[ Pobierz całość w formacie PDF ]
coraz namiętniej, gwałtowniej, a Harriet odpowiadała z coraz większym
żarem. Sama była zdumiona, że potrafi aż tak się zatracić. Nie odrywając
warg od jej ust, Tyler nagle przeturlał się i znalazł na wierzchu,
przygniatając ją swym ciężarem.
- Szefie? Jesteś tam?
Oboje zastygli. Harriet słyszała jedynie głośne bicie serca Tylera.
- Szefie!
Wyciągnęła ręce, ale Tyler zwinnie zerwał się, przygładził włosy i
otrzepał ubranie.
Na schodach rozległy się ciężkie kroki.
Harriet wolałaby pozostać w świecie, który należał wyłącznie do nich.
Nie miała ochoty wracać do rzeczywistości, lecz Tyler schwycił ją za rękę,
gwałtownie szarpnął i gdy stanęła, błyskawicznie otrzepał z siana.
- Sweter to nie strój do robienia zdjęć w stajni - syknął ze złością.
- Zapamiętam. Następnym razem...
- Nie będzie żadnego następnego razu.
Zasłonił ją sobą, jakby musiał jej bronić, jakby była naga, a nie tylko
zarumieniona i potargana. W drzwiach ukazał się Slim.
- Czego chcesz? - warknął Tyler.
Slim zorientował się w sytuacji i porozumiewawczo mrugnął.
- To nie to, co sobie myślisz - wycedził Tyler. - Robimy zdjęcia.
- Skąd wiesz, co pomyślałem?
63
- Znam twoją mózgownicę.
- Co tu myśleć? Widzę cię z piękną kobietą, oboje wyglądacie jak snopki
siana i jesteście czerwoni jak...
Tyler zacisnął pięści i postąpił krok naprzód. Na twarzy Slima
odmalowało się niebotyczne zdumienie.
- Szefie, co ty? - zawołał pośpiesznie. - Jesteście dorośli... Zresztą to nie
moja sprawa.
- Dobrze, że o tym pamiętasz. Po co przyszedłeś?
- Krowa nie może się ocielić. Próbowałem pomóc, ale nie mam siły.
Harriet dziwiła się, że Tyler ma zaciętą, posępną minę. Dlaczego? Cieszy
się czy martwi, że Slim go wybawił? A może jedno i drugie?
Tyler podniósł kapelusz, otrzepał o udo i popatrzył z takim żalem, że się
uśmiechnęła.
Slim skorzystał z możliwości zmiany tematu.
- Twój najlepszy kapelusz, nie? Szkoda go... Tyler zmierzył go
wściekłym spojrzeniem.
- Znowu trafiłem jak kulą w płot - mruknął Slim. -Jeszcze raz sam
spróbuję wyciągnąć cielę, ale nie wiem, czy dam radę...
- Zostaw, to mój obowiązek. - Tyler spojrzał na Harriet. - Koniec seansu,
bo muszę natychmiast jechać.
- Ja też jadę.
- Czekam na dole - powiedział Slim i czym prędzej się wycofał.
- Dobrze, że przyszedł w odpowiednim momencie - rzekł Tyler
półgłosem.
Harriet uśmiechnęła się czarująco.
- Co miało być, będzie. Nie myśl, że cię minie. Dokończymy „seans"
później.
- Nie dokończymy.
- Kto tak twierdzi? - spytała, krzyżując ręce na piersi. Tyler zrobił to
samo.
- Ja.
- Od kiedy rządzisz światem?
64
- Staram się zachować zdrowy rozsądek.
- A ja nie. Dotychczas byłam bardzo rozsądna, ale postanowiłam się
zmienić.
- Czemu tak długo czekałaś? I musiałaś akurat tutaj podjąć tę ważną
decyzję?
Nadal miał chmurną minę, ale oczy wesoło mu rozbłysły.
- Widocznie musiałam.
Potrząsnęła głową i wyjęła z włosów resztki siana.
- Czemu mnie przypadło to szczęście?
- Dopiero ci przypadnie - odparła zdumiona swą śmiałością.
Tyler bynajmniej nie był zadowolony. Wcisnął kapelusz na głowę i
zszedł na dół, przeskakując po dwa stopnie. Zajęty poważniejszymi
sprawami, zapomniał o przetartych spodniach.
Harriet odwiązała Basila i zeszła powoli.
Slim siedział już za kierownicą półciężarówki. Tyler miał ochotę
powiedzieć, że jazda będzie bezpieczniejsza, jeżeli Slim usiądzie w środku,
ale ugryzł się w język. Bez słowa przypatrywał się, jak Harriet z trudem
podsadza bernardyna.
Potem pomógł jej wejść, wsiadł i zatrzasnął drzwi. Uważał, by nie
dotknąć Harriet, co w ciasnej szoferce było dużym wyczynem.
- Która krowa nie może się ocielić? - zwrócił się do Slima. - Jakie ma
trudności?
Harriet przesunęła się o milimetr, dotknęła go ramieniem i kolanem.
Tyler nie mógł się odsunąć, nie było miejsca. Mężczyźni rozmawiali o
sprawach, na których zupełnie się nie znała.
- Czy moglibyście mówić tak, żebym coś rozumiała? - przerwała im w
pewnym momencie.
Udając, że nie słyszał pytania, Tyler spojrzał przez okno. Wobec tego
Slim wytłumaczył jej, o co chodzi. Potem znowu zwrócił się do Tylera:
- Byk, którym ją kryliśmy, był ogromny i pewno cielę jest dla niej za
duże. Chyba trzeba będzie ciąć...
- Zamknij się - rzucił Tyler.
65
- Czemu?
- Chodzi o to, by mnie nie zgorszyć - szepnęła Harriet.
- Aha, rozumiem. - Slim przez chwilę szukał innego tematu. - Zabrałem
linę, bo może będziemy musieli wyciągać cielaka.
- Skąd wyciągać? O czym pan mówi? - spytała Harriet. Robiło się jej
słabo i zaczęła żałować, że z nimi pojechała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]