[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miną gwałtownie usiadła przy stole.
- Caleb - przytaknęła ciężko.
- To był chyba bardzo interesujący wieczór.
Interesujący? O, nie! Dziwny. Niesamowity. Pełen napięcia.
Drażniący. Rozmaicie zresztą dałoby się go opisywać, ale nie jako coś
zwyczajnie interesującego. Westchnęła głośno.
- Spędziłam trzy godziny w towarzystwie tego wnerwiającego mnie do
granic wytrzymałości faceta i wiesz, co sobie uświadomiłam w drodze do
49
SCANDALOUS
domu? %7łe wiem o nim tyle samo, co przedtem. - Machnęła ręką ze
złością. - A jak wam się udał wieczór?
- Oj, Cat, nie bądz taka - sprzeciwiła się ze śmiechem Kate.
- Jesteśmy wszyscy bardzo, ale to bardzo ciekawi, co robiliście?
Prawdę mówiąc, przez cały czas spekulowaliśmy na ten temat.
- A nie lepiej było przyjść - całą trójką - i się przekonać? Bardzo by
mi to pomogło!
- Może, ale Caleb, z całą pewnością, uznałby to za najście -
zażartowała Kate. - A w ogóle to przestań zrzędzić. Na pewno nie było aż
tak zle.
yle? Nie o to chodzi, że zle. yle, dobrze - myślenie w tych kategoriach
w ogóle nie miało sensu. W grę wchodziły silne emocje, budzące niepokój.
Kiedy zaszli razem do Adasia, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku,
a śpiący chłopczyk wyglądał jak aniołeczek, poczuła przeogromne ciepło i
w tym samym momencie uprzytomniła sobie, że uwielbia to dziecko, że
jest związana z nim emocjonalnie bardziej, niż to przystoi zwykłej
przedszkolance. I że nie chce pozwolić sobie na podobne zaangażowanie
wobec jego ojca.
- Nie mam pewności, czy to moralne dawać się zapraszać na kolacje
przez rodziców dzieci, którymi się zajmujemy - powiedziała.
- Byłyśmy już na kilku ogrodowych przyjęciach. - Kate wyraznie nie
miała zastrzeżeń.
- Mówię o samotnych rodzicach, a konkretnie o pewnym samotnym
ojcu - uściśliła Cat, chociaż wiedziała, że Kate od początku domyśla się, o
kim mowa.
- Gdyby Adaś miał matkę, to co innego - zgodziła się Kate.
- Wtedy byłoby to zdecydowanie nieetyczne. I głupie. Ale w tej
sytuacji...
Cat nie dała się przekonać.
- Myślę jednak, że nadmierne zbliżenie byłoby błędem.
- Jego do nas? Czy do ciebie?
- Do nas obu!
50
SCANDALOUS
- A czy coś takiego przewidujesz? A może...
- Ależ skąd! - zaprzeczyła prędko, czując, że nie wytrzymuje
spojrzenia Kate.
- W takim razie wszystko w porządku, nieprawdaż, kotku? A
wracając do twojego pytania, to tak... udał nam się ten wieczór. Było tak
ładnie, że postanowiliśmy zjeść na dworze.
- My też... A jak tam Toby?
- Taki sam jak zawsze. - Kate wzruszyła ramionami i westchnęła. -
Ale Kitty lubi jego towarzystwo.
- Pewnie dlatego, że nie namawia jej, żeby się z nim przespała. A co
do spania... - Cat podniosła się zdecydowanie - jak mi dziś wieczorem
przypomniano, rano czeka nas praca.
- Taki troskliwy? - zaśmiała się Kate, gasząc lampę.
- Raczej arogancki.
Była ciekawa, czy Caleb zauważył zgaszenie światła w kuchni. Do tej
pory nigdy nie zaprzątała jej myśl, że z chaty Pod różami widać ich
dom. Kiedy jednak parę chwil pózniej stanęła w ciemnym oknie swego
pokoju, uzmysłowiła sobie, że oczywiście i od nich doskonałe widać
chatę. Zwiatło w kuchni domku zgasło i zaraz potem zapaliło się w
pokoju na górze. W oknie pojawiła się barczysta męska sylwetka. Nim
przesłoniły ją zaciągnięte zasłony, dostrzegła jeszcze uniesioną rękę.
Caleb... Jeśli chodzi o niego, nie wierzyła w przypadki. Była pewna, że
czekał, aż u nich w kuchni zgaśnie światło, i dopiero wtedy poszedł się
położyć. Gestem uniesionej ręki mówił jej dobranoc!
Gdy jakiś czas pózniej leżała już w łóżku, a do pokoju wlewało się
światło księżyca, przypomniała sobie jego ciepły, chrapliwy głos:
Słodkich snów, kochanie .
- No więc, kto to jest ten Reynolds? - zapytał dość głośno Toby.
Od świtu sama nie raz i nie dwa zadawała sobie to pytanie. Caleb
podrzucił rano Adasia, lecz nie tylko się z nią nie przywitał, ale nawet nie
poszukał wzrokiem jej oczu. Był wyraznie zajęty własnymi myślami.
51
SCANDALOUS
Bardzo możliwe, że - podobnie jak ona - przemyślał to, co stało się
ubiegłego wieczoru i... wycofywał się w te pędy. Mogła jedynie mieć
nadzieję, że tak właśnie było.
Gdy póznym popołudniem wybrała się do sklepiku, nie spodziewała
się, że natknie się na Toby'ego. A właśnie z obawy przed pytaniami tego
typu nie spieszyło się jej specjalnie do spotkania z nim. Uśmiech, jakim
go przywitała, przeznaczony był tyleż dla niego, co dla Lilley Steward.
Kobiecinka przyglądała się im przez wystawową szybę z żywym
zainteresowaniem. Niewątpliwie wiedziała o tym, że ubiegły wieczór
spędziła w chacie Pod różami . W społeczności tak maleńkiej jak ta nic
nie dało się ukryć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]