[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Och, wręcz przeciwnie, myślę bardzo często. Wiem, jakie są moje obowiązki. Ale szczerze
przyznaję, \e teraz mam je głęboko gdzieś. Na pewno znajdzie się sposób na uratowanie świata
bez mojego udziału, więc nie widzę problemu, jeśli sam zrezygnuję.
- Ale twoi przyjaciele... Co z nimi?
- Na pewno czeka ich wiele bólu - potwierdził Harry i westchnął. - Ale w końcu jakoś sobie
poradzą. Wiesz co, Draco? Sądziłem, \e mógłbym cię uratować od bycia śmiercio\ercą. Od tego,
tak naprawdę, wszystko się zaczęło. Ale kiedy ju\ cię poznałem, zmieniłem zdanie. Ty jesteś tym,
który uratował mnie. Właśnie od bycia Harrym pieprzonym Potterem - skończył ze smutnym
uśmiechem.
Malfoy cofnął się, teraz ju\ naprawdę przera\ony.
- Nie widzisz, co miłość z tobą robi? Jesteś kompletnie szalony.
- Tak, masz rację. Ale nigdy jeszcze, wbrew temu, jak mnie nazywają, nie czułem się tak
cholernie \ywy - odpowiedział Gryfon, ciągle uśmiechając się lekko.
- Nie mogę ci na to pozwolić. - Głos Draco był śmiertelnie powa\ny.
- Rób, co chcesz - powiedział Harry zmęczonym tonem i sięgnął po peleryę niewidkę. - Ale nie
sądzę, \ebyś mógł cokolwiek na to poradzić - dodał jeszcze, a potem zniknął.
78
*
Nie mo\esz nic na to poradzić.
Ta myśl prześladowała Draco cały dzień i noc, a\ w końcu, niespodziewanie, wpadł mu do głowy
pomysł. Z tego właśnie powodu biegł teraz w stronę biblioteki. To, czego szukał, znajdowało się
w jednym z ciemnych kątów pomieszczenia. I bynajmniej nie chodziło mu o ksią\kę. Powoli
podszedł do stolika i odezwał się niskim głosem:
- Granger.
Dziewczyna podniosła głowę znad po\ądliwie czytanego podręcznika, a jej mina, gdy tylko
skupiła wzrok na bladej twarzy, stała się podejrzliwa.
- Czego chcesz, Malfoy?
- Porozmawiać.
Młoda czarownica uniosła pytająco brew.
- A odkąd to nas dwoje urządza sobie przyjazne pogawędki?
- Od kiedy twój przyjaciel idiota się we mnie zakochał - wycedził Draco znu\onym głosem.
- Mój przyjaciel? - Dziewczyna była lekko zdezorientowana.
- Potter.
Tym razem na twarzy Granger widoczne było prawdziwe zaskoczenie, więc z głośnym hukiem
zamknęła ksią\kę i szybkim krokiem wyszła za Zlizgonem z biblioteki.
*
- Nie wierzę ci.
- To spytaj Pottera, jemu uwierzysz.
Hermiona przeanalizowała posiadane informacje. Wiedziała, \e Harry chciał uratować Malfoya
od losu śmiercio\ercy. Podejrzewała, \e rodzaj relacji, jaki łączył go ze Zlizgonem, nie był tylko
przyjaznią, ale...
Zakochany w Draco Malfoyu!? Harry jest idiotą! A to znaczy, \e naprawę jest zakochany.
Niech to szlag!
- W porządku. Więc sugerujesz, \eby skorygować mu pamięć tak, aby zapomniał, \e cię kocha,
zgadza się? - Draco lekko skinął głową, a dziewczyna zmarszczyła brwi. - Dlaczego... - zaczęła,
ale nagle przerwała.
Dlaczego tego chcesz? - początkowo chciała zapytać. Malfoy mógł wykorzystać słabość
kochanka i oddać go w ręce Czarnego Pana jako prezent z okazji przyłączenia go do szeregów
śmiercio\erców, zyskując tym przychylność Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. -
Dlaczego próbujesz dawać Harry emu szansę? - zastanawiała się, a będąc niewątpliwie
inteligentną czarownicą, przed oczami ujrzała oszałamiającą prawdę. - Poniewa\, być mo\e, ty
sam, choć nigdy byś się do tego nie przyznał, te\... - ucięła własne myśli. Nie było teraz czasu
na rozwa\ania na temat uczuć Malfoya. Trwała wojna i od ka\dego oczekiwano, \e zagra swoją
rolę. Nawet od Harry ego. Szczególnie od Harry ego.
Coś głęboko w jej sercu protestowało przeciw tak zimnemu rozumowaniu i niemal uległa
pragnieniu, aby uświadomić Draco. Ale w końcu rozum zwycię\ył i dokończyła pytanie.
- Dlaczego sam tego nie zrobisz?
Malfoy przymknął oczy.
- Ja... nie mogę.
Odpowiedz stanowiła kolejny dowód potwierdzający jej teorię i przez chwilę czuła ostry ból
winy, \e wykorzystuje uparte zaprzeczanie przez Zlizgona własnym uczuciom, ale ponownie
79
rozsądek wygrał z emocjami.
- Dobrze. Ale nie wiem, czy potrafię to zrobić...
- Granger. Proszę - wykrztusił Malfoy, starając się ukryć desperację.
Oniemiała dziewczyna wpatrywała się w niego przez chwilę bez słowa.
Draco Malfoy prosi o coś mnie? Szlamę? Ten dzień trzeba zapisać w kalendarzu - pomyślała.
A potem powoli skinęła głową i oboje, jednakowo zmieszani, uścisnęli sobie dłonie.
*
- Malfoy... Draco, dlaczego mnie unikasz? - zapytał Harry spokojnie.
Malfoy odwrócił się do niego plecami. Znowu byli w tej samej, starej klasie. Ale nastrój panował
zupełnie inny.
- Potrzebowałem czasu, \eby przemyśleć całą sytuację - odparł Zlizgon, nie zmieniając pozycji.
- Rozumiem. I doszedłeś do jakichś wniosków? - dopytywał się Potter.
- Tak.
- Tak? Co chcesz przez to powiedzieć?
- To. - Draco odwrócił się nagle, z ró\d\ką skierowaną wprost na klatkę piersiową Gryfona. -
Harry nie cofnął się. Ciągle wbijał w Malfoya zielone, badawcze spojrzenie. - Powinienem
zało\yć, \e postanowiłeś wprowadzić w \ycie część o zabijaniu? - zapytał półprzytomnie.
Zlizgon potrząsnął głową.
- Nie będzie części o zabijaniu. A przynajmniej nie tak, jak to zaplanowałeś, poniewa\ będziesz
się bronił.
Harry patrzył na niego przez chwilę, zanim nie roześmiał się łagodnie.
- Jesteś tak uparty, \e mógłbyś być Gryfonem. Powiedziałem, \e nie będę z tobą walczył. Nigdy -
dodał z niebezpiecznym błyskiem w oczach.
Ale Draco pozostał niewzruszony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]