[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najpierw próbowaliśmy zidentyfikować samą rękę.
Ron podniósł dłoń do oczu.
- No tak, to moja ręka - przyznał z pewnym zdziwieniem.
- On chyba nie jest zbyt inteligentny - szepnęła młodsza z kobiet do
mężczyzny, ale ten uciszył ją psyknięciem.
Cała historia zaczęła się układać w logiczną całość. Ron nareszcie
zrozumiał, dlaczego ta trójka gapiła się wciąż na jego dłoń.
- Miło mi państwa poznać. - Ron dopiero teraz przypomniał sobie o
obowiązkach.
- Mnie również. - Emmett ani na chwilę nie pozwolił, by o nim
zapomnieli. - Ja jestem dziadkiem.
Zaczęli lekką, miłą rozmowę. Ron dziwił się, że czuje się tak dobrze
w tym towarzystwie. Jakby znał wszystkich od dawna. Catherine
powiedziała mu nawet, że cała reszta jest dokładnie taka jak ręka", a Ron
potraktował to jako komplement.
W pewnym momencie Emmett, który czuł się nie doceniony, plasnął
otwartą dłonią w czoło.
- Już wiem, skąd panią znam - powiedział z uśmiechem. - Pani jest
matką...
- Jeanne, z którą się ostatnio spotykałem. - Ron wpadł mu w słowo,
bojąc się, że dziadek opowie o prezencie Toby'ego.
- Właśnie - dodał Martin. - A teraz, skoro już wszystko się wydało,
powinniśmy się lepiej poznać. Możemy się wybrać na lunch. Ja zapraszam.
- Nie, nie, to raczej ja - powiedział uprzejmie Ron, chociaż jego
myśli krążyły wokół Jeanne. Nareszcie znalazł okazję, żeby się z nią
zobaczyć. A raczej, okazja znalazła jego.
93
R S
- Nalegam - powiedział Martin.
- Zwietnie! - ucieszył się Emmett. - W Cafe Bon tuż obok są
doskonałe sałatki.
Martin obrzucił staruszka niechętnym spojrzeniem.
- Powiada pan?
Catherine dzgnęła łokciem męża w bok.
- Doskonale, chodzmy. Wie pan - zwróciła się do Emmetta - mam
wrażenie, że już pana spotkałam. Nie mogę sobie tylko przypomnieć,
gdzie.
- Właśnie chciałem... Aj! - Emmett otrzymał sójkę w bok od wnuka.
- Chciałem powiedzieć, że ja też.
- Dołączymy do państwa za parę minut - dodał szybko Ron. -
Musimy jeszcze pożegnać się z właścicielem księgarni.
Potterowie zgodzili się zatem zaczekać i wyszli. Ron został sam na
sam z dziadkiem.
- Chodzmy do właścicieli - powiedział Emmett. - Ta młodsza jest
pozbawiona męskiego towarzystwa. Chętnie będę jej służył ramieniem.
- Uważaj, żeby go nie stracić.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Emmett spojrzał uważnie na
wnuka. - I dlaczego ukłułeś mnie tak boleśnie w bok?!
- Powinieneś zacząć łączyć fakty - stwierdził Ron. - Już
przypomniałeś sobie, że spotkałeś Catherine Potter w sklepie. Ale czy
może przypominasz sobie, kto jej towarzyszył?
Emmett ostentacyjnie spojrzał na zegarek.
- Nie i nie mam takiego zamiaru - powiedział. - Już pózno. Umieram
z głodu. Czekają na nas.
94
R S
- Otóż powiem ci, Toby Trent. Nigdzie nie pójdziesz, chyba że
przypomniałeś sobie, co ci wtedy powiedział.
Emmett stał przez chwilę z głupią miną. Widać było, że w ogóle o
tym nie myślał. Wolał brylować w towarzystwie. Teraz jednak poczuł się
niepewnie.
- Więc nie mogę iść? - spytał prosząco.
- Chyba że jeszcze raz przemyślisz całą sprawę i zdecydujesz się
pogadać z Tobym - powiedział po namyśle Ron.
- Inaczej możesz w każdej chwili zostać zdemaskowany.
- Ta Catherine to musiała być niezła sztuka w latach
sześćdziesiątych. - W głosie Emmetta pojawiły się tęskne tony. - Szkoda,
że jej wtedy nie znałem.
Ron pokręcił głową. Dziadek był niepoprawny.
- Więc nie mogę iść? - spytał raz jeszcze Emmett.
- Dla własnego bezpieczeństwa - powiedział Ron.
Jeanne zdążyła do połowy umyć kuchenną podłogę, kiedy odezwał
się telefon. Wrzuciła mokrą szmatę do wiadra i wyszła do przedpokoju.
- Słucham? - powiedziała.
Miała mokre dłonie. Zupełnie zapomniała o tym, żeby je wytrzeć.
- Rzuć wszystko i przyjedz do Cafe Bon - usłyszała głos siostry.
- Teraz? Zaraz? Nie mam czasu.
- Nie wygłupiaj się, Jeanne! Nie ma chwili do stracenia!
- W głosie Angie była niecodzienna powaga.
- Czy rodzice wydają jakieś przyjęcie? - spytała Jeanne.
- Nie, ciebie - padła odpowiedz i zaraz potem uzupełnienie: - Za mąż.
- Czekaj, Angie. Czy ty coś piłaś?
95
R S
- Jeszcze nie. Czytałaś dzisiejszą gazetę?
Ta nagła zmiana tematu spowodowała, że Jeanne jeszcze bardziej
zatroskała się o stan psychiczny siostry. Zawsze wydawało jej się, że życie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]