[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ludzie są równiejsi niż inni.
Dajmy jednak spokój tekstom wystąpień Jana Pawła II. W przeciwieństwie do mnie,
papież najprawdopodobniej nie pisze ich samodzielnie. Wińmy go raczej za zło, jakie
wyrządza.
Wiele osób na świecie miałoby prawo nazwać go najgorszym z żyjących ludzi, gdyż
będąc głową wpływowej organizacji religijnej, potępia bezwzględnie wszelkie środki
antykoncepcyjne. Trudno nie uznać tego za nikczemność zważywszy, że przeludnienie
stanowi najdotkliwszy problem współczesnego świata. Religia katolicka sama zresztą stanowi
część tego problemu. Walka z antykoncepcją, szczególnie w krajach o największej skali
przyrostu naturalnego, a więc w Trzecim Zwiecie, wspierana jest przez indoktrynację i
polityczny przymus. Ktoś mógłby sarkastycznie zauważyć, że papież celowo nie zwalcza tego
procederu, albowiem dobrze wie, że tylko niepowstrzymany przyrost może zapewnić jego
kościołowi młody narybek do religijnego prania mózgu.
Inną metodę skutecznie powstrzymującą nadmierny przyrost naturalny mogłaby
stanowić oświata, zwłaszcza kobiet. Religia tymczasem nie tylko nie podwyższa ogólnego
poziomu wykształcenia, ale twierdzenia nauki zastępuje swoimi własnymi prawdami",
mającymi zaprowadzić ludzi na wyższy poziom wiary. Skłania ona także wielu ludzi, by
zamiast pomagać swoim bliznim służyli interesom kleru.
Oczywiście już sama głupota stanowi istotną przesłankę religijnego nawrócenia.
Odkąd najlepsze" religie propagowane są naprędce i niedbale, zaś inteligentni ludzie
wykazują coraz mniej skłonności, by akceptować ich reguły, rozprzestrzenianie się głupoty
przynosi Kościołowi wielorakie korzyści. Działania papieża w najmniejszym stopniu nie
sprzeciwiają się doktrynie grzechu. W tym sensie oficjalna ideologia nie zmieniła się ani na
jotę, a jedynym, czego dokonał Jan Paweł II, są skierowane do Boga pseudo-przeprosiny
dotyczące minionych zdarzeń. Kościół nadal popiera i umacnia nierówność statusu kobiet i
mężczyzn oraz zwalcza kontrolę urodzin, powołując się na przestarzałe pojęcie grzechu".
Można zapytać: co dobrego jest w kryminaliście, który wyraża skruchę za minione czyny i
nadal popełnia to samo przestępstwo? Co myśleć, powiedzmy, o mężczyznie, który bił swoją
żonę przez 10 lat, po czym przeprosił za to swojego ojca i nadal znęcał się nad żoną?
Instytucja, która kaja się za minione czyny i nadal je popełnia, powinna być oceniana w
analogiczny sposób.
Ironia sytuacji polega na tym, że pojęcie grzechu samo jest wielkim złem, które
powinno zniknąć z naszego krajobrazu moralnego. Przypisanie komuś grzechu" stanowi
formę moralnego sądu opartego na przeświadczeniu, że boska wola jest tożsama z dobrem.
Myślenie religijne koncentruje się na tej kwestii.
Przekonanie, że musimy być posłuszni boskim nakazom, to moralność
podporządkowania, nie zaś samodzielnego myślenia. Nawet gdyby Bóg istniał, nie
znaczyłoby to jeszcze wcale, że powinniśmy go bezkrytycznie słuchać lub że posłuszeństwo
jego rozkazom stanowi jedyne dobro. Niestety, jak wielokrotnie obserwowałem, osoby
nieuwzględniające znaczenia kontekstu dla rozstrzygnięć problemów moralnych mają
problemy ze zrozumieniem tego zagadnienia.
Anemiczne próby papieża, by naprawić szkody wyrządzone przez jego instytucję w
ciągu minionych dwóch tysiącleci, nie wykorzenia nigdy zła samej religii i jej nakazów.
Trudno bez żalu myśleć o tym, jak wysoki poziom rozwoju, zarówno pod względem
naukowym jak i filozoficznym, mogłoby osiągnąć dzisiejsze społeczeństwo, gdyby nasze
nowoczesne religie zostały w nim zastąpione przez świecką racjonalność.
Papieskie przeprosiny są nie tylko nieprzekonujące, ale rodzą więcej problemów niż
odpowiedzi. Jednym z punktów spornych jest zagadnienie, czy wymienione czyny w ogóle
wymagają przeprosin? Ze świeckiego punktu widzenia kwestia ta wydaje się zwodniczo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]