[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyszedł, nie budząc Molly. Tak przynajmniej sądził. Przez te okulary nigdy
nie był pewien. Strząsnął z ramion napięcie dnia i wszedł do windy. Jechał na górę
z młodą Włoszką w idealnej bieli, z policzkami i nosem pomazanymi czymś czar-
nym i matowym. Białe nylonowe buty miały stalowe kolce, a kosztowny z wyglą-
du przedmiot w jej ręku wyglądał na skrzyżowanie miniaturowego wiosła i szyny
ortopedycznej. Jechala grać w coś szybkiego, lecz Case nie miał pojęcia, co to za
gra.
Na łące dachu szedł zagajnikiem drzew i parasoli, aż znalazł basen; nagie ciała
Iśniły na turkusowych płytkach. Skrył się w cieniu markizy i przycisnął swój chip
do płyty ciemnego szkła.
 Sushi  powiedział.  Jakąkolwiek.
Po dziesięciu minutach pełen entuzjazmu chiński kełner podał mu talerz. Case
przeżuwał surowego tuńczyka z ryżem i patrzył na opalających się ludzi.
 Chryste  mruknął.  Chyba zwariuję.
 Mnie nie musisz tego mówić  odezwał się czyjś głos.  Sama wiem.
Jesteś gangsterem, prawda?
Spojrzał na nią, mrużąc oczy przed pasmem słońca. Wysokie, młode ciało
i opalenizna ze wzmacniacza melaniny, choć nie była to paryska robota.
Przykucnęła obok jego krzesła, ociekając wodą na kafelki.
 Cath  przedstawiła się.
 Lupus.  Po chwili milczenia.
105
 Co to za imię?
 Greckie.
 Naprawdę jesteś gangsterem?  Wzmacniacz melaniny nie zapobiegł wy-
stąpieniu piegów.
 Jestem narkomanem, Cath.
 Co bierzesz?
 Stymulanty. Stymulanty centralnego układu nerwowego. Wyjątkowo silne
stymulanty centralnego układu nerwowego.
 A masz jakieś?  Przysunęła się. Krople wody zmoczyły nogawki jego
spodni.
 Nie. To właśnie problem, Cath. Wiesz, gdzie mogę je dostać?
Zakołysała się na opalonych piętach i polizała kosmyk kasztanowych włosów,
który opadł obok ust.
 Co lubisz?
 Bez koki, bez amfetaminy, ale ostre. Musi być ostre.
I to by było wszystko, pomyślał, zachowując dla niej swój uśmiech.
 Betafenethylamina  stwierdziła.  %7ładen problem, ale płacisz swoim
chipem.
 Chyba żartujesz.  Partner i współmieszkaniec Cath zdziwił się, gdy Case
opowiedział mu o niezwykłych cechach swojej trzustki z Chiby.  Może dałbyś
radę ich zaskarżyć? Błąd w sztuce lekarskiej?
Miał na imię Bruce i wyglądał jak męska wersja Cath. Kompletna, łącznie
z piegami.
 Powiedzą, że to jeden z tych przypadków. Zgodność tkanki i takie tam. . .
 Lecz piwne oczy Bruce a przesłoniła już mgiełka znudzenia. Ma okres skupie-
nia uwagi krótszy niż komar, pomyślał Case.
Pokój był mniejszy niż jego i Molly i leżał na innym piętrze, bliżej powierzch-
ni. Pięć wielkich Cibachromów Tally Isham, naklejonych na szyby balkonu, su-
gerowało dłuższy pobyt.
 Niezłe, co?  Cath zauważyła, że ogląda slajdy.  Moje. Kiedy ostat-
nio zjechaliśmy na dno studni, zrobiłam je w Piramidzie S/N. Była tak blisko
i uśmiechnęła się tylko, tak naturalnie. A wiesz, Lupus, że nie było tam wesoło
w dzień po tym, jak terroryści Chrystusa Króla wpuścili do wody anioła.
 Tak  mruknął Case.  Straszna historia.
 Do rzeczy  przerwał Bruce.  Chciałeś kupić betę. . .
 Problem w tym, czy mój metabolizm ją przepuści.
 Mam propozycję  oświadczył chłopak.  Spróbujesz. Jeśli trzustka
przepuści, firma stawia. Pierwszy raz za darmo.
106
 Już to gdzieś słyszałem.  Case chwycił jaskrawy, niebieski plaster, który
podał mu Bruce.
 Case?  Molly usiadła na łóżku i odgarnęła włosy sprzed szkieł.
 A któż by inny, maleńka?
 Co w ciebie wstąpiło?  Lustra śledziły go, gdy szedł przez pokój.
 Zapomniałem, jak się to wymawia  odparł, wyjmując z kieszeni koszuli
ciasno zwinięty pasek owiniętych w folię plastrów.
 Rany boskie  jęknęła.  Tego tylko było nam trzeba.
 Nie znam prawdziwszych słów.
 Spuściłam cię z oczu na dwie godziny, a już się naładowałeś.  Potrząsnę-
ła głową.  Mam nadzieję, że będziesz gotów na tę uroczystą kolację z Armita-
ge em. To dziś wieczorem, w Dwudziestym Wieku. Mamy oglądać, jak Riviera
robi swoje sztuczki.
 Taak. . .  Case wygiął grzbiet. Na twarzy stężał mu uśmiech zachwytu.
 Cudownie.
 Człowieku, jeśli coś przeszło przez to, co chirurdzy w Chibie zrobili z twoją
trzustką. . . jak przestanie działać, marnie będziesz wyglądał.
 Dziwka, dziwka, dziwka  stwierdził, rozpinając pasek.  Smutek. Wy-
rzutek. Wciąż to słyszę. Zdjął spodnie, koszulę i slipy.
 Uważam, że powinnaś okazać rozsądek i wykorzystać mój nienaturalny
stan.  Spojrzał w dół.  Popatrz tylko, jaki nienaturalny.
 To nie potrwa długo.  Zaśmiała się.
 Ależ potrwa. Na tym właśnie polega nienaturalność.
Rozdział 11
 Co z tobą, Case?  spytał Armitage, gdy kelner posadził ich przy stoliku
w Vingtieme Siecle. Była to najmniejsza i najdroższa z kilku restauracji pływają-
cych po niewielkim jeziorze w pobliżu Intercontinentalu.
Case zadrżał. Bruce nie uprzedził go, jakie będą efekty. Spróbował podnieść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl