[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wokół rozpaczliwe spojrzenia, aż w końcu wydusił:
 To dlatego... że w wędzarni... miało miejsce coś... coś tak strasznego, że nie godzi
się o tym wspominać przy posiłku  zaciął usta, potrząsając głową, lecz wyraz twarzy
i szczególny błysk w oku zdradzały ogromną chęć kontynuowania tematu.
Zapewne rąbek tajemnicy zakonu zostałby uchylony, gdyby nie bezgłośne pojawie-
nie się młodego mnicha. Choć podobnego wieku jak energiczny William, wyglądał
znacznie poważniej. Przenikliwe spojrzenie i szerokie czoło świadczyły o wysokiej inte-
ligencji, a pełne spokoju i godności obejście o niezwykłym, budzącym respekt opano-
waniu. Wydawał się stworzony na doradcę monarchy.
102
Kedrigern głowił się, cóż mogło przywieść tak uzdolnionego młodzieńca do opac-
twa, gdzie niewątpliwie marnował swoje talenty jako pomocnik piwniczego.
 Słucham, Francisie?  Duodecimo zwrócił się do braciszka.
 Opat pragnie zamienić słowo z naszymi gośćmi. Prosi, abym zaprowadził ich do
niego  wyjaśnił młody mnich.
Czarnoksiężnicy wymienili szybkie spojrzenia. Duodecimo wstał i z westchnieniem
odkładając dokończenie rozmowy na pózniej, oznajmił:
 Zjawiłeś się we właściwym momencie, Francisie. Nasi goście właśnie skończyli
jeść.  Dokonał prezentacji posłańca:  Sigerze z Trondhjem, Hamishu z Northum-
brii, oto drugi z moich pomocników, Francis z Gorhambury, jeden z najtęższych umy-
słów w opactwie. Wiążemy z nim wielkie nadzieje.
Francis podziękował za pochwałę nieznacznym pochyleniem głowy. Oczy rozbłysły
mu zadowoleniem. Traffeo, podnosząc się z ławy, zauważył:
 Rzeczywiście, Bóg pobłogosławił cię wspaniałymi pomocnikami, bracie piwni-
czy.
A Kedrigern dodał:
 O tak. I do tego, mimo odmiennego usposobienia, tak wspaniale się uzupełniają-
cymi.
Poczuwszy pod nogami bezpieczniejszy grunt, Duodecimo wrócił do swojej zwykłej
gadatliwości:
 Dacie wiarę, że jeden z naszych braci w ogóle ich nie rozróżnia? Bierze Williama
i Francisa za jedną osobę i za nic nie daje sobie wytłumaczyć, że się myli!  piwni-
czy z rozbawieniem parsknął krótkim śmiechem, po czym ciągnął dalej:  Dobry brat
Filigrane to wybitny znawca ksiąg i piśmiennictwa, znamienity skryba, nie mający
sobie równych, lecz myli Williama z Francisem, i już!  Kręcąc głową i chichocząc,
Duodecimo odprowadził ich do drzwi i tam pożegnał.
Francis powiódł przybyszów przez dziedziniec, gdzie powitało ich poranne słoń-
ce, grzejące mocno mimo wczesnej pory. Zwolniwszy nieco kroku, Kedrigern skorzy-
stał z okazji, by rozejrzeć się dyskretnie wokół i zorientować w położeniu budynków
w opactwie. Wieżę biblioteczną nieodmiennie otaczały rusztowania, czarnoksiężnik
nie dostrzegł jednak najmniejszych oznak postępu prac remontowych. Ta posępna bu-
dowla bardziej przypominała więzienie niż sanktuarium nauki i wiedzy, a co gorsza, jej
pogmatwana konstrukcja nasuwała przypuszczenie, że każdy przypadkowy gość zgubi
się niechybnie w przepastnych wnętrzach. Nie ulegało zatem najmniejszej wątpliwości,
że nie poradzą sobie bez pomocy opata.
Kiedy zbliżali się do budynku kapituły, gdzie miał oczekiwać ich Rectoverso, niepew-
nym krokiem przydreptał ku nim sędziwy, pochylony przez wiek mnich wspierający się
na tęgim kiju. Na jego widok Francis westchnął ciężko.
103
Osłaniając oczy ręką, starzec powitał ich słabym, drżącym głosem:
 Witajcie, bracie Williamie i wy, zacni goście! Wszyscy trzej się zatrzymali.
 Witaj, bracie Filigrane. Nie poznałeś mnie w tym oślepiającym świetle. Jestem brat
Francis  uprzejmie wyjaśnił młody mnich.
 Pomocnik piwniczego?
 Tak.
 Aha. Pomocnik piwniczego. A ci dwaj mężowie, bracie Williamie?
 Bracie Francisie  sprostował ponownie braciszek, już mniej cierpliwie.
Filigrane zajrzał uważnie w twarze gości z bliska, po czym odstąpiwszy krok do tyłu,
potrząsnął siwą głową.
 %7ładen z nich nie jest bratem Francisem  oznajmił.  Zawsze rozpoznam brata
Francisa, to pomocnik piwniczego.
 Zwą mnie Siger z Trondhjem, a to Hamish z Northumbrii. Jesteśmy podróżnymi
 przedstawił się Kedrigern.
 Opat czeka na naszych gości  nieodwołalnie uciął rozmowę Francis.
Wciąż potrząsając głową, Filigrane usunął się z drogi, przepuszczając podróżnych.
Ponieważ żaden z czarnoksiężników nie znalazł odpowiednich słów, by zgrabnie i tak-
townie podsumować spotkanie ze staruszkiem, milczeli przez resztę drogi. Dopiero
kiedy znalezli się przed wielkim gmachem kapituły, Francis przemówił cicho, nieco nie-
naturalnie obojętnym tonem:
 Brat Filigrane wiele lat spędził na przepisywaniu ksiąg, co osłabiło jego pamięć.
Kto nie trenuje pamięci, łatwo może ją stracić.
 Słusznie  wymamrotał Traffeo.
 Zwykle spaceruje w kapturze naciągniętym na oczy, gdyż kopiując księgi, stracił
też wzrok  dodał Francis przez zaciśnięte zęby.
Opat oczekiwał ich przy wejściu do budynku. Odprawiwszy Francisa, wykrzywił
twarz w uśmiechu. Mimo to widok tego suchego, ptasiego oblicza zmroził przybyszów,
a uroczysty, tak odpowiedni do wygłaszania kazań ton, którym zakonnik przemówił,
nie pasował zupełnie do sytuacji. Nie zrażony tym opat czynił wielkie wysiłki, by powi-
tanie wypadło serdecznie.
 Rad znowu cię widzę, Sigerze z Trondhjem! Witam również twojego towarzysza!
 pozdrowił ich uprzejmie.
 Dziękuję za serdeczne powitanie, opacie Rectoverso. Czy jednak na pewno jeste-
śmy tu mile widziani?  nie dowierzał Kedrigern, zaskoczony ciepłym przyjęciem.
 Miałem cichą nadzieję, że tu wrócisz.
 Doprawdy? Miło mi to słyszeć. Po naszym rozstaniu żyłem w przekonaniu, że nie
powinienem się więcej pokazywać w opactwie.
 Kiedy spotkaliśmy się ostatnim razem, przygniatały mnie poważne kłopoty, które
104
zmąciły mój umysł. Uczyniłem błąd, każąc ci wyjechać, zamiast poprosić cię o pomoc.
Lecz oto wróciłeś, Bogu niech będzie chwała! Wierzę, że dzięki swoim zdolnościom
ocalisz nas i cały nasz dorobek!
 Dzięki moim zdolnościom... ocalę wasz dorobek?  bezwiednie powtórzył oszo-
łomiony Kedrigern. Nic nie rozumiejąc, bezradnie rozłożył ręce i pytająco spojrzał na
Traffea.
 Byłem wówczas zbyt przerażony, aby zrozumieć, iż twój niezwykły dar obserwa-
cji i wyciągania wniosków zostały nam tu zesłane jak z nieba. Lecz teraz użyjesz ich dla
nas, prawda, drogi Sigerze?
 Co niby mam obserwować? O jakie wnioski chodzi?
Położywszy palec na ustach, opat ostrożnie rozejrzał się wokół, nie omieszkawszy
rzucić okiem w górę i na dół, po czym nachylił się ku rozmówcom.
 Czy mogę mówić otwarcie?  zapytał scenicznym szeptem.
 Przed moim towarzyszem i przyjacielem Hamishem z Northumbrii nie mam ta-
jemnic  uspokoił go Kedrigern.
 A zatem...  zakonnik raz jeszcze przezornie rozejrzał się dokoła.  Ostatnio [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  • /a>
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nomegusta.xlx.pl