to nie wierzę. Jakbym mu powiedział na przykład: "Zaraz, zaraz, to zie
mia nie jest płaska?".
34
- Jeżeli mam duszę, to jest na prostej drodze do piekła. - Pamiętałem
to z jednego filmu. Próbowałem się zaśmiać, ale kiepsko mi wyszło. Jak
gdyby Weller mówił o poważnych rzeczach, a ja robiłem sobie jaja. Za
wstydziłem się. Przestałem się uśmiechać i spojrzałem na leżącego w ką
cie Totha, na jego martwe oczy, które po prostu patrzyły w pustkę, i po
czułem taką wściekłość, że chciałem go zadzgać jeszcze raz.
- Mówimy o twojej duszy.
Zachichotałem i pociągnąłem whisky.
- Jasne, założę się, że czytasz te książki o aniołach, których teraz wszędzie pełno.
- Chodzę do kościoła, ale nie, nie mówię o tych głupstwach. Nie mam na myśli magii. Mówię o twoim
sumieniu. O istocie Jacka Prescota.
Mógłbym opowiedzieć mu o pracownikach opieki społecznej, psychologach i wszystkich tych
gościach, którzy nie mają pojęcia o życiu. Wydaje się im, że zjedli wszystkie rozumy. Ale wystarczy
posłuchać, jakich używają słów. Od razu wiadomo, że nic nie wiedzą. Taki psycholog powie: "Och,
jesteś nieprzystosowany, zaprzeczasz własnemu gniewowi" i tak dalej. Kiedy to słyszę, wiem, że nie
wiedzą nic o duszach.
- Nie chodzi mi o życie pozagrobowe - ciągnął Weller. - Nie o moralność. Mówię o życiu tu, na ziemi.
Och, widzę, że masz do tego sceptyczny stosunek. Ale posłuchaj mnie. Naprawdę uważam, że jeżeli
coś cię z kimś łączy, jeżeli komuś ufasz, jeżeli komuś wierzysz, to jest dla ciebie nadzieja.
- Nadzieja? Co to znaczy? Nadzieja na co?
- %7łe staniesz się prawdziwą istotą ludzką. I będziesz mógł naprawdę żyć.
Naprawdę... Nie wiedziałem, o co mu chodzi, ale mówił tak, jak gdyby to było jasne jak słońce i
musiałbym być idiotą, żeby tego nie rozumieć. Dlatego nie odpowiedziałem.
- Oczywiście bywają powody, żeby kraść, i powody, żeby zabijać - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  • s 2 Up to Me
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • urodze-zycie.pev.pl