[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie miała pojęcia, że wygląda nadzwyczaj pięknie z tymi potarganymi
włosami, nabrzmiałymi ustami i wyrazem rozmarzenia, który pozostał w jej
oczach. Jej mina wskazywała jednak, że żałuje tego, co się przed chwilą stało.
Jordan zaczął się zastanawiać, czy to nie z powodu tego Richarda, o którym
mówiła wcześniej.
Usiadł na łóżku. Poczuł tylko lekkie ukłucie w biodrze.
 Musimy porozmawiać, Stephanie...
Wzruszyła ramionami.
 Nie ma o czym  rzuciła i przycisnęła koszulkę mocniej do ciała.  To
108
R
L
T
po prostu nie powinno było się zdarzyć.
Jordan skrzywił się i mruknął:
 Pewnie zaraz powiesz, że to był błąd.
 To był błąd.
Westchnął ciężko.
 Rozumiem, że jesteś zmartwiona...
 Zmartwiona?  podchwyciła.  Jestem załamana. Przecież mamy ze
sobą pracować, a nie... nie...
 Właśnie o tym chciałem porozmawiać.
 Nie  powtórzyła, ale już w zupełnie innym znaczeniu.
 Naprawdę bardzo mi pomogłaś.
 Idąc z tobą do łóżka?
Jordan chrząknął i spuścił głowę. Włożył koszulę, którą zaczął zapinać
od dołu, bo jakoś łatwiej było mu tak rozmawiać.
 Hm, ee...  Wyraznie się speszył.  Właśnie tak.
Przyglądała mu się przez chwilę, nie wierząc własnym uszom.
 Co? Po wypadku wydawało ci się, że jesteś impotentem?  zapytała z
niedowierzaniem.
 No... coś w tym rodzaju  przyznał.
 Proszę, rozwijam się zawodowo  powiedziała z przekąsem.  Oto
zostałam seksterapeutką i pomogłam dojść do siebie słynnemu kochankowi,
Jordanowi Simpsonowi. Myślisz, że będę mogła wykorzystać to w reklamie?
 Daj spokój. Mówiłem poważnie.
Bezpośrednio po wypadku w ogóle nie interesował się seksem, co było
zresztą zupełnie naturalne. Jednak pózniej, kiedy już wrócił do swojego domu
w Malibu, spotkał się z Cristą. Myślał, że wszystko będzie jak dawniej. Nie
było. Wystarczyło, że spędził z nią parę minut i wiedział, że mówią innymi
109
R
L
T
językami i niewiele ich w tej chwili łączy. Nawet nie próbował iść z nią do
łóżka.
Wraz z upływem kolejnych dni docierało do niego, że nie ma ochoty na
żadną z tych kobiet, które go odwiedzały. Wszystkie były piękne, znane i
mniej lub bardziej delikatnie dawały do zrozumienia, że chętnie zajęłyby
miejsce Cristy, ale on nie mógł się jakoś do nich przekonać. Miał wrażenie, że
oddziela go od nich szklana szyba, którą tylko on dostrzega. Dlatego w ogóle
stracił zainteresowanie kobietami.
Aż poznał Stephanie.
Piękna rudowłosa wdarła się przebojem do jego życia. Nie pozwoliła
mu pogrążyć się w marazmie. Nie chciała, żeby użalał się nad sobą i
traktowała go jak partnera, a nie pacjenta, któremu wszystko wolno.
 Dobrze, więc jako twoja fizjoterapeutka mogę zaświadczyć, że w
dalszym ciągu jesteś stuprocentowo sprawny, jeśli idzie o seks. A teraz
pozwolisz...
Wstał szybko  może trochę za szybko  i złapał ją za rękę.
 Nie, nie pozwolę! Nie chcesz rozmawiać, bo jesteś związana z kimś,
kto nazywa się Richard!
Stephanie poczerwieniała z gniewu.
 Nie jestem związana z Richardem!
 Tak, domyśliłem się, że już nie.  Pokiwał z ulgą głową.  Inaczej nie
zdecydowałabyś się ze mną kochać.
 Nie chcę o tym rozmawiać, Jordan.
Patrzył na nią, niewiele rozumiejąc. Wiedział, że Richard w dalszym
ciągu budzi w niej silne emocje, nie umiał tylko pojąć ich natury. Czyżby
wciąż o nim myślała ? Nie potrafił sobie wytłumaczyć powodów jej gniewu.
 Może pogadamy, jak się już uspokoisz  zaproponował.
110
R
L
T
 Nie sądzę, by mi się to udało w najbliższym czasie.  Zacisnęła
mocniej pięści.  A teraz idz już sobie.
Weszła do łazienki i zamknęła z trzaskiem drzwi. Zobaczył jeszcze
tylko jej pięknie zaokrąglone, kształtne pośladki. Przez chwilę stał bez laski, a
kiedy z łazienki dobiegły do niego odgłosy prysznica, wziął spodnie, bokserki
i zaczął się powoli ubierać. Wiedział, że nawet jeśli Stephanie nie chce z nim
rozmawiać, to i tak będzie musiała go wysłuchać. I to już wkrótce.
Sięgnął po laskę. Kiedy wszedł do sąsiedniego pokoju, zdziwił się na
widok siedzącego na kanapie Gideona.
 Jak długo tu jesteś?  spytał, przyglądając mu się podejrzliwie.
Gideon odłożył magazyn na stolik i wstał.
 Stuprocentowo sprawny?
 Och, wypchaj się!  Jordan przeszedł do swojego pokoju i zamknął za
sobą drzwi tak samo głośno jak Stephanie. I z taką samą złością.
Stephanie wykąpała się i ubrała w ciągu dziesięciu minut. Następnie
otworzyła ostrożnie drzwi do sypialni, ale na szczęście była pusta. Jedynie
pognieciona pościel przypominała to, co się tu jeszcze niedawno działo.
Niemal wybiegła z sypialni, jakby ją goniły wspomnienia. Rozejrzała
się nieprzytomnie, szukając swoich rzeczy.
 Czyżbyś miała zamiar nas opuścić?
Sama nie wiedziała, jak to się stało, ale dopiero teraz dostrzegła
Gideona St Claire a opartego niedbale o framugę drzwi prowadzących do
pokoju Jordana. Uniosła dumnie brodę, widząc jego zainteresowanie.
Ciekawe, co mu chodziło po głowie.
 Będziecie pewnie teraz bardzo zajęci, dlatego stwierdziłam, że
przeniosę się do swojego mieszkania.  W którym poczuję się znacznie
bezpieczniej, dodała w duchu.
111
R
L
T
Gideon spojrzał jej prosto w oczy.
 Masz rację, Jordan to straszny dupek.
Stephanie zaczerwieniła się, przeklinając, nie po raz pierwszy, swoją
jasną cerę.
 Hm, nie wydaje mi się, żebym mówiła coś o Jordanie.
 Wcale się temu nie dziwię. Ale najważniejsze, że o nim
pomyślałaś.  Podszedł do drzwi i otworzył je szeroko.  Mama chciałaby cię
poznać.
Stephanie poczuła mocne ukłucie w piersi. Jak ma się zachowywać w
stosunku do kobiety, seniorki rodu, z której synem jeszcze przed chwilą się
kochała?
 Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.
 Dlaczego?
 Bo, cóż...  wyprostowała się i też spojrzała mu w oczy  nie mam
zamiaru już tu wracać.
 I dlatego nie możesz poznać naszej mamy? Bardzo jej na tym zależy.
 To...  raz jeszcze zawiesiła głos  niepotrzebnie skomplikuje
sytuację.
Miała nadzieję, że nie będzie drążył tego tematu. On jednak powiedział:
 A czy sytuacja między wami może się jeszcze bardziej
skomplikować?
Stephanie poczuła, że nagle blednie. Gideon doskonale wiedział, co się
stało za drzwiami jej sypialni. I w dodatku nie zamierzał tego ukrywać.
Zaraz też spuściła oczy.
 Chyba nie  bąknęła.
 Czyli teraz masz zamiar po prostu uciec i zostawić wszystko za sobą,
czy tak?
112
R
L
T
Stephanie wzięła głęboki oddech.
 Lucan zatrudnił mnie jako fizjoterapeutkę, ale nie mogę już nią być. 
Rozłożyła szeroko ręce.  Nic tu już nie mogę zrobić.
Gideon patrzył na nią, kiwając wolno głową. Nie wiedziała, czy chce w
ten sposób przyznać jej rację, czy też potakuje własnym myślom.
 I tak zrobiłaś dla Jordana więcej niż ktokolwiek.
Stephanie znowu zarumieniła się.
 Tak to wygląda...
Gideon pokręcił głową.
 Nie chodziło mi o wasze sprawy osobiste.
 Być może wygląda to inaczej, ale... nie ma żadnych  spraw
osobistych między mną a Jordanem.  Wzięła głęboki oddech.  Naprawdę
muszę już jechać.
Chwycił ją lekko za ramię.
 Przed twoim przyjazdem Jordan był zamknięty w sobie, z nikim nie
chciał rozmawiać, po prostu z dnia na dzień coraz bardziej dziczał. 
Potrząsnął smutno głową i puścił Stephanie.  Doszło do tego, że wypędzał
nas z Mulberry Hall. Widziałem, w jakim stanie była przedtem jego kuchnia...
 Nic takiego...
Uniósł w górę dłoń.
 Nie chodzi tylko o kuchnię. On sam się zmienił. Pierwszy raz
rozmawiał ze mną jak człowiek.
Stephanie przypomniała sobie szczegóły tej wizyty i zaczęła się
zastanawiać, jak musiały wyglądać wcześniejsze rozmowy. I jak bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl