[ Pobierz całość w formacie PDF ]
charakteru. Najmniejsza rzecz może zburzyć jego opanowanie i zmienić
jego sąd, jeśli dotknie czułego miejsca - zawiści! I nic nie rozpala owego
rysu tak szybko i tak pewnie, i tak przesadnie, jak podejrzenie, że wierze
w Boga zagraża jakaś konkurencja. Obawa, że jeśli Adam i Ewa zjedzą
owoc z Drzewa Poznania Dobrego i Złego staną się "jako bogowie", tak
rozpaliła jego zawiść, że odbiło się to na jego rozsądku i nie potrafił
potraktować tych biednych istot ani sprawiedliwie, ani miłosiernie, ani
nawet powstrzymać się od okrutnego, zbrodniczego postępowania z ich
niewinnym potomstwem.
Do dnia dziesiejszego nie otrząsnął się z tego szoku; od tamtego czasu
opanowała go dzika mara mściwości i prawie że zmarnował swoją
wrodzoną pomysłowość na wynajdywanie cierpień i nieszczęść, upokorzeń
i zgryzot, którymi zatruwał krótkie życie potomków Adama. Pomyślcie o
chorobach, które dla nich przygotował! Są bardzo liczne, żadna książka nie
może ich wszystkich wymienić. A każda z nich jest pułapką zastawioną na
niewinną ofiarę.
Istota ludzka jest maszyną. Automatyczną maszyną. Składa się z
tysięcy skomplikowanych i delikatnych mechanizmów, spełniających swe
funkcje harmonijnie i doskonale, zgodnie z prawami obmyślonymi dla
kierowania nimi, a nad którymi sam człowiek nie posiada władzy,
panowania, kontroli. Dla każdego z tych tysięcy mechanizmów Stwórca
zaprojektował wroga, który ma go nękać, trapić, prześladować, szkodzić
mu, doświadczać bólem, nieszczęściem i ostatecznym zniszczeniem. Ani
jednego mechanizmu nie przeoczono.
Od kołyski do grobu owi wrogowie są zawsze przy pracy; nie znają
wypoczynku za dnia ani w nocy. Stanowią armię; zorganizowaną armię,
oblegającą armię, atakującą armię, armię w stanie alarmu, czujną,
ochoczą, bezlitosną; armię, która nigdy nie łagodnieje, nigdy nie zawiera
rozejmu.
Armia ta poruszacie szwadronem, kompanią, batalionem, pułkiem,
brygadą, dywizją, korpirsem; przy okazji łączy swoje oddziały i rusza na
ludzkość cala potęgą. To Wielka Armia Stwórcy, a on jest jej Wodzem
Naczelnym. Wzdłuż bojowego frontu powiewają. ku słońcu na jej
straszliwych sztandarach napisy: Nieszczęście, Choroba i cala reszta.
Choróba ! To główna siła, niestrudzona silą, miażdżąca siła. Atakuje
niemowlę w momencie narodzin; zsyła jedną niemoc po drugiej: krup,
odra, świnka, niedyspozycje jelitowe, bóle ząbkowania, szkarlatyna i inne
dziecięce specjalności. Zciga dziecko aż do wieku młodzieńczego i obdarza
dolegliwościami na ten okres życia. Zciga młodość aż do dojrzałości,
dojrzałość do starości, a starość do grobu. Mając te fakty na uwadze, czy
spróbujecie teraz; odgadnąć, jakim ulubionym mianem obdarza człowiek
tego okrutnego Wodza Naczelnego? Zaoszczędzę wam trudu - ale nie
wolno wam się śmiać: Nasz Ojciec w Niebiesiech !
W ciekawy sposób pracuje umysł ludzki. Chrześcijanin zaczyna od tego
prostego stwierdzenia, tego wyraznego stwierdzenia, tego nieugiętego i
bezkompromisowego stwierdzenia: Bóg jest wszechwiedzący i
wszechmocny.
Jeśli tak jest, nic nie może się zdarzyć bez jego uprzedniej wiedzy; nic
się nie zdarza bez jego zezwolenia, nic nie może się zdarzyć, czemu on
postanowi zapobiec.
To dość jasne, prawda? Czyni to Stwórcę wyraznie odpowiedzialnym za
wszystko, co się zdarza, prawda? Chrześcijanin przyznaje to w owym
zdaniu drukowanym kursywą. Przyznaje to z uczuciem, z entuzjazmem.
A potem, uczyniwszy w ten sposób Stwórcę odpowiedzialnym za
wszystkie te wyżej wymienione cierpienia, choroby i nieszczęścia, którym
on mógłby zapobiec, chrześcijanin łagodnie nazywa go Naszym Ojcem!
Jest tak, jak wam mówię. On wyposaża Stwórcę we wszystkie rysy,
które stwarzają złego ducha, a potem dochodzi do wniosku, że zły duch i
ojciec są jednym i tym samym. A przecież zaprzeczyłby temu, że złośliwy
wariat i kierownik szkółki niedzielnej to w zasadzie to samo. Cóż sądzicie o
ludzkim umyśle? Oczywiście zakładając, że ludzki umysł w ogóle istnieje.
List VII
Noe i jego rodzina zostali uratowani - jeśli można to nazwać
okolicznością pomyślną. Piszę "jeśli", dlatego że nigdy nie istniała
inteligentna osoba w wieku lat sześćdziesięciu, która zgodziłaby się na
nowo przeżyć swoje życie. Swoje lub czyjekolwiek inne. Rodzina Noego
została uratowana, tak, lecz nie pozbawiona trosk, ponieważ była pełna
mikrobów. Wszyscy byli ich pełni aż po brwi; byli nimi utuczeni, opaśli od
nich; nadęci jak balony. Stan to niemiły, lecz nic nie można na to
poradzić, gdyż trzeba byto uratować dosyć mikrobów, aby zaopatrzyć
przyszłe rasy ludzkie w niszczące choroby, a na pokładzie znajdowało się
zaledwie osiem osób, które mogły im służyć za schronienie. Mikroby
stanowiły z pewnością najważniejszą część ładunku Arki, i to część, o
którą Stwórca najbardziej się troszczył, w której był najbardziej
zaślepiony. Musiały mieć dobre pożywienie i miłe warunki bytowania. Były
to zarazki tyfusu i zarazki cholery, wścieklizny i tężca, zarazki gruzlicy i
zarazki dżumy i setki innych arystokratów, tworów specjalnie cennych,
doskonałych nosicieli miłości Boga do człowieka, błogosławionych darów
zaślepionego Ojca dla swych dzieci - a wszystkie musiały wystawnie
mieszkać i korzystać z obfitych rozrywek; umieszczono je w najbardziej
doborowych miejscach, jakie rodzina mogła im zapewnić w swych
wnętrzach: w płucach, sercu, mózgu, nerkach, we krwi, w jelitach.
Zwłaszcza w jelitach. Ulubionym miejscem było jelito grube. Tam się
zbierały niezliczone miliardy i pracowały, i żywiły się, i wiły się, i śpiewały
hymny pochwalne i dziękczynienia, a w nocy, kiedy panował spokój,
można było słyszeć ich łagodny pomruk. Jelito grube stało się - w praktyce
- niebem zarazków. Zapchały solidnie, uczyniły sztywnym jak zwój rury
gazowej. Dumne były z tego. Główny hymn mikrobów zawierał taką
dziękczynną aluzję:
Obstrukcjo, o obstrukcjo,
Radosny dzwięk ogłasza,
%7łe najdalsze wnętrzności człowiek.
Będą chwalić imię swego twórcy.
Niewygody arki były liczne i różnorodne. Rodzina musiała żyć w
obecności wielu zwierząt i wdychać męczący fetor, który wydzialały.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]