[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na ten punkt, z którego zapatrują się oni na życie i jego sprawy. Jeżeliby, na
przykład, kolory biały czarny posiadały władzę myślenia i czucia, to pierwszy
przyzwyczaiwszy się do wyższości, jaką mu nieustannie nad drugim przy-
znają ludzie, mógłby wybornie wyobrazić sobie, że kolor czarny na to tylko
stworzonym został, aby sprawiać wszelkiego rodzaju przyjemności, rozrywki i
zabawy białemu. Najważniejszą i rzeczą w stosunkach ludzkich, moja droga,
są różnice, jakie pomiędzy nimi zachodzą, pomiędzy zaś panem Edwardem a
mną zachodziły różnice olbrzymie...
 Zapewne  przerwała z żywością Marta  on był człowiekiem bogatym, a
ty ubogą dziewczyną, ale czyż bogactwo upoważnia do pomiatania tymi, któ-
rzy go nie posiadajÄ…?
 Po części  odpowiedziała Karolina.  Nie o bogactwie jednak i ubóstwie
myślałam mówiąc o różnicach, boć przecie, gdybym była nie ubogą kobietą,
ile ubogim mężczyzną, pan Edward, który, powtarzam, posiada wiele do-
brych zalet charakteru, nie pomyślałby nawet o skrzywdzeniu mię lub obra-
żeniu. Mężczyzna bogaty i zarazem honorowy nie krzywdzi i nie obraża męż-
czyzny ubogiego; jeżeli kiedy tak uczyni, rzuca to plamę na jego charakter,
poddaje go chłoście nagany publicznej. Ale ja nie byłam mężczyzną, byłam
kobietą; obrażenie zaś, skrzywdzenie kobiety w ten sposób, jak to miało
miejsce pomiędzy mną i panem Edwardem, to rzecz wcale inna jak obrażenie
i skrzywdzenie mężczyzny. Ça ne tire pas à conséquence!147 Owszem, przyno-
si to chlubę, nazywa się powodzeniem, dzielnością męską, czyni młodego
człowieka interesującym, rzuca nań pewien urok sławy.  Dzielny chłopak z
tego Edzia!  Co za diabelski zjadacz serc!  Urodził się w czepku!  Ma szczę-
ście do kobiet!  Jemu zbałamucić dziewczynę, to jak orzech zgryzć itd., itd.
Każdy człowiek, moja droga, nadzwyczaj lubi być chwalonym, a nagany lęka
się jak ognia. Mnóstwo ludzi nie czyni złego przez obawę nagany, a czyni do-
brze przez pragnienie pochwały. Pan Edward miał do mnie sympatię, nic
146
Dziesięć cór na wydaniu   Zehn Mädchen und kein Mann , operetka Franciszka
Suppè, przeÅ‚ożona przez W. L. Anczyca w r. 1865.
147
Çane ne pas à conséquence (franc.)  To nie pociÄ…ga ze sobÄ… konsekwencji.
134
dziwnego: miałam lat osiemnaście i byłam piękną... pofolgował sobie148 tej
sympatii w sposób, który zapewne był dla niego przyjemnym, nic dziwnego
także; wiedział dobrze od dzieciństwa, że takie folgowanie jest jego nieode-
bralnym149 prawem, z którego gdy nie skorzysta, nazywać się będzie w świe-
cie mazgajem i niedołęgą, gdy zaś skorzysta, pasowanym zostanie na dziel-
nego chwata i zajmującego młodzieńca. Uczynił to, co uczyniłby na miejscu
jego każdy, toteż nie mam do niego pretensji żadnej, i owszem, jestem mu
wdzięczną... popchnął mię w świat, nauczył mnie życia i wielkich prawd je-
go...
Wyciągnęła rękę, wzięła ze stojącego na stole kryształowego spodka różaną
konserwę i chrupiąc ją w białych zębach, przydeptała znowu silnie drobną
stopą włóczkowego wyżełka. Bieguny poruszyły się żwawiej i zakołysały leżą-
cą na długim fotelu kobietę. yrenice jej, powolnym ruchem błądzące po ota-
czających przedmiotach, podobne były w tej chwili do wielkiego brylantu po-
łyskującego na palcu pod blaskiem ognia; jaskrawe barwy tęczowe migotały
w nich jak w wypoliturowanych mrozem kryształach lodu. Ale oczy Marty,
wpatrzone w twarz dawnej towarzyszki dzieciństwa i młodości, wyrażały głę-
boki namysł połączony z palącym niepokojem.
 Pchnął cię w świat, mówisz  wyrzekła po chwili zwolna i zniżonym gło-
sem  cóż to za dobrodziejstwo? Zwiat ten dla biednej kobiety taki straszny,
duszący... Nauczył cię prawd życia? Czy tych, które ukazują kobiecie, istocie
ludzkiej przecież, bezdenne różnice leżące pomiędzy ludzmi i ludzmi? Okrop-
ne to prawdy! Nie stworzył ich Bóg, ale wytworzyli ludzie...
 A nam co do tego?  zawołała Karolina z krótkim swym, suchym śmie-
chem.  Czy Bóg je stworzył, czy ludzie wytworzyli, dość, że istnieją one, te
prawdy mówiące mężczyznie:  Będziesz uczył się, pracował, zdobywał i uży-
wał! , kobiecie: ,,Będziesz cackiem i za igraszkę mężczyznie służyć! Boskie
czy ludzkie, prawdy te znać nam trzeba, aby nie zjadać sobie serc w nada-
remnych zgryzotach, nie trawić młodości w próżnym chwytaniu nie dających
się pochwycić promieni słonecznych; aby dać za wygraną temu, co nie dla
nas istnieje na świecie, i w gonitwie za cnotą, miłością, szacunkiem ludzkim
lub tym podobnymi bardzo pięknymi rzeczami  nie umrzeć z głodu...
 Tak  ledwie dosłyszalnym głosem wymówiła Marta  nie umrzeć z gło-
du... oto najwyższe dobro, o jakim marzyć, jakie osiągnąć wolno ubogiej ko-
biecie!
 Doprawdy?  przeciągłym tonem zapytała Karolina i palcem, na którym
właśnie błyszczał brylant, wskazując otaczające przedmioty dodała:
 A jednak... zobacz, obejrzyj siÄ™...
Marta nie obejrzała się, tylko otworzyła usta, jakby zadać chciała towa-
rzyszce pytanie jakieś, które jednak powściągnęła szybko. Obie kobiety mil-
czały dość długo. Karolina kołysała się wciąż zwolna, chrupała cukierek po
cukierku, nie odrywała wzroku od twarzy Marty, która pogrążona w zamy-
śleniu siedziała ze skronią opartą na ręku i ze spuszczonymi powiekami.
 Czy wiesz, Marto  przerwała milczenie kobieta w atłasach  że jesteś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl