[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzwonił T. J., żeby spytać, czy może zjawić się dzień wcześniej. Powinien
dotrzeć około południa.
60
R
L
T
Bria zmarszczyła czoło.
Dzwonił? Nie pamiętam żadnego telefonu.
To było, zanim ruszyliśmy do Broken Spoke. Akurat brałaś prysznic.
Podniósł widelec i zaczął przesuwać ziemniaki po talerzu. Zapomniałem
ci powiedzieć.
Jakim cudem T. J. planuje dojechać około południa? zdziwiła się.
Droga z Tranquility trwa osiem godzin.
Tak, ale on jest tuż za Round Rock. Kupuje konia, nowego quartera.
Zcisnął rękę żony; obrączki wciąż brakowało. Tym bardziej chciał sprawdzić,
jakie jeszcze zmiany zaszły w domu. Nie przejmuj się mną. Jedz na zakupy,
miej je z głowy. Zostanie ci więcej czasu na pogaduchy z Mariah.
Może masz rację przyznała. Wtedy część potraw można
przygotować jutro, zamiast próbować ze wszystkim wyrobić się w niedzielę.
I nie musisz czekać ze mną na T. J. a. Nie planuję żadnych
forsownych zajęć poza temperowaniem ołówków i stukaniem palcem w
kalkulator. Słowo honoru. A jeśli się zmęczę, utnę sobie drzemkę.
Bria potrząsnęła głową.
Nie, jeszcze nie powinieneś zostawać sam w domu. Nie spieszy mi
się, poczekam na T. J. a.
Skarbie, naprawdę nic mi nie będzie zapewnił ją Sam, po czym
poklepał pokrowiec przypięty do paska. Gdybym czegoś potrzebował, mam
komórkę.
Nie, Sam. Gdyby coś ci się stało, nigdy bym sobie nie wybaczyła.
Godzinę pózniej bracia patrzyli, jak suv oddala się drogą prowadzącą do
szosy stanowej. Kiedy samochód znikł im z oczu, Sam dzwignął się z
huśtawki i skierował do kuchni.
Idę po wodę poinformował brata. Masz ochotę na piwo?
61
R
L
T
Jasne. A ty się nie skusisz?
Nie żartuj. Gdyby Bria poczuła ode mnie zapach alkoholu, obaj
byśmy tego gorzko pożałowali.
To prawda! T. J. parsknął śmiechem. Lepiej pozostań przy
wodzie. Nie chcę podpaść twojej żonie. Wystarczy, jak jedna kobieta skacze
mi do gardła.
Co, wciąż walczysz z sąsiadką? spytał z rozbawieniem Sam.
Błagam, nie pytaj. Im mniej o niej myślę, tym lepiej.
Dobra, zaraz wracam.
Sam wszedł do domu. Chciał sprawdzić kilka rzeczy, zanim pójdzie do
lodówki po piwo. Jeżeli okaże się, że tych rzeczy nie ma, będzie wiedział na
pewno, że Bria mieszka na ranczo wyłącznie z powodu jego wypadku. Lekarz
przecież mówił, że do odzyskania pamięci potrzebny jest mu spokój, brak
jakiekolwiek stresu.
Zaczął od jadalni: udał się prosto do kredensu, otworzył drzwiczki w
dolnej części. Poczuł, jak serce mu wali. Z trudem łapiąc oddech, przytrzymał
się krawędzi mebla. Nie musiał dalej szukać, nie miał już wątpliwości. Z
szafki zniknęła należąca do babki Brii stuletnia miska na owoce oraz srebrna
patera, która była w rodzinie od trzech pokoleń.
Przez moment stał bez ruchu, wpatrując się w puste miejsce.
Potwierdziły się jego najgorsze podejrzenia: Bria się wyprowadziła.
62
R
L
T
ROZDZIAA PITY
Bria, chcesz, żebym zaczęła piec spody do ciasta?
Bria podniosła wzrok znad jabłek, które obierała, i na widok siostry
wybuchnęła śmiechem.
Skąd masz mąkę we włosach?
Głupia torba pękła odparła Mariah. Wierzchem dłoni odgarnęła
kilka kosmyków, które wysunęły się z końskiego ogona. Pewnie za mocno
ją ścisnęłam.
Dlaczego nie wzięłaś mąki z pojemnika? Bria ponownie skupiła się
na krojeniu jabłek.
Bo to by było za proste. Mariah wyszczerzyła zęby. Przecież
wiesz, że w kuchni mam dwie lewe ręce.
Spody do kruchego ciasta lubią nie wychodzić oznajmiła
dyplomatycznie Bria. Odłożywszy nóż, wytarła ręce. Może ja je zrobię, a ty
dokończ obieranie jabłek.
Zwietnie. Mariah odetchnęła w ulgą i sięgnęła po nóż, którego
siostra przed chwilą używała. Mogę cię o coś prosić?
Jasne. Bria odmierzyła potrzebną ilość mąki, po czym zerknęła na
siostrę, która patrzyła na nią z lekko zakłopotaną miną.
Podasz mi przepis na te placki? I pokażesz, jak się je robi?
Mariah nigdy nie przejawiała najmniejszego zainteresowania
gotowaniem. Bria była zdumiona, kiedy parę dni temu siostra zaoferowała
pomoc. Przypuszczalnie wyszła z ofertą tylko dlatego, że chodziło o przyjęcie
urodzinowe Jarona.
Chcesz wypróbować stary skuteczny sposób? spytała z uśmiechem.
63
R
L
T
Przez żołądek do serca?
Mariah zaczerwieniła się po korzonki włosów.
Ja... Tak jakby. Jaron woli twój jabłecznik od najlepszego tortu
urodzinowego, więc chciałabym się nauczyć go piec. Gdybyś mogła mną
pokierować...
Ależ oczywiście, kochanie. Bria objęła siostrę.
Dzięki. Jesteś wspaniała.
Od chwili, kiedy go poznała, Mariah, wówczas osiemnastoletnia,
zadurzyła się w Jaronie Lambercie. Dziś miała dwadzieścia trzy lata, ale
Jaron, starszy od niej o dziesięć lat, uważał, że dzieli ich zbyt duża różnica
wieku. Bria miała nadzieję, że któregoś dnia Mariah wreszcie się odkocha i
znajdzie sobie inny obiekt uwielbienia, taki, który odwzajemni jej uczucia.
Pod okiem starszej siostry Mariah przygotowała ciasto na cztery placki,
które miały być upieczone nazajutrz.
No dobra, czas na przerwę zdecydowała Bria. Nalejmy sobie
mrożonej herbaty i odpocznijmy na tarasie.
A gdzie Sam i T. J.? spytała Mariah, kiedy wyszły na zewnątrz.
Sam mówił, że musi koniecznie obejrzeć jednego byka na
południowym pastwisku odparła Bria, siadając na huśtawce. Ale
podejrzewam, że to tylko wymówka, aby wymknąć się z domu. Nie masz
pojęcia, jak trudno go zmusić do odpoczynku. Cały czas rwie się do roboty.
Chyba T. J. nie pozwoli mu się przemęczać?
Potrząsnąwszy głową, Bria wypiła łyk herbaty.
Jeśli Sam się przy czymś uprze, nie wiem, czy ktokolwiek jest w
stanie go upilnować. Ale gdyby coś mu się stało, przynajmniej nie ja będę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]