[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miÅ‚oÅ›ci, namiÄ™t¬noÅ›ci! PamiÄ™tam, dziecino jak byÅ‚am w twoim wieku...
NamiÄ™tność?! Bella byÅ‚a wÅ›ciekÅ‚a. Jeden taniec, jed¬na rozmowa, jeden nic nie znaczÄ…cy
pocałunek, i ju\ namiętność?!.
Wspomnienie pocaÅ‚unku, nieoczekiwanie dla niej sa¬mej, obudziÅ‚o nagÅ‚y dreszcz. Zimno
tamtej nocy i ciepÅ‚o jego oddechu. ElektryzujÄ…ce pulsowanie krwi w skro¬niach. GwaÅ‚towne
łomotanie serca... Bella wstrząsnęła się. Jeśli rzeczywiście to właśnie miało oznaczać pasję,
ona woli trzymać się z daleka. Poprzestanie na ostatnim doświadczeniu z Kosta Vitalem.
Wystarczy tylko spoj¬rzeć, do czego doprowadziÅ‚o jÄ… poddanie siÄ™ instynkto¬wi i dzikim
porywom namiÄ™tnoÅ›ci! Sama, tysiÄ…ce kilo¬metrów od rodziny i przyjaciół, nie majÄ…ca nawet
od¬wagi zjawić siÄ™ na Å›lubie wÅ‚asnej siostry. Wielkie dziÄ™ki.
Chwyciła ogromny bukiet, po\egnała się szybko panią Portnoy i pobiegła do swego
mieszkania, usta¬lajÄ…c po drodze trzy rzeczy: po pierwsze, pojedzie na Å›lub Annis i Kosty. Po
drugie, nigdy nie zadzwoni do mę\czyzny, który nie podpisuje się pod liścikami. I po trzecie,
jutro zaniesie bukiet do pracy.
Zrobiła tak, jak postanowiła. Sally a\ otworzyła usta ze zdziwienia, widząc ogromny,
oryginalny bukiet ró\. Zdaje się, \e nawet sama Rita Caruso była pod du\ym
wra\eniem.
- Jakiś tajemniczy adorator? - zapytała tonem znawczyni. - Mo\e to się nadaje na
artykuł?
- RozczarujÄ™ ciÄ™, to \adna tajemnica - odpowiedzia¬Å‚a Bella powÅ›ciÄ…gliwe. - A skoro
ju\ mowa o artykule to coÅ› mam...
I opowiedziawszy o odwiedzinach w klubie  Mu-jer", zaproponowała napisanie o tym paru
słów. No, przynajmniej o części tego, co się tam wydarzyło.
- Niezły pomysł - skwitowała szefowa.
Zdawało się, \e wszystko wróciło do normy.
Kilka następnych dni Bella intensywnie pracowała
w redakcji i równie intensywnie odpoczywaÅ‚a. Wszyst¬ko po to, by nie mieć czasu na
myślenie. Całkowicie pochłaniało ją robienie zakupów, chodzenie do kina, odwiedzanie
wystaw czy jogging w Central Parku. Jej dynie uwa\ny obserwator zauwa\yłby w jej
zachowa¬niu niewielkÄ… zmianÄ™- nikomu ze znajomych nie udaÅ‚o siÄ™ jej namówić na
najkrótszy nawet wypad do klubu  Mujer". Nikomu z nich nie udało się równie\ wydobyć z
niej imienia jej tajemniczego wielbiciela.
ROZDZIAA CZWARTY
Przez kilka następnych tygodni Bella ze wszystkich sil starała się zapomnieć o Gilu. On nie
odezwaÅ‚ siÄ™ wiÄ™cej, nie próbowaÅ‚ te\ w \aden inny sposób dać o so¬bie znać. WmawiaÅ‚a
sobie, \e jest z tego powodu bardzo zadowolona. Kwiaty ju\ zwiędły, i tak samo powinny
zblednąć wspomnienia o nim. Wystarczyło się przecie\ tylko odrobinę postarać.
Szefowa, o dziwo, nie miaÅ‚a nic przeciwko wyjazdo¬wi na Å›lub siostry.
- Jedz, baw się dobrze i przywiez mi stamtąd jakiś zgrabny artykuł.
Wszystko rzeczywiście zaczynało powoli wracać do normalności. Wypełniająca swoje liczne
obowiÄ…zki Bel¬la pozwalaÅ‚a sobie na myÅ›lenie o Gilu Jakmutam nie wiÄ™cej ni\ trzy, góra
cztery razy na dobÄ™. W dniu, w którym opuszczaÅ‚a Nowy Jork, udaÅ‚o jej siÄ™ zapo¬mnieć o
nim niemal całkowicie. Niemal...
Samolot wylÄ…dowaÅ‚ na lotnisku w Londynie punk¬tualnie o siódmej wieczorem. Bella, mimo
pewnych wątpliwości, postanowiła przede wszystkim pojechać do siostry. Dasz radę,
przekonywaÅ‚a w duchu samÄ… sie¬bie. Nawet jeÅ›li zastaniesz tam KostÄ™. Albo choćby
tylko ślady jego obecności. Dasz radę! Dlaczego jednak \ołądek był tak boleśnie ściśnięty?
Kiedy wysiadÅ‚a z taksówki i znalazÅ‚a siÄ™ przed apar¬tamentem siostry, zdenerwowanie
ustÄ…piÅ‚o nagle miej¬sca radosnemu podnieceniu. Wszystko byÅ‚o tu przecie\ takie znajome.
Nawet portier ukÅ‚oniÅ‚ siÄ™, witajÄ…c jÄ… wy¬lewnie, jakby od jej ostatniej bytnoÅ›ci upÅ‚ynęło co
naj¬wy\ej kilka dni, nie kilka miesiÄ™cy. Nie zastanawiajÄ…c siÄ™ ju\ dÅ‚u\ej, Bella zadzwoniÅ‚a do
drzwi.
- Jak dobrze znowu być w domu! - zawołała na
widok Annis. - Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam.
Zwietnie wyglÄ…dasz. Opowiadaj...
Nagle słowa zamarły jej na ustach. Z tyłu, tu\ za Annis, stał nie kto inny, tylko... mę\czyzna z
klubu  Mujer".
- O nie!
- Nie, nie. nie przejmuj się - uspokajała ją Annis, która opacznie zrozumiała jej
zmieszanie. - Gil właśnie wychodził.
Więc rzeczywiście... Gil?
Wcale nie wyglÄ…daÅ‚ na zmieszanego. WrÄ™cz przeciw¬nie. Bella uchwyciÅ‚a jego pewne siebie
spojrzenie. Oczekiwał mnie, przyszło jej nagle do głowy. Jak to mo\liwe? I od jak dawna
wiedział, kim jestem?
- Bella? - Jak przez mgłę usłyszała zaniepokojony głos Annis.
- Ach, nie, nic - odezwaÅ‚a siÄ™ z trudem. - Przepra¬szam. MiaÅ‚am ciÄ™\kÄ… podró\. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl