[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Timmy ubóstwiał Arta. Nawet jeśli on umarł, w pamięci Timmy'ego
będzie żył nadal. Reed nie chciałby nic zepsuć, ale nie zamierzał
rywalizować o miłość swojego syna z duchem.
- Czasami sny sÄ… naprawdÄ™ wyjÄ…tkowe.
- I nie myślisz, że to dziwne? - zapytał Timmy.
88
RS
- Ależ skąd. To zupełnie normalne. Na pewno bardzo tęsknisz za
swoim... Pewnie bardzo za nim tęsknisz.
Timmy skinął głową i rzucił w końcu piłkę. Smutek malujący się w
jego oczach sprawił, że serce Reeda ścisnęło się boleśnie. Bardzo chciał
przytulić synka i zapewnić, że wszystko będzie w porządku, bo jego tata
jest przy nim. Ale nie powinien niczego przyspieszać. To nie byłoby w
porzÄ…dku wobec Timmy'ego ani wobec Samanthy.
- Kiedy byłem mały, mój tata bardzo dużo podróżował.
- Reed pamiętał, jak bardzo czuł się samotny jako jedyny facet w
domu pełnym kobiet. Mama i siostry były wspaniałe, ale on wyczekiwał
powrotu ojca. Tylko z nim mógł robić prawdziwie męskie rzeczy: pograć
w piłkę albo obejrzeć mecz w telewizji.
- Często wyobrażałem sobie, że jest z nami w domu.
- Brakowało ci go?
- Bardzo - odparł Reed. - Inni ojcowie przychodzili na szkolne
imprezy, a mojego taty nigdy nie było. Czasami było mi ciężko.
A czasami stawało się to naprawdę nie do wytrzymania. Reed zaczął
winić ojca za wszystkie swoje problemy - za brak pewności siebie, za to,
że jest takim nieudacznikiem.
- Wiem - powiedział Timmy. - Nikt tego nie rozumie, pozą tobą.
Reed zapragnął przygarnąć Timmy'ego i dodać mu otuchy, choć tak
naprawdę nie miał pojęcia, jak pomóc synkowi. Nie będzie mógł wpadać
tu codziennie, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Kiedy wróci
już do Bostonu, Timmy znowu zostanie sam ze swoimi problemami. Do
diabła, nawet gdyby Timmy mieszkał w Bostonie, Reed nie mógłby
poświęcić mu zbyt wiele czasu. Jaki ojciec, taki syn. A przecież naprawdę
89
RS
nie chciał, żeby jego stosunki z synkiem ułożyły się według scenariusza,
który znał tak dobrze z własnego dzieciństwa.
- To musi być dla ciebie trudne.
- Przyzwyczaiłem się. - Timmy rzucił piłkę. - A umiesz jezdzić na
deskorolce?
Czas zwierzeń się skończył. Pora na dalszy ciąg przesłuchania.
- Nie, ale zawsze chciałem spróbować.
- Mógłbym cię nauczyć. - W oczach chłopca rozbłysła iskierka
nadziei. - Gdybyś chciał.
- To wspaniale, ale musiałbyś mieć naprawdę dużo cierpliwości. -
Kąciki ust Reeda wygięły się w uśmiechu. - W dzieciństwie byłem trochę
ofermą i wciąż próbuję nadrobić zaległości.
- Czy ja też będę ofermą? - zapytał Timmy, marszcząc brwi.
- Dlaczego tak sądzisz? - zdziwił się Reed.
- Bo nie mam taty, a twojego taty też nigdy nie było, kiedy
dorastałeś.
Cholera. Znowu zle wyszło.
- Nie, Timmy, na pewno nie będziesz ofermą.
- A dlaczego? - dopytywał Timmy.
- Dlatego że... - Masz mnie. Ale tego nie mógł przecież powiedzieć
głośno. - Twoja mama rozumie takie sprawy. Moja o tym nie wiedziała.
To prawdziwe szczęście mieć taką mamę jak twoja.
Timmy nie wyglądał na przekonanego.
- Możesz mi wierzyć. Wszystko będzie w porządku - Reed mówił
poważnie. Być może nie będzie mieszkał razem z Timmym, ale tak czy
inaczej będzie obecny w jego życiu. A to znaczy, że stanie się także
90
RS
częścią życia Samanthy. Na myśl o tym serce ścisnęło mu się boleśnie. -
Zawsze możesz na mnie liczyć. Nawet kiedy wrócę już do Bostonu.
- I pomożesz mi, żebym nie został ofermą?
- Tak.
- Fajnie. - Timmy zamachał ręką. - Cześć, mamo.
Reed odwrócił się. Samantha szła w ich kierunku, obejmując się
ramionami.
- Może przyjdziecie do domu na gorące kakao? - zaproponowała.
- Ale mamo, tak dobrze nam idzie.
- Timmy, jeśli się przeziębisz, to już więcej nie spotkasz się z
Reedem - argumentowała Samantha. - Pamiętaj, on wraca do domu w ten
weekend.
Jeszcze tylko cztery dni. Reed musi się przecież dowiedzieć,jaki ma
być jego udział w życiu Timmy'ego. I co dalej z Samantha? Nie chciał,
aby jego wyjazd znowu wszystko popsuł. Do czasu jego powrotu do
Bostonu powinni zostać przynajmniej przyjaciółmi, więc musi szybko brać
siÄ™ do roboty.
Timmy westchnął, wydmuchując w powietrze kolejny obłoczek pary.
Samantha spojrzała na Reeda i uniosła do góry pięć palców, dodając
bezgłośnym szeptem, że chodzi o minuty. Reed skinął głową i popatrzył
na swój zegarek. Teraz do niego należał decyzja o przerwaniu zabawy. Po
raz pierwszy Samantha poprosiła go p coś w związku z Timmym.
Zastanawiał się, czy rzeczywiście potrzebowała jego pomocy, czy chciała
go po prostu sprawdzić. Niezależnie od tego, jakie były jej motywy, Reed
na pewno dopilnuje, by Timmy znalazł się w domu przed upływem
wyznaczonego czasu.
91
RS
Kiedy tylko Samantha znikła w środku, Timmy zdjął swoją
rękawicę.
- Chcesz zobaczyć, jak zdobyłem drugą bazę w finałowym meczu
regionalnych rozgrywek?
- O niczym innym nie marzę - uśmiechnął się Reed.
92
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Samantha nałożyła na blachę kolejną porcję ciasteczek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl