[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uda nam się znalezć ludzi ze zwierzętami. Kiedy będziemy wiedzieli, ilu mamy
chętnych, podejmiemy decyzję.
Odsunął na wpół zjedzone śniadanie i wyszedł.
Callie dokończyła kawę i poszła z Ellen do izby szpitalnej. Dwie nowe
chore były w łóżkach, ale Carol gdzieś wyszła, a Linda najwidoczniej przeniosła
się z powrotem do obozu.
Zmierzyła im temperaturę i zajęła się rutynowymi czynnościami: podała
środki na obniżenie gorączki i postawiła przy ich łóżkach dzbanki z wodą. Nick
wrócił w momencie, gdy wkładała termometry do odkażającego płynu.
- Załatwione. Ruszamy rano - zakomunikował.
- 89 -
S
R
- Ruszamy? - powtórzyła zmrożona.
Położył przyjaznie rękę na jej ramieniu i przyciągnął ją bliżej -
zachowując się jak jej dawny kompan Nick, kiedy chciała go kopnąć.
- Przyjdzie tu ze wsi małżeństwo. Będą nocować w izbie szpitalnej.
Kobieta pracowała jako pielęgniarka w Khunde i pomoże ci w ciągu dnia, a
oboje zapewnią ci poczucie bezpieczeństwa w nocy.
Callie wpatrywała się nie widzącym wzrokiem w słój z płynem
odkażającym, ale w jej umyśle rysowały się żywo obrazy Nicka i Amandy,
idących ręka w rękę w dół szlaku.
To nie ma znaczenia, powiedziała sobie. Jest dla ciebie tylko
przyjacielem, niczym więcej, choćbyś nie wiem jak tego chciała.
Musiał poczuć jej wahanie, bo powiódł ręką po jej ramieniu, jakby chciał
ją pocieszyć.
- Miałaś rację w kuchni - wyjaśnił nieswoim głosem. - Ktoś musi z nimi
zejść, choćby tylko po to, żeby zarządzić postój.
A jest już lepiej" to za mało, żebyś mogła iść. Dalej masz na stopach
pęcherze.
Odwrócił ją, wciąż trzymając w ramionach, i spojrzał w jej twarz. Jego
oczy patrzyły miękko, ale były nieodgadnione.
- Wrócę jak najszybciej - obiecał. Pochylił się, pocałował ją w czoło i
wyszedł.
- A co zrobię z lekami na receptę? - krzyknęła w ślad za nim, usiłując
rozpaczliwie odpędzić obraz Amandy przy wieczornym ognisku.
Odwrócił się i zmarszczył, jakby usłyszał w jej głosie agresję i jakby był
tym zdziwiony.
- Jeszcze nie odchodzę. Mamy cały dzień na omówienie spraw. Jeśli
możesz, to przygotuj trochę igieł i strzykawek do pobierania próbek krwi i
wszystko, co potrzebne do barwienia. Powiem Ellen, co zorganizowaliśmy, i
pójdziemy do wsi.
- 90 -
S
R
- Potrzebne mi będą klucze - wymamrotała i nie zdołała powstrzymać się
przed dodaniem: - Czy my" to ty i ja, czy ty i Amanda?
Na moment zmarszczka na jego czole pogłębiła się. Zrobił krok bliżej i
podniósł rękę, jakby chciał jej dosięgnąć.
- Callie... - zaczął, ale wtedy zawołała go Ellen i to, co chciał powiedzieć,
przepadło. Potem wyciągnął klucze z kieszeni i rzucił je na ławę.
Callie podniosła je i zaczęła się nimi bawić, czując zachowane w nich
ciepło jego ciała. Poprzedniej nocy trzymał ją w ramionach, pobudzając do
działania wszystkie jej nadmiernie aktywne hormony. Zwykle wcale nie są takie
nadmiernie aktywne, przypomniała sobie. Raczej odwrotnie, jeśli wierzyć
facetom, z którymi miała randki w ciągu minionych lat.
- Jesteś głupia! - powiedziała sobie. - Głupia i nierozsądna, irracjonalna i
neurotyczna. Jeżeli nie możesz traktować Nicka jak starego przyjaciela, to
traktuj go jak kolegę!
Otworzyła szafę, znalazła strzykawki, probówki na krew i szkiełka w
etanolowej pochewce, gotowe do robienia na nich rozmazu świeżej krwi.
Dołożyła do tego pincetę do szkiełek i kawałek czystego płótna do wycierania.
W skrzynkach na ławie znalazła koperty i samoprzylepne etykietki. Co jeszcze?
Preparaty trzeba barwić, powiedział Nick. Wróciła do szafy. W szufladzie
była butelka barwnika Leishmana i zasobnik służący do trzymania w nim
preparatów podczas barwienia. Przeczytała instrukcję na butelce i dodała do
całego zestawu słój z destylowaną wodą.
Płyn odkażający i waciki do oczyszczania skóry. Przylepiec do osłonięcia
ranki. Pracowała szybko, zadowolona, że zajęcie to całkowicie absorbuje jej
uwagę. Kiedy Nick wrócił, sprawdził co zapakowała, i wyruszyli do wioski.
- Dwaj kupcy idą dziś do Gokyo, więc nie mają dużo czasu - powiedział
w drodze.
Stary przyjaciel Nick, nic więcej, powtórzyła sobie Callie.
- 91 -
S
R
- Zastanawiałam się, dlaczego nosimy ten sprzęt do nich. Czy oni nie
mogliby przychodzić do nas?
- Myślę, że tak - pomógł jej pokonać wyjątkowo stromy spadek ścieżki -
ale Bill nie chciał ich rozdzielać. Uważał, że mogliby się wtedy czuć mniej
ważni. Tak więc załatwiał ich wszystkich na raz. Górale wiedzą, którego dnia
przychodzą kupcy i czekają w domu na pobranie krwi.
- A tragarze? - Wciąż powtarzała w myślach stary przyjaciel", by
zapanować nad sobą, kiedy pomagał jej przejść przez kolejny odłam skalny,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]