[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Patrzył na mnie, jakby nie miał pojęcia kim jestem. Myślę, że
naprawdę nie wiedział.
- Ale zdaje się, że tym, czego tak naprawdę chcesz, jest inny
Zmiennokształtny, prawda?
Powoli rozplótł ramiona skrzyżowane na piersi. Podciągnął
nogę i oparł rękę na kolanie, ale wcale nie był tak rozluzniony, na
jakiego pozował, bo jego obie dłonie były zaciśnięte w pięści tak
mocno, że aż zbielały mu kostki.
- Kiedy dowiedziałaś się, że nie jesteś?
Ton jego głosu podziałał jak miód na moje serce. Nie był
może ciepły, ale nie był też lodowato zimny. Był neutralny. Po
prostu Connor chciał poznać prawdę. Przycisnęłam do siebie koce.
- Podczas pełni. Księżyc wzeszedł. A potem zaszedł. A ja
zostałam taka jak byłam. Nie poczułam nawet najlżejszego
mrowienia. Kiedy Mason mnie dopadł, byłam roztargniona.
Chwilę wcześniej rozmawiałam z mamą. Powiedziała mi, że moim
ojcem był jakiś facet, którego poznała w Europie. - Zaśmiałam się
gorzko. - Człowiek. Zawsze mówiła, że przechodziła z nim
pierwszą przemianę, a potem ją zostawił... Ale kłamała. Zrobiła to
z jakimś Michaelem, ale on też ją zostawił. - Zdaje się, że miałyśmy
coś wspólnego, mężczyzni nie chcieli się z nami wiązać.
Przez dłuższą chwilę przyglądał mi się bez słowa.
- Powiedz coś - poprosiłam w końcu.
- Pachniesz Monique.
- Pozwolili, żebym wzięła u niej prysznic. To są jej ubrania.
Moje były całe poplamione krwią. - Dziwna była ta rozmowa.
Dlaczego na mnie nie wrzeszczał? Dlaczego nie mówił, jak bardzo
mnie nienawidzi?
Trudno mi było na niego patrzeć. Zaczęłam się rozglądać.
Mój wzrok przykuły wygięte pręty niedaleko miejsca, w którym
siedział.
- Co tu się stało? To podczas walki z pumą? - Na pewno, po
prostu byłam zbyt pochłonięta innymi rzeczami, żeby to wcześniej
zauważyć.
- Nie.
Spojrzałam z powrotem na Connora.
- W takim razie, od czego to?
Wstał powoli, niczym budzący się drapieżnik, i podszedł do
mnie. Znowu mi się przyglądał. Zaciągnął się moim zapachem i
pokręcił głową.
- Jak mogłem nie zauważyć? Jak to możliwe, że nikt z nas nie
domyślił się prawdy o tobie?
Zaczerpnęłam tchu.
- Nie wiem. Może mam w sobie wystarczająco dużo z mojej
mamy, żeby wszystkich nabrać.
Dotknął wierzchem dłoni mojego policzka.
- Przez całe życie wierzyłaś, że jesteś Zmiennokształtna?
Skinęłam głową. Jak miałam mu to wszystko wyjaśnić? Czy w
ogóle był w stanie mnie zrozumieć?
- Po pełni... Musiałaś być...
- Byłam zdruzgotana.
Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Chłonęłam
jego ciepło i siłę. Przyjmowałam pociechę, którą mi ofiarował.
Nie wiem, jak długo mnie tak przytulał. W końcu
przenieśliśmy się na podłogę. Posadził mnie sobie na kolanach i
objął.
- No to co się stało klatce? - zapytałam.
- Kiedy się ocknąłem i zobaczyłem, że cię nie ma, wpadłem w
szał. Chciałem się stąd wydostać i zabić Masona.
- Matko, Connor, tak mi przy...
- Przestaniesz wreszcie przepraszać za rzeczy, które nie są
twoją winą? Nie wiedziałem, co myśleć. Bałem się, że nie żyjesz
albo jesteś ranna. Przez jedną straszną chwilę myślałem nawet, że
może ty i Mason... - urwał.
- Mason? Fuj!
- Tak, kiedy się opamiętałem, też się zdziwiłem, że mogłem
tak pomyśleć. Więc przyszło mi do głowy, że albo nie żyjesz, albo
jesteś umierająca. Kiedy stanęłaś w drzwiach, naprawdę wiele
mnie kosztowało, żeby nie zdradzić się przed Masonem, jak
bardzo jestem szczęśliwy, że nic ci nie jest. Ale teraz już to wie.
- Bałam się, że będziesz na mnie wściekły, że nie
powiedziałam ci wcześniej.
Przyglądał się mojej twarzy, gładząc kciukiem mój policzek.
- Byłem w szoku. No i chwila chyba nie mogła być już gorsza.
Ale rozumiem, jak trudno było ci wyznać, że nie jesteś
Zmiennokształtna. Mam wrażenie, jakbym dopiero co cię odkrył.
Czemu miałabyś wyjawić największy sekret komuś, kogo dopiero
poznałaś? Dlaczego miałabyś obdarzyć mnie aż takim zaufaniem?
- Powinnam była ci zaufać. Powierzyłabym ci własne życie.
Z jego oczu biło ciepło.
- Kiedy wreszcie dotarło do mnie, że rzucając się na pręty,
niczego nie wskóram poza siniakami, zacząłem myśleć. Kojarzyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]