[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powinna mieć w pamięci swojego ojca i własne doświadczenia.
I miała dość rozumu.
Ale czasem okazuje się, że serce nie sługa, idzie tam, gdzie rozum
opuszcza szlaban.
Margie zarechotała sucho.
- Ty, słyszałaś, że to Flynt Carson jest ojcem tego podrzutka?
Josie przełknęła z trudem.
- Słyszałam, ale...
- Nie ma żadnych ale. To jego dzieciak, tyle że on nie chce
zdradzić, kim jest matka.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Może nie wie.
Margie wypuściła kolejny kłąb dymu i popatrzyła na Josie przez
zmrużone oczy, zasłonięte gęstą firanką sztucznych rzęs.
- Taa. Akurat. Też wymyśliłaś.- Może wcale nie jest ojcem. Z tego,
co słyszałam, to wcale nie jest pewne.
Margie stęknęła.
- Daj spokój. Flynt dobrze wie, że to jego. Założę się o miesięczne
napiwki. Gdyby nie był tego pewny, nie wziąłby dzieciaka. A my nie
czytałybyśmy teraz tego ogłoszenia. Tak samo dobrze zna matkę. Chroni
ją, mówię ci. Bo jak prawda wyjdzie na jaw, kobitka wpadnie po uszy w
paszcze aligatorów. Należy się takiej, bo żeby tak zostawiać dzieciaka...
- Margie, nie mamy prawa osądzać tej kobiety. Nie wiemy, co się
stało, co ją do tego skłoniło. Pomyśl sama, przecież nawet nie ma
pewności, że to matka podrzuciła to dziecko.
- Matka. Wszyscy tak mówią.
- To może wszyscy się mylą. Może zupełnie kto inny podrzucił tę
małą na pole golfowe.
- Aha - burknęła Margie i zaciągnęła się solidnie. - Niby kto?
- A skąd ja mam wiedzieć?
Margie odrzuciła do tyłu swoje rude włosy i wypuściła kilka
idealnych kółek z dymu.
- No widzisz. Sama mówisz, że nie wiesz. Mówię ci, to matka.
- Ho ho! - Ellie Switzer, milutka osiemnastolatka, która wciąż
myliła zamówienia, wyciągnęła szyję, by zajrzeć Josie przez ramię. -
Ranczo Carsonów. Chętnie bym je obejrzała. Słyszałam, że to wielki
dom, mają tam basen i piękny ogród. No i te blizniaczki. To jest życie,
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
co?
Flynt miał prócz młodszego brata dwie siostry blizniaczki, Fionę i
Carę. Miały po dwadzieścia parę lat.
- Chętnie bym się z którąś z nich zamieniła.
- To ci nie grozi - rzuciła Margie z kolejnym rechotem i wciągnęła
następną porcję trującego dymu. - Jak chcesz się czegoś dowiedzieć o
tym domu, to zapytaj Josie. Ona u nich pracowała, była ich gospodynią.
Josie wzdrygnęła się nerwowo, wywołując znów tubalny śmiech
Margie.
- Myślałaś, że nie wiem? Trzymam ucho na posterunku,
dziewczyno, pamiętaj o tym.
Josie wzruszyła ramionami. To Mission Creek, przypomniała sobie.
Ludzie tu wszystko wiedzą.
- To nie sekret, że tam pracowałam - powiedziała z udawaną
obojętnością.
Ellie zachichotała z zachwytu.
- Naprawdę, Josie? Byłaś tam gospodynią?
- Naprawdę.
- Ojej, to mi powiedz, jaka jest ta Fiona? A ten Flynt, przystojniak,
co?
- Uhm - potwierdziła Margie. - Może i przystojniak. A słyszałaś,
jak skończyła jego żona? I dziecko? Znaczy jego żona była w ciąży, jak
zginęła.
- Czytałam o tym w gazecie - oznajmiła Ellie. - Pisali, że to nie
była jego wina. %7łe był lód na drodze i wpadł w poślizg.- Uhm.
- To nie jego wina - obstawała przy swoim Ellie. - Sama przyznasz
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- wachlowała się dłonią - że jest gorący. Matt też. Obaj są przystojni że
nie wiem, bogaci i trochę niebezpieczni. No nie?
Josie nie wiedziała, dlaczego jeszcze tam stoi i wysłuchuje tej
gadaniny. Podniosła szklankę z colą i odwróciła się.
Zatrzymały ją gwiazdy w oczach Ellie. Każdy ma jakieś marzenia,
każdy tęskni za czymś nieosiągalnym. Taka jest natura ludzka, że
fantazjujemy o kimś, kto już coś osiągnął.
- Ojej, Josie - błagała Ellie. - Opowiedz mi. Jaka jest Fiona?
Josie zaskoczyła samą siebie własną szczerością.
- Zepsuta i czasami złośliwa. Okropnie rozwydrzona. Ale w głębi
duszy dobra, tylko że o tym nie wie.
- A Cara?
- Równie piękna jak siostra.
- To wiem. Są identyczne. Josie uśmiechnęła się.
- Nie dałaś mi skończyć. Chciałam powiedzieć, że jest równie
piękna jak Fiona, ale jej uroda ma w sobie więcej łagodności.
- A Matt?
- Matt Carson jest...
W tej samej chwili z głównej sali wpadł do nich Gus Andros, ich
szef, gderając po drodze.- Myślicie, że wam płacę za to, żebyście
trajlowały na zapleczu? Margie, twoja przerwa się skończyła. Ellie, twoja
przerwa jeszcze się nie zaczęła. Obie natychmiast na salę.
Kelnerki ruszyły kłusem przed siebie, Margie złorzecząc, Ellie
przestraszona. Młodsza z nich nie wiedziała jeszcze, że Gus szczeka
głośniej niż to wszystko warte.
Gus spojrzał na Josie.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- A tobie zostało sześć minut.
Josie posłała mu swój najsłodszy uśmiech.
- No pewnie.
Gus wyszedł za kelnerkami. Josie sączyła colę. Opadła na obite
skórą krzesło, które zwolniła Margie. Rozłożona gazeta wciąż leżała na
fornirowanym blacie stołu. Josie powtórnie przeczytała ogłoszenie.
I pomyślała o Flyncie.
O jego zbolałym spojrzeniu, kiedy zapewniła go, że nie jest matką
dziecka, które znalazł.
A tak bardzo tego chciał, tak bardzo pragnął, żeby Lena był ich
dzieckiem.
Potrzebna kochająca doświadczona niania. I ma zamieszkać na
ranczu.
Josie odstawiła szklankę i spojrzała przed siebie, a przez jej głowę
przelatywały myśli, które, jak sama wiedziała, powinny ją omijać
szerokim łukiem.
Na przykład, że najwyższy czas, żeby Flynt Carson zostawił za sobą
bolesną przeszłość i na nowo nauczył się kochać. Na przykład, że on sam
wyraznie tego pragnie, że rozpaczliwie chce chwycić się kolejnej szansy.
Szansy na dobre życie i prawdziwą miłość. Na własną rodzinę.
Posiadał fortunę, ale fortuna się do niego nie uśmiechała. Nie
posiadał tego, co najważniejsze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]