[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nemu mężczyznie.
Udało jej się trafić w moment, gdy Cash
miał pełne usta herbaty. Skutek był zgodny
z przewidywaniami. WybuchnÄ…Å‚ stekiem
przekleństw; Tippy zaśmiewając się, podała
mu serwetki.
- Przepraszam - wykrztusiła. - Ale nie
mogłam się powstrzymać. Byłeś taki spięty.
Obrzucił ją przeciągłym spojrzeniem.
- Ja się nigdy nie złoszczę, tylko po prostu
wyrównuję rachunki.
- Zaryzykuję. - Uśmiechnęła się. - Efekt
był tego wart.
Cash z tajemniczym uśmiechem znów się
gnął po herbatę. Zanosiło się na to, że w naj
bliższej przyszłości nie będzie się nudzić.
ROZDZIAA JEDENASTY
Sandie Jewell była wysoką, szczupłą pięć-
dziesięciolatką o ciemnych oczach, krótkich
brązowych włosach i promiennym uśmiechu.
Zupełnie nie przypominała statecznej matro-
ny i Tippy z miejsca poczuła do niej sym
patię. Na początek pani Jewell sprawdziła
schemat podawania leków. Nie było ich dużo
- tylko antybiotyk i tabletki, które miały
pomóc w oczyszczaniu płuc. Zaraz po kolacji
skierowała swoją podopieczną do sypialni,
by mogła wypocząć po podróży, a sama
poszła do kuchni porozmawiać z Cashem.
- Jest już w łóżku? - zapytał Cash, poda
jÄ…c jej kubek kawy.
- Była zmęczona, i to płuco jeszcze się nie
oczyściło. Rano pójdę z nią na spacer. Musi
też dużo pić, żeby rozrzedzić wydzielinę.
250
WyglÄ…da jak ofiara wypadku samochodowe
go! - dodała, potrząsając głową. - Nigdy nie
zrozumiem, jak jakikolwiek mężczyzna mo
że tak skrzywdzić kobietę.
- Obydwoje widzieliśmy wiele przypad
ków przemocy domowej - przypomniał jej
Cash. - Musimy jej pilnować przez cały czas.
Nie możemy ryzykować zaskoczenia, jeśli
Stanton przyśle tu płatnego mordercę. W sza
fce w łazience jest naładowany pistolet. Na
górze, za ręcznikami.
- Dziękuję. Jeśli będę musiała go użyć, to
na pewno nie chybiÄ™.
- Wiem - uśmiechnął się. - Bardzo się
cieszę, że zgodziłaś się nią zaopiekować.
Nikomu nie ufam bardziej niż tobie.
- Położysz się dzisiaj wcześniej?
- Chyba tak...
W tej chwili jednak zadzwonił telefon.
Cash odebrał szybko, obawiając się, że syg
nał może obudzić Tippy.
- Grier - rzucił w słuchawkę.
- Szefie, dobrze byłoby, gdybyś tu zaraz
przyjechał - powiedział z wahaniem jeden
z jego pracowników. - Mamy kłopot.
- Jaki kłopot?
- Dwóch patrolowych aresztowało kiero
wcÄ™ za prowadzenie w stanie nietrzezwym.
Przywiezli go tutaj w kajdankach i zrobili
251
analizÄ™ wydychanego powietrza, a teraz wy
pisujÄ… mu mandat i nakaz stawienia siÄ™ do
sądu. A on szaleje i odgraża się, że wylecą za
to z pracy.
- Kto to taki?
W słuchawce na chwilę zapadło milczenie.
- Senator stanowy Merrill.
Cash wziął głęboki oddech. To był najgor
szy koszmar policjanta. Większość polity
ków gotowa była pozbawić pracy każdego
stróża prawa, który ośmielił się ich aresz
tować. Widywał to już wielokrotnie, w róż
nych miastach. Wszędzie było tak samo.
- Brady zadzwonił tu i kazał mi z miejsca
wyrzucić z pracy tych patrolowych - dodał
dyżurny oficer.
- Nikogo nie wyrzucaj. To mój rozkaz
- odparł natychmiast Cash. - Będę tam za
dziesięć minut. Powiedz Brady'emu, że za
nim zacznie kogoś zwalniać, najpierw musi
porozmawiać ze mną, a zwłaszcza w sytuacji,
gdy chodzi o senatora Merrilla.
- Córka Merrilla też tu jedzie. Ona jest
w bliskich stosunkach z Jordanem Powel-
lem.
Powell był bogatym ranczerem. Bardzo
bogatym i o bardzo porywczym temperamen
cie. Cash pomyślał, że wolałby zajmować się
płatnym mordercą niż tą parą.
252
- Już jadę. Zachowajcie spokój - powie
dział i się rozłączył.
Sandie tylko potrząsnęła głową.
- Nie musisz mi niczego wyjaśniać. Kie
dyś już jeden z naszych zastępców wyleciał
z pracy za zatrzymanie na drodze parlamen
tarzysty stanowego. Nie miał szans nic zdzia
łać.
- Ci policjanci zostanÄ… w komisariacie
- odrzekł Cash krótko.
Nałożył mundur i wyjął z szuflady kaburę
ze służbowym rewolwerem.
Tippy usłyszała, że coś się dzieje. Wyszła
z sypialni i na widok Casha w mundurze
zatrzymała się.
- Bardzo Å‚adnie wyglÄ…dasz. Idziesz do
pracy o tej porze? - zapytała ze zdumieniem.
- Wracaj do łóżka - odrzekł krótko. - Po
winnaś odpoczywać. W mieście jest mały
problem. Wrócę, jak tylko będę mógł.
Ugryzła się w język, by nie powiedzieć
uważaj na siebie". Naraz pojęła, jak by się
czuła, gdyby została jego żoną i każdego
dnia, widzÄ…c go wychodzÄ…cego do pracy,
musiałaby się zastanawiać, czy jeszcze go
zobaczy.
Cash zauważył jej lęk. Poprawił kaburę
i delikatnie ujÄ…Å‚ jÄ… za ramiona.
- To moja praca - powiedział. - Każdy
253
zawód niesie ze sobą jakieś ryzyko, a zresztą,
chyba nie potrafiłbym bez tego żyć.
Miała dziwne wrażenie, że on mówi o ich
przyszłości.
- Wiem, że jesteś w tym dobry. Judd tak
mówi. - Uśmiechnęła się blado.
Cash przesunął dłonie na jej twarz.
- Zawsze jestem ostrożny i jeśli już podej
mujÄ™ ryzyko, to tylko wykalkulowane. Nie
mam skłonności samobójczych. W tym za
wodzie przeważnie ginie się z powodu lekko
myślności.
Wzięła głęboki oddech i podniosła ręce, by
poprawić mu krawat.
- Nie daj się zabić - powiedziała po pro
stu.
Cash pochylił głowę i lekko pocałował ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]