[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wróżkami, smokami i czarownicami. - To połączenie klasyki z odrobiną
surrealizmu daje oszałamiający efekt.
- Rebecca to osoba niezwykle utalentowana - z dumą w głosie oświadczył
Lewis.
- Masz jej fotografię? - Jo nagle zapragnęła zobaczyć kobietę, w domu
której mieszka i której dziećmi się opiekuje.
- Na dole jest kilka albumów. Zaraz poszukam.
- A ja przygotuję gorącą czekoladę.
Oboje po cichu zeszli na dół. Dziesięć minut pózniej Jo wniosła do salonu
tacę z dwoma kubkami parującego napoju. Postawiła ją na stoliku i usiadła na
kanapie obok Lewisa, który miał na kolanach otwarty album.
- To jest Becky. Zdjęcie pochodzi sprzed paru lat, ale ona prawie się nie
zmienia.
Jo spojrzała na uśmiechniętą młodą brunetkę z błyszczącymi, ciemnymi
oczami i rozwianymi przez wiatr włosami. Tło stanowił ogród na tyłach
Chilterns.
- Nie jesteście ani trochę podobni.
- 95 -
S
R
- Becky to wykapana matka. - Lewis przewrócił kilka kartek. - Patrz, to
ona. A tutaj stoi z moim ojcem.
- Bardzo go przypominasz - cicho stwierdziła Jo, patrząc na poważnego
mężczyznę w mundurze lotnika.
- Chyba tak.
- W jakim wieku byliście, gdy umarli? - spytała po chwili milczenia,
odwracając się nieco w stronę Lewisa.
- Miałem siedemnaście lat, a Becky prawie piętnaście.
- To musiało być dla was straszne... Co się stało?
Jeszcze miesiąc temu nie zadałaby Lewisowi takiego osobistego pytania,
podobnie jak nie przypuszczałaby, że póznym wieczorem będzie siedzieć obok
niego i przeglądać albumy z jego rodzinnymi fotografiami.
- Zginęli w wypadku drogowym podczas urlopu nad jeziorami. Na
zakręcie kierowca ciężarówki stracił nad nią panowanie i nastąpiło czołowe
zderzenie. Moja matka zginęła na miejscu, ojciec zmarł w szpitalu.
- A ty i Rebecca? Mieszkaliście sami?
- Nie, z babcią i dziadkiem. Pózniej zrobiłem dyplom, a Becky kończyła
akademię sztuk pięknych. Wtedy przez pewien czas mieszkaliśmy we dwójkę.
Gdy Becky wyszła za Davida, wynająłem sobie nieduże mieszkanie. Nadal je
zajmuję, a Becky marzy o tym, że pewnego dnia założę wreszcie własną
rodzinę.
- Ty też o tym marzysz? - spytała cicho. Lewis westchnął.
- Kiedyś rzeczywiście tego pragnąłem, ale po zerwaniu zaręczyn
spojrzałem na te sprawy innym okiem. Czasem wątpię, czy kiedykolwiek z kimś
się zwiążę.
Gorycz w jego głosie dobitnie świadczyła o tym, jak bardzo został
zraniony. Jo sięgnęła po kubek i podała go Lewisowi. Następnie wzięła drugi i
zaczęła popijać czekoladę.
- 96 -
S
R
Przez pewien czas oglądali fotografie, a Lewis opowiadał o
uwiecznionych na nich miłych wydarzeniach. W pokoju panowało przyjemne
ciepło, a kanapa była wyjątkowo wygodna, co sprzyjało relaksowi. Trochę się
odprężyli, lecz skumulowane znużenie niepostrzeżenie wzięło nad nimi górę.
Gdy pózniej otworzyła oczy, ujrzała Alistaira, który ciągnął ją za rękaw.
Lewis z albumem na kolanach spał obok niej, a ona skonstatowała, że opiera
głowę o jego ramię.
- Alistair! Coś się stało? Czy Jamie płacze?
- Nie, ale Francesce chyba śniło się coś okropnego.
W tej chwili Lewis także się obudził, a Jo zdołała podnieść się z kanapy.
- To Francesca - mruknęła do niego. - Miała zły sen. Pójdę do niej.
Ruszyła za Alistairem. Usiłowała nie zwracać uwagi na ścierpniętą łydkę i
zawrót głowy będący rezultatem zbyt pośpiesznego wstawania. Na wpół
przytomny Lewis powlókł się za nimi.
Francesca sztywno siedziała na łóżku, wpatrzona w jakiś niewidzialny
punkt i szlochała, głośno wciągając powietrze otwartymi ustami. Jo usiadła obok
dziewczynki i przytuliła ją do siebie.
- Już dobrze - zamruczała uspokajająco i delikatnie odgarnęła z czoła
Franceski wilgotne loki. - Już dobrze. Jesteś bezpieczna.
- Mamusiu! Mamusiu! - zawołała dziewczynka. Jednocześnie przywarła
do Jo i objęła ją za szyję.
Przez chwilę głaskała Francescę po plecach, a dziewczynka, której serce
biło jak szalone, stopniowo się uspokajała.
Gdy Jo spojrzała w stronę otwartych drzwi, zobaczyła w nich Lewisa z
Alistairem.
- Już wszystko w porządku - zapewniła szeptem.
- Wobec tego ty też wracaj do łóżka, młody człowieku. - Lewis z
uśmiechem popatrzył na chłopca. - Zachowałeś się wspaniale, troszcząc się o
siostrę. Chodz, odprowadzę cię.
- 97 -
S
R
Uścisk Franceski w końcu zelżał, jej powieki sennie opadły i dziewczynka
usnęła. Jo delikatnie zdjęła z siebie jej ramionka, położyła ją na prześcieradle i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl