[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAA DZIEWITY
Telefon dzwonił głośno i uparcie. Nie sposób było go nie słyszeć, nawet
gdy spało się słodko, śniąc cudowny sen. W tym śnie Rosie szła wraz z
Andym, pchała przed sobą wózek z uśmiechniętym niemowlęciem, a
Pompon i Amy biegli przed siebie w stronę morza.
Przewróciła się i jęknęła, zastanawiając się jak przez mgłę, po co ktoś do
niej dzwoni o drugiej w nocy. Nagle twarda rzeczywistość dała znać o
sobie i uświadomiła jej niewesołą prawdę: jeszcze się nie zdecydowała,
czy powiedzieć Andy'emu o ciąży!
- Tak? - odezwała się zachrypniętym głosem.
W słuchawce zabrzmiał znajomy głos:
- Rosie, przepraszam, że cię niepokoję, ale potrzebujemy twojej
pomocy.
Oprzytomniała i usiadła na łóżku.
- Andy? Co się stało?
- Autokar wiozący wczasowiczów zderzył się z samochodem sportowym i
stoczył się ze zbocza rzekł Andy zdławionym głosem.
Wszystkich. miejscowych lekarzy wzywano tylko wtedy, gdy zdarzały
się naprawdę poważne wypadki. Rosie nie potrzebowała dużo czasu, by
wrzucić na siebie ubranie i szeptem wyjaśnić zdumionej Lily, dokąd
się udaje. Gdy chwilę pózniej pędziła samochodem do szpitala w
Porlstone, wszystkie myśli o ciąży zeszły na dalszy plan.
Zobaczyła Andy'ego stojącego przy wejściu w białym fartuchu, z
notesem w ręku. Wnoszono kolejnych pacjentów, a on notował.
- Idz na blok operacyjny - powiedział, gdy Rosie
do niego dobiegła.
Wskazał w stronę oddziału, który, pełen ludzi leżących na noszach,
przypominał raczej pobojowisko.
Siostra Betty 0'Connor zdawała się być oazą spokoju pośród
rozbieganych sanitariuszy ustawiających łóżka za parawanami i
wypychających fotele na kółkach i butle z tlenem do głównego korytarza.
Personel ściągnięty z innych oddziałów mieszał się z ponurymi
policjantami, którzy czekali, aż będą mogli przesłuchać rannych
poruszających się o własnych siłach.
- Bardzo się cieszę, że Andy się z tobą skontaktował - powiedziała
Betty, wręczając Rosie biały fartuch. - Zbadaj pacjenta za tym parawanem
i zrób mu próbę krzyżową krwi. To kierowca samochodu. Jest w szoku,
jak łatwo się domyśleć.
Pacjent nie był stary - zbliżał się do czterdziestki. Na jego czole
czerwieniła się wielka szrama, a na sporej części klatki piersiowej
pojawiały się sine i purpurowe plamy. Rosie przymocowała do jego
ramienia ciśnieniomierz i zaczęła przygotowywać się do pobrania krwi.
- Właśnie sprawdzam panu ciśnienie... - powiedziała cicho, lecz
wyraznie, zauważając bladą twarz mężczyzny i jego posiniałe usta. -
Pobiorę trochę krwi, żeby ustalić, jaką pan ma grupę, na wypadek, gdyby
potrzebował pan transfuzji.
- Nie róbcie tego... Ja nie chcę!
Rosie nachyliła się nad ramieniem mężczyzny i nacisnęła skórę, aby
ukazała się żyła. Gdy już miała wbić igłę, mężczyzna wyszarpnął rękę i z
niespodziewanym przypływem energii zamierzył się na nią drugą ręką.
Rosie błyskawicznym ruchem uniknęła ciosu, lecz zachwiała się i z
trzaskiem uderzyła plecami o szafkę.
- Co pan wyprawia? - jęknęła, gdy od strony łóżka poleciała w jej
stronę igła, o włos mijając jej twarz.
Nim zdążyła odzyskać równowagę, rozległ się świst odsuwanej zasłony i
do środka wszedł Andy.
- Co to za hałas? - spytał, patrząc ostro na Rosie.
- Pan Hawkstone - oznajmiła zimnym tonem nie pozwala mi pobrać
krwi.
Andy uniósł brwi i powiedział ponuro:
- Naprawdę? Ciekawe, czemu.
Pochylił się na chwilę nad odrętwiałym mężczyzną, potem ze skrzywioną
miną zwrócił się do Rosie, mówiąc cicho:
- Nie chce, żeby mu pobrano krew, bo pił. Pewno nie stanęłaś na tyle
blisko, żeby poczuć jego oddech.
Nie opuszczał pomieszczenia, a Rosie pochyliła się nad pacjentem i
zaczęła osłuchiwać go przez stetoskop. Gdy spojrzała na Andy'ego, jej
twarz była bez wyrazu.
- Jak szybko możemy pojechać na rentgen?
- Mają tam pewne opóznienie w związku z nawałem pracy. Może mieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]