[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skończyli jedzenie i zagasili ogień. Dzień rozjaśniał się dokoła, jak by ktoś podkrę-
cił knot w różowej lampie. Na drzewach posiadały z powrotem ptaki, które przedtem
uciekły.
108
Montag zaczął iść i po chwili spostrzegł, że inni idą za nim kierując się na północ. Był
zaskoczony i odsunął się na bok, by pozwolić Grangerowi wyjść naprzód, lecz Granger
popatrzył na niego i skinął głową. Montag szedł pierwszy. Patrzył na rzekę i niebo,
i rdzewiejące tory prowadzące daleko, tam, gdzie leżą farmy, gdzie stoją stodoły pełne
siana, gdzie mnóstwo ludzi szło nocą wracając z miasta. Pózniej, po miesiącu czy sze-
ściu miesiącach, ale z pewnością nie dalej niż po roku, będzie znów szedł tędy samot-
nie, będzie szedł bez przerwy, póki nie zrówna się z ludzmi.
Ale teraz był przed nim długi poranny spacer aż do południa, a mężczyzni jeśli mil-
czeli, to tylko dlatego, że było mnóstwo do myślenia i dużo do zapamiętania. Może póz-
niej, kiedy słońce wzejdzie wyżej i ogrzeje ich, zaczną rozmowę albo po prostu będą
mówić te rzeczy, które pamiętali, by się upewnić, że jeszcze są, by mieć absolutną pew-
ność, że tkwią w nich bezpieczne. Montag czuł powolny ruch słów, powolne brzęcze-
nie. A kiedy nastąpi jego kolejka, co może powiedzieć, co może ofiarować podczas po-
dobnego dnia, by nieco ułatwić drogę? Wszystkie rzeczy mają swój czas. Tak. Jest czas
rozwalania i czas budowania. Tak. Czas milczenia i czas mówienia. Tak, wszystko to. Ale
co jeszcze. Co jeszcze? Coś, coś... i z obu stron rzeki drzewo żywota, rodzące owoców
dwanaście, na każdy miesiąc podając owoc swój, a liście drzewa ku zdrowiu narodów .
Tak, myślał Montag, to zostawię na południe. Na południe...
Kiedy dojdziemy do miasta.
SPIS TREZCI
Część pierwsza 3
Ognisko i salamandra
Część druga 47
Sito i piasek
Część trzecia 76
Jasny płomień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]