[ Pobierz całość w formacie PDF ]

absolutnie nic nie znaczy.
R
L
T
- Nie? A może ten chłoptaś jest twoim kochankiem, ale uznaliście, że lepiej mi o
tym nie wspominać? Niestety, nie pomyśleliście, że możecie zostać przyłapani podczas
schadzki.
Dana poczuła, że szok, którego doznała przed chwilą, gdy Max otwarcie oskarżył
ją o zdradę tajemnic służbowych, zamienia się we wściekłość. Zacisnęła dłonie w pięści.
- To są bezpodstawne oskarżenia - wysyczała. - Spotykałam się kiedyś z Dougiem
Lewisem, ale to było całe wieki temu. Wtedy jeszcze nie pracował dla Willow. W dodat-
ku nasza znajomość nie wyszła poza kilka wypadów do knajpek i na tańce, jeśli już mu-
sisz wszystko wiedzieć!
Patrzył na nią zmrużonymi oczami. Nie potrafiła ocenić, czy jej wierzy, czy nie.
- Ale nadal się z nim widujesz - powiedział oskarżycielsko.
- Owszem. - Nie robiła nic złego i nie miała zamiaru dać się sterroryzować. - Przy-
jaznimy się.
- Aha. - Uśmiechnął się cynicznie. - Przyjaznicie się. I dlatego wdzięczysz się do
niego, a on całuje cię w usta!
- Już ci mówiłam, że te całusy Douga nic nie znaczą. Taki już jest, że wykorzystuje
każdą okazję...
- A ty? Twoje pocałunki też nic nie znaczą?
Zrobił kolejny krok w jej stronę, a ona się nie cofnęła. Tylko kilka centymetrów
dzieliło ich od siebie. Czuła zapach jego wody po goleniu, ciepło jego ciała, wibracje
emocji, które w nim kipiały, wyraznie widoczne w jego pociemniałych oczach. Jej kok-
tajlowa sukienka z cienkiego, śliwkowego jedwabiu, odsłaniająca ramiona i wiązana z
tyłu na karku, nie stanowiła wystarczającej ochrony przed jego wzrokiem, w którym z
trudem hamowany gniew łączył się z dzikim, męskim pożądaniem.
- Nie. - Uniosła głowę. Wytrzymała jego spojrzenie. Poczuła, jak w odpowiedzi na
jego wyzwanie budzi się w niej jej własna siła. - Moje pocałunki są tylko dla wybranych.
I jeśli kogoś całuję, nie robię tego przez pomyłkę.
Rozchyliła wargi. Wspomnienie pieszczoty ust Maksa obudziło w niej dojmującą
tęsknotę. I drapieżne, kobiece pragnienie.
R
L
T
- Tamtego dnia w twoim pokoju wiedziałem, kogo całuję - szepnął Max, pochyla-
jąc się nad nią powoli.
Podejrzenie, że ta kobieta mogła zdradzić jego zaufanie, wywoływało w nim
wściekłość kipiącą jak wrząca lawa. Wciąż miał przed oczami scenę, kiedy Doug Lewis
kładł dłonie na jej nagich ramionach, a ona śmiała się do niego zalotnie. On nalał jej
szampana, a ona zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go. Te obrazy prześladowały
Maksa, wwiercały mu się w mózg z obsesyjną natarczywością. Nie pozwoli, by Dana za-
chowała najmniejsze wspomnienie dotyku dłoni tamtego mężczyzny, smaku jego ust...
Zdecydowanie ujął jej twarz w dłonie i zmiażdżył wargami jej wargi.
Jego namiętny atak nie zaskoczył jej. Czekała na niego, przyczajona jak polująca
lwica. Jednak ten pocałunek nie był senny i pieszczotliwy jak poprzedni. Jego gwałtowna
żądza wstrząsnęła nią i wyzwoliła potężny strumień adrenaliny, która wypełniła jej ciało
jak płynny ogień. Wygięła się i uniosła ku niemu twarz, szerzej rozchylając wargi, pro-
wokując, by wniknął językiem głęboko w jej usta. Poczuła, jak jego ramiona obejmują ją,
dłonie chciwie zaciskają się na jej talii. Miała wrażenie, że ten dotyk parzy jej skórę, jak-
by cienki materiał sukienki nie stanowił żadnej bariery pomiędzy ich ciałami. Oszalała z
podniecenia, poruszyła biodrami, powoli, kusząco ocierając się o niego. Nie miała poję-
cia, co się z nimi dzieje. Nie wiedziała, dokąd ich zaprowadzi to doświadczenie. Jednego
była pewna - że igra z ogniem. Ale nie czuła lęku. I nie zamierzała się wycofać.
Max oderwał usta od jej warg, ale nadal zaciskał dłonie na jej talii.
- Nie spotkasz się z Lewisem już nigdy więcej - wychrypiał.
Spojrzała na niego spod przymkniętych powiek.
- Nie mogę tego obiecać - szepnęła, a potem przesunęła koniuszkiem języka po
górnej wardze.
Nie był w stanie oderwać wzroku od jej ust. Jak zaczarowany śledził oczami po-
wolny, hipnotyzujący ruch jej języka. Co się z nim działo? Przecież miał przed sobą Da-
nę, skrupulatną, kompetentną asystentkę. Widywał ją niemal codziennie od pięciu lat i
nigdy nawet przez myśl mu nie przeszło, że drzemie w niej... lwica. Zmysłowa, piękna i
grozna.
R
L
T
Dana Fallon była jego podporą w trudnych czasach. Czy już wtedy planowała
zdradę?
Nagle zaświtała mu pewna myśl. Istniał idealny sposób, by zakończyć wszelką grę
pomiędzy Daną a Dougiem Lewisem. Należało wybić klin klinem. Jeśli uda mu się
utrzymać ją z dala od łóżka tamtego faceta, Dana straci prawdopodobnie motywację, że-
by mu donosić. Kiedy on, Max, zajmie się nią po swojemu, nie będzie miała siły kombi-
nować ani nawet myśleć o Lewisie.
Choć wszystko się w nim rwało, by natychmiast wprowadzić ów pomysł w czyn,
głos sumienia kazał mu wyhamować. Celowe uwiedzenie pracownicy nie mieściło się w
etycznych normach postępowania, które akceptował. Jednak... kiedy patrzył na stojącą
przed nim kobietę, nie widział bezbronnej, niczego nieświadomej podwładnej. Jej ciemne
oczy błyszczały drapieżnie, a usta, obrzmiałe od pocałunku, rozchylały się w prowokują-
cym uśmiechu. O ile się nie mylił, pragnęła tego samego co on. Jeśli tego nie zrobią...
jeśli nie zaspokoją swoich zmysłów, napięcie między nimi uniemożliwi im dalszą pracę.
Gdyby Dana wysłała mu najmniejszy sygnał świadczący o tym, że sytuacja nie
rozwija się po jej myśli, natychmiast by się wycofał. Ale ona nie zrobiła niczego takiego.
Wciąż wpatrzona w jego oczy, przechyliła głowę, a lśniąca, jedwabista fala jej ciemnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl