[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W porządku odparł chłopak. Będziemy w kontakcie. Przeszedł przez jezdnię
do wskazanego barku i pchnął drzwi.
214
W środku było gorąco i gwarno, na krzesłach obitych czerwonym plastikiem
siedzieli tutejsi bywalcy. Hałaśliwie pracował ekspres do kawy. Miejsce
rzeczywiście wspaniale nadawało się do obserwacji terenu. Marek usiadł przy
oknie, po czym zamówił kawę i ciasto z rodzynkami. Widział Claytona, który cały
czas stał zamyślony nad włazem. Amerykanin od czasu do czasu rozglądał się i
marszczył brwi.
Po czterech minutach detektyw, nie patrząc w stronę Marka, odwrócił się na
pięcie i zniknął w tłumie. Chłopak rozsiadł się wygodniej na krześle.
Miał przed sobą długi, samotny wieczór.
O dwudziestej trzeciej, pięć filiżanek kawy pózniej, pojawiła się przy stoliku
kelnerka z bloczkiem.
Musi pan już kończyć powiedziała. Zamykamy.
A o której jutro otwieracie?
Od siódmej. Dlaczego pan pyta? Nie zna pan ciekawszych miejsc?
Marek przesłał jej bezmyślny uśmiech.
Podoba mi się u was. Czy to zbrodnia?
Kelnerka z niedowierzaniem omiotła wzrokiem wnętrze barku.
Cóż, zbrodnia to nie jest. Ale może należałoby skonsultować się z lekarzem.
Gdy rozległ się dzwonek u drzwi, Sarah pracowała właśnie przy komputerze.
Syknęła ze złością i poszła otworzyć. Pisała dla Senate International
cotygodniowe sprawozdanie z postępu prac. Ostatnio najwyrazniej wszystko
sprzysięgło się przeciw niej. Najpierw pomagała Rejowi, pózniej odbyła spotkanie
z komitetem miejskich planistów z Katowic, a jeszcze pózniej konferencję
promocyjną z agentami brytyjskiego biura podróży, którzy mieli potargane włosy,
byli nie ogoleni i dręczył ich koszmarny kac.
Otworzyła drzwi. W progu stała wysoka, szczupła czternastolatka ubrana w dżinsy
i t-shirt Bjórk. Dziewczynka miał jedwabiste jasnoblond włosy sięgające prawie
pasa, szczupłą twarz, wielkie, wrażliwe, brązowe oczy i lekko cofnięty zgryz,
który sprawiał, że wyglądała jak leśne stworzenie z rysunkowych filmów Disneya.
Ale kiedy wyciągnęła do Sarah dłoń, nie była wcale zdenerwowana.
215
Tata pyta, czy pani jest już gotowa powiedziała.
Gotowa? Na co gotowa?
Tata powiedział, że wybieramy się do stadniny. Powiedział też, że nie musi
pani brać zbyt wielu rzeczy. Wystarczy jedna zmiana ubrania i szczoteczka do
zębów.
A, to ty jesteś Katarzyna Rej domyśliła się Sarah, podając dziewczynce rękę.
Wejdz. Gdzie jest teraz twój ojciec?
Czeka na dole. Powiedział, że pani zrozumie, dlaczego nie wszedł ze mną.
Jasne, rozumiem. Nic mi nie wspominał, że zamierza zabrać nas dziś na konną
jazdę.
Sama o tym nie wiedziałam. Ale bardzo się cieszę. Czy pani z nami pojedzie?
Sarah zerknęła na komputer i ekran wyświetlający nie dokończone sprawozdanie.
Pomyślała o Benie, o Brzezickim i wszystkich innych problemach, które zaprzątały
jej głowę. Ale była przecież sobota, a ona, do ciężkiej cholery, nie siedziała w
siodle od czasu, gdy była w Pradze. Ostatecznie sprawozdanie może dokończyć po
powrocie, w niedzielę wieczorem, a następnie przesłać je pocztą elektroniczną.
Lecz dopiero dzwonek telefonu utwierdził ją w przekonaniu, że podejmuje słuszną
decyzję. Zostawiła rozmowę automatycznej sekretarce i ruszyła do sypialni, gdzie
z górnej półki w szafie zdjęła podróżny neseser.
Wiesz, dokąd się wybieramy?
Tata mówi, że gdzieś na wieś. Do domku letniskowego jednego z jego przyjaciół.
Sarah zapakowała dżinsy Yersace, koszulkę polo od Charlesa Tyrwhitta, którą
nabyła w Londynie, biały obcisły sweter, bieliznę i przybory toaletowe. Na
drugim końcu łóżka ulokowała się Katarzyna i obserwowała ją, bawiąc się szminką
do ust firmy Chanel oraz, co gorsza, słoiczkiem z serum do twarzy Guerlina.
Twój tata twierdzi, że nie spotykacie się zbyt często przerwała milczenie
Sarah.
Jest ciągle zajęty. Tak twierdzi.
Ale teraz nie jest zajęty.
Myślę, że rola ojca niezbyt mu się podoba. Sarah wrzuciła jeszcze do torby
szczotkę do włosów i zapięła suwak.
Nie odniosłam takiego wrażenia. Myślę, że się cieszy, iż jest
216
ojcem, zwłaszcza twoim. Cały kłopot polega na tym, że nie widział, jak
dorastasz. Nie wie, jak to jest, kiedy masz czternaście lat i wszyscy uważają
cię jeszcze za dziecko, a ty już stałaś się kobietą. Katarzyna przesłała jej
bardzo dziwne spojrzenie; trochę defen-sywne, lecz głównie pełne zdziwienia, i
Amerykanka odniosła wrażenie, że matka dziewczyny nigdy jeszcze w taki sposób z
córką nie rozmawiała. Pamiętała z młodzieńczych lat pięć lub sześć swoich
przyjaciółek pochodzących z rozbitych rodzin. Każde z ich rodziców było
nieprzytomnie zaborcze, każde udawało, że ich córeczka stanowi
najdrogocenniejszy skarb, ich własność, ich dzieciąteczko, podczas gdy to
dzieciąteczko wyrosło już na wymagającą i w pełni rozumiejącą życie młodą
kobietę.
Chodzmy powiedziała.
Sprawdziwszy, czy wszystkie kurki w kuchence gazowej są pozakręcane, a okna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]